Finał głośnej sprawy w USA. 68-letni Jerry Sandusky były asystent trenera drużyny futbolowej uniwersytetu stanowego w Pensylwanii (Penn State), został w piątek uznany winnym molestowania seksualnego chłopców.
Sąd asystenta winnym w drugim dniu obrad, w piątek późnym wieczorem czasu lokalnego. Sprawę Sandusky'ego śledziła cała Ameryka, ze względu na jej drastyczność i dotychczasową wysoką renomę uniwersytetu Penn State. Wyrok odbił się szerokim echem i wywołał falę komentarzy. Grozi mu dożywocie 68-letni Jerry Sandusky był oskarżony o molestowanie seksualne 10 nieletnich chłopców w ciągu 15 lat. Sędzia zdecydował, że na ogłoszenie wyroku, co prawdopodobnie nastąpi za trzy miesiące, oczekiwać będzie w więzieniu. Grozi mu dożywocie. W trakcie trwającego 9 dni procesu na świadków powołano ośmiu mężczyzn, którzy jako chłopcy byli molestowani przez Sandusky'ego. Z ich zeznań wynikało, że dochodziło do seksu oralnego i analnego w szatni lub w łaźni. Jeden z mężczyzn powiedział, że został dotkliwie zgwałcony w piwnicy domu Sandusky'ego. Wykorzystywał sieroty Były asystent drużyny futbolowej na Penn State wykorzystywał chłopców, którzy byli sierotami, bądź byli zaniedbywani przez rodzinę. Bardzo często obsypywał ich prezentami i zabierał w podróże. Do molestowania dochodziło też w hotelach. Sandusky groził swoim ofiarom, że jeżeli powiedzą komukolwiek o całej sytuacji, to już nigdy nie zobaczą swojej rodziny. Były asystent trenera w latach 70. założył organizację charytatywną "The Second Mile" mającą pomagać dzieciom. To właśnie dzięki niej poznał chłopców. W trakcie procesu prokurator Joseph McGettigan III nazwał organizację "idealnym środowiskiem dla drapieżnego pedofila". Nie przyznał się Jerry Sandusky nie zeznawał podczas procesu. Od samego początku odrzucał wszelkie zarzuty, sugerując, że oskarżającym go młodym mężczyznom zależy na finansowym wyniku procesu. Adwokaci Sandusky'ego starali się udowodnić, że ich klient cierpi na histrioniczne zaburzenie osobowości - schorzenie, w którym występuje wzorzec zachowań zdominowany przesadnym wyrazem emocjonalnym, teatralnością zachowań, staraniami o zwrócenie na siebie uwagi i prowokacyjną seksualnością. W obronie męża stanęła jego żona, Dottie Sandusky, która opisywała go jako filantropa przez wiele lat zaangażowanego w pracę z dziećmi. Kobieta zeznała, że nigdy nie słyszała krzyków z piwnicy ich domu, w której miało dojść do gwałtu jednego z chłopców. Tymczasem jeden z sześciorga adoptowanych przez małżeństwo Sanduskych dzieci, ogłosił, że także był molestowany przez ojca. Jego sprawa nie była rozpatrywana w zakończonym procesie. "Zmierzyć się z demonami przeszłości" Prokurator generalna stanu Pensylwania Linda Kelly po ogłoszeniu wyroku przez ławę przysięgłych powiedziała, że dla wielu osób proces był bardzo ciężki, bo "musieli się zmierzyć na nowo z demonami z ich przeszłości". Podkreślała, że ofiary Sandusky'ego bały się ujawnić prawdę, bo obawiały się, że nikt im nie uwierzy. "Kto uwierzy dziecku?" - to pytanie wielokrotnie padało podczas procesu. Pokazaliśmy całemu światu, że my tutaj w Bellefonte zawsze będziemy im wierzyć" - stwierdziła Kelly. Jerry Sandusky został aresztowany w listopadzie ub. roku po ujawnieniu informacji, że w szatni i łaźni dopuszczał się molestowania nieletnich chłopców. Mimo, że wiedzieli o tym inni pracownicy uczelni, w tym popularny trener Joe Paterno, którego Sandusky był asystentem, sprawa nie trafiła wcześniej na policję. W efekcie nieżyjący już trener Paterno został zwolniony. Po tej decyzji rozpoczęły się protesty studentów, a sprawa Sandusky'ego jeszcze bardziej nagłośniona.
Autor: jak/fac / Źródło: PAP