Miał sporo problemów, stworzył sobie kolejny. Ostatnia debata Clinton - Trump


Trzecia debata była ostatnią szansą Donalda Trumpa na zadanie mocnego ciosu zyskującej przewagę w sondażach Hillary Clinton. Podczas odpowiadania na pytania Trump stworzył sobie jednak kolejny problem.

- On sobie strzela w stopę, kiedy to zupełnie niepotrzebne. To, co on powiedział, było małostkowe - powiedział w TVN24 BiS po debacie amerykanista, prof. Zbigniew Lewicki. Tak komentował zaskakującą postawę Trumpa, który unikał odpowiedzenia na pytanie, czy uzna wynik wyborów.

Kandydat republikanów długo mówił o tym, jak jego zdaniem są one (wyniki wyborów - red.) "ustawione". - Będę was trzymał w zawieszeniu - stwierdził na zakończenie i powiedział, że do legalności wyborów ustosunkuje się w "odpowiednim czasie". Clinton nie mogła przepuścić takiej okazji do ataku i od razu stwierdziła, że postawa Trumpa jest "oburzająca", a ona sama jest "przerażona". - Kiedy tylko Donaldowi coś nie wychodzi, to zaczyna zrzucać winę na innych - stwierdziła.

TAK RELACJONOWALIŚMY DEBATĘ

Nieustające ataki

Trzecia i ostatnia debata przed wyborami w USA była pełna ataków i ripost. Oboje kandydatów starało się celnie zaatakować swojego przeciwnika, przez co ich ostatnie spotkanie było żywsze niż dwa poprzednie. Zwłaszcza dla Trumpa sytuacja była podbramkowa, bo po serii oskarżeń pod jego adresem o napastowanie seksualne, Clinton zaczęła uciekać mu w sondażach. Kandydat republikanów nie zdołał jednak zadać spektakularnego ciosu swojej rywalce, która przez całą debatę nie straciła rezonu. Na przykład kiedy Trump zaatakował zarzutem, że fundacja Clintonów przyjmowała pieniądze od Arabii Saudyjskiej, gdzie "geje są zrzucani z dachów" (takie czyny udokumentowano w przypadku dżihadystów tzw. Państwa Islamskiego), Clinton odparowała mówiąc, że chętnie by porównała działania swojej fundacji z tą prowadzoną przez Trumpa. - Nie można jednak tego zrobić, bo on nie ujawnia swojego zeznania podatkowego. Jako pierwszy kandydat od 40 lat - mówiła. Trump nie uniknął też trudnego pytania o zarzuty pod swoim adresem o napastowanie seksualne kobiet i traktowanie ich w sposób poniżający. Kandydat republikanów kilka razy zapewniał, że są to sfabrykowane oskarżenia, które nie mają nic wspólnego z prawdą. - Nawet nie przeprosiłem żony, bo nie miałem za co - stwierdził i od razu atakował Clinton przypominając jej aferę z przesyłaniem oficjalnej poczty dyplomacji USA przez prywatny serwer. W pewnym momencie Trump powiedział, że "nikt nie szanuje kobiet bardziej ode mnie", co wywołało na tyle żywiołową reakcję publiczności, iż prowadzący debatę Chris Wallace musiał ją uciszać.

To co najbliższe sercu obywateli

Choć wzajemne ataki były jednym z głównych elementów pojedynku, to kandydaci mówili też o swoich pomysłach na to, jak mają zamiar prowadzić swoją politykę po ewentualnej wygranej. Dominowały kwestie polityki wewnętrznej i tego, jak oboje mają zamiar poprawić życie Amerykanów. Dużo czasu zostało poświęcone temu, jakich sędziów Clinton i Trump mają zamiar mianować do Sądu Najwyższego. To bardzo ważny temat, ponieważ następny prezydent będzie miał możliwość zrobić to dwa lub trzy razy, czyli silnie wpłynie na skład dziewięcioosobowego sądu. Clinton zapewniała, że przedstawiani przez nią kandydaci będą "stać po stronie ludzi, bronić praw kobiet i mniejszości". Przy okazji zdecydowanie sprzeciwiła się pomysłom zaostrzenia prawa do aborcji. Jej zdaniem państwo powinno się trzymać z dala od ingerowania w decyzje, które są sprawą kobiet i ich rodzin. Trump deklarował natomiast, że mianuje sędziów o konserwatywnych poglądach i nie sprzeciwi się zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Wiele razy podkreślał, że będzie też bronił drugiej poprawki do konstytucji gwarantującej dostęp do broni. Według niego, jest ona teraz "oblężona", a Clinton chce ją naruszyć. Poruszony został też temat imigrantów. Trump powtarzał, że trzeba zbudować mur na granicy z Meksykiem, a nielegalnych przybyszy deportować, ponieważ przywieźli oni ze sobą przemoc i narkotyki. Clinton mówiła natomiast, że chce silnych granic, ale jest przeciw deportacjom, bo naruszałoby to idee, na bazie których powstały USA. Według niej imigranci wnoszą dużo dobrego.

