Nad Moskwą w piątek doszło do wybuchu drona - podały tamtejsze media, powołując się na władze. Według mera rosyjskiej stolicy Siergieja Sobianina maszyna została zestrzelona przez obronę przeciwlotniczą i nikt nie ucierpiał. Rosyjskie ministerstwo obrony twierdzi, że bezzałogowiec należał do Ukraińców.
Wcześniej pojawiały się doniesienia, że ze względów bezpieczeństwa zamknięto przestrzeń powietrzną nad miastem Kaługa, położonym niemal 200 km na południowy zachód od stolicy Rosji, a także nad moskiewskim lotniskiem Wnukowo - przekazała Meduza, powołując się na informacje publikowane na różnych kanałach w sieci społecznościowej Telegram.
Tuż przed eksplozją bezzałogowiec miał przelatywać na wysokości około 150 metrów, poruszając się wzdłuż koryta rzeki Moskwy. Maszyna dotarła nad stolicę z okolic miasteczka Istra w obwodzie moskiewskim. Rosyjski resort obrony już oskarżył o ten atak Ukrainę.
W ostatnim czasie w Moskwie oraz w okolicznych miastach doszło do wielu nalotów bezzałogowców. Władze na Kremlu uważają, że są to ukraińskie operacje związane z trwającą inwazją Rosji na sąsiedni kraj.
Wcześniej, w nocy z wtorku na środę, rosyjskie siły powietrzne poinformowały, że zestrzeliły dwa drony zmierzające w kierunku Moskwy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters/Ostorozhno Novost