"Milicjo! Nie bij!", "Milicjo! Nie pij!" i "Milicjo! Bądź z narodem!", "Milicja dla obywateli, a nie na odwrót! - z takimi hasłami wyszli na ulice Moskwy demonstranci. Blisko sto osób protestowała przeciwko przemocy ze strony milicji.
Protestujący skierowali do prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa żądanie: chcą radykalnej reformy struktur Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, przeprowadzenia weryfikacji wszystkich funkcjonariuszy, redukcji liczebności milicji i podniesienia płac milicjantów.
Postulowali też przekształcenie Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego MSW w oddzielny urząd oraz rozwiązanie wojsk wewnętrznych MSW, które określili jako "narzędzie wojny domowej".
"MSZ w kryzysie"
Inicjatorem manifestacji był lider Ruchu na Rzecz Praw Człowieka Lew Ponomariow. W rozmowie z PAP wyjaśnił on, że MSW przeżywa ogromny kryzys. - Kryzys ten się pogłębia. A być może jest już nawet za późno, by mówić o kryzysie. Jest to raczej rozkład milicji - powiedział.
Ten znany rosyjski obrońca praw człowieka ocenił, że "swoim niedawnym oświadczeniem, iż obywatele powinni bronić się przed agresywnymi milicjantami, minister spraw wewnętrznych (Raszid Nurgalijew) przyznał, że nie kontroluje już procesów zachodzących wewnątrz podległych mu struktur".
- A są to struktury zmilitaryzowane. Tam powinna być dyscyplina. Tymczasem minister zwrócił się do obywateli i powiedział, że nie kontroluje tej ogromnej masy - podkreślił.
Zdaniem Ponomariowa, "należy więc wymusić na władzach politycznych radykalną reformę milicji. Albo coś się zmieni, albo będzie rewolucja".
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24