Niemcy, Japonia, Korea Południowa czy Arabia Saudyjska to bogate państwa. Czemu nie płacą nam za ochronę? Donald Trump

Przy okazji rozmowy na temat planów gospodarczych, Clinton zapowiadała większe opodatkowanie korporacji i najbogatszych tak, aby wesprzeć rozwój klasy średniej bez zwiększania zadłużenia państwa.

Trump twierdził natomiast, że proponowane przez niego zwiększanie długu nie ma znaczenia, bo chce mocno obciąć podatki i ożywić gospodarkę, zapewniając nowe miejsca pracy. Na komentarz prowadzącego, że nawet konserwatywni ekonomiści wytykają, iż jego planów nie da się zrealizować, kandydat republikanów stwierdził, że eksperci się mylą.

Clinton ma być "marionetką"

Kilka razy pojawił się też temat polityki zagranicznej, choć zdecydowanie zdominował go Bliski Wschód. Kandydaci nie powiedzieli tu nic nowego. Clinton zapowiadała twarde działania przeciw tzw. Państwu Islamskiemu i syryjskiemu reżimowi, podczas gdy Trump obwiniał ją i Baracka Obamę o stworzenie obecnej sytuacji. Twierdził też, że jego rywalka jest słaba i dała się "ograć" Putinowi jako Sekretarz Stanu i będzie jego "marionetką" w przyszłości jako prezydent, bo rosyjski przywódca jej "nie szanuje". - Ja go nie znam, ale jeśli uda nam się ułożyć relacje, to będzie dobrze - mówił Trump. Powtórzył swoje twierdzenia, że USA są wykorzystywane przez sojuszników. - Wydajemy fortunę na obronę innych krajów. Nie stać nas na to. Oni na tym zarabiają. Musimy renegocjować te umowy - stwierdził. Kiedy Clinton ripostowała, mówiąc, że Trump chce demontować układ amerykańskich sojuszy, co "nie uczyni świata bezpieczniejszym", kandydat republikanów jeszcze raz wyłożył swój pogląd. - Niemcy, Japonia, Korea Południowa czy Arabia Saudyjska to bogate państwa. Czemu nie płacą nam za ochronę? Trzeba im delikatnie powiedzieć: "Musicie nam pomóc" - mówił Trump.

Ostatnia szansa Trumpa

Sam Trump chyba nie był zadowolony ze swojego występu, co było widać na koniec debaty. Kiedy Clinton uśmiechnięta machała do publiczności i podeszła podziękować prowadzącemu, Trump stał z marsową miną za swoim podium. Dopiero gdy rywalka zeszła ze sceny i weszła w publiczność, to sam podszedł do prowadzącego. Ani na początek, ani na koniec kandydaci nie uścisnęli sobie rąk. Krótko po debacie wymownie skomentował ją republikański senator Lindsey Graham, który początkowo popierał Trumpa, ale w ostatnim miesiącu zmienił zdanie. - Jeśli Trump przegra te wybory, to nie dlatego, że będą one ustawione, ale tylko dlatego, że to on zawiedzie- powiedział polityk.

Aplikacja TVN24 na Androida Aplikacja TVN24 na iPhone i iPad Aplikacja TVN24 na Windows Phone

Autor: mk/kk / Źródło: tvn24.pl, Reuters, PAP

Tagi:
Raporty: