Amerykański Senat zatwierdził w poniedziałek czasu lokalnego nominowanego przez prezydenta Donalda Trumpa Mike'a Pompeo na szefa CIA. Krótko po głosowaniu Pompeo został zaprzysiężony na swoje stanowisko przez wiceprezydenta Mike'a Pence'a.
Pompeo poparło 66 senatorów, a 32 głosowało przeciwko niemu w liczącym 100 osób Senacie kontrolowanym przez republikanów.
"Zły człowiek na to stanowisko"
Republikańscy członkowie Senatu liczyli na to, że nominacja Pompeo zostanie przegłosowana już w piątek, po inauguracji Trumpa na prezydenta, jednak demokraci zablokowali głosowanie do czasu przeprowadzenia debaty w tej sprawie.
Niektórzy członkowie Senatu wyrażali obawy, że Pompeo może rozszerzyć działania monitorujące nad społeczeństwem lub pozwolić na stosowanie tzw. rozszerzonych technik przesłuchań, uważanych za tortury.
Demokratyczny senator z Oregonu Ron Wyden powiedział w poniedziałek, że Pompeo "jest złym człowiekiem na to stanowisko". - Popierał ekstremalne działania, które zasadniczo podważałyby swobody i wolności naszego narodu, nie czyniąc nas bardziej bezpiecznymi - oświadczył Wyden. Dodał, że jego odpowiedzi na pytania niektórych senatorów były "niejasne" i "sprzeczne", co sprawia, że nie wiadomo, co Pompeo tak naprawdę myśli.
Pompeo o polityce zagranicznej
Na początku stycznia w czasie przesłuchania w komisji ds. wywiadu Senatu Pompeo zasygnalizował, że w razie potrzeby przeciwstawi się Trumpowi w kwestii tzw. rozszerzonych technik przesłuchań osób podejrzanych o terroryzm. Jako prezydent elekt Trump zapowiadał przywrócenie tych zakazanych przez Kongres i uważanych powszechnie za tortury technik, m.in. waterboardingu.
Dystansując się od deklaracji Trumpa w sprawie planów ocieplenia stosunków z Rosją, Pompeo oświadczył także, że Rosja "agresywnie zaznacza swoją pozycję" przez zagrażającą Europie inwazję na Ukrainę i "nie robi prawie nic", aby pokonać tzw. Państwo Islamskie.
Pompeo powiedział także, że "jest wystarczająco jasne, co się wydarzyło w kwestii zaangażowania Rosji w działania hakerskie i wywarcia wpływu na amerykańską demokrację". - To były agresywne działania podjęte przez wysokie przywództwo Rosji - stwierdził.
Na początku stycznia szefowie służb wywiadowczych USA ocenili podczas przesłuchania w Senacie, że Rosja jest poważnym zagrożeniem cybernetycznym dla Stanów Zjednoczonych, a jej ingerencja w wybory prezydenckie w tym kraju miała na celu zwiększyć szanse Trumpa na wygraną i zaszkodzić jego rywalce, kandydatce Demokratów Hillary Clinton. Podkreślono, że "tylko najwyższe władze Rosji mogły te ataki zatwierdzić". Kreml odrzucił oskarżenia o próby manipulowania przebiegiem wyborów w USA.
Autor: mm\mtom / Źródło: PAP