Rosyjski miliarder i człowiek od brudnej roboty prezydenta Rosji Władimira Putina - pisze w środę "Washington Post" o Jewgieniju Prigożynie. Gazeta wskazuje na jego zaangażowanie w wybory w USA w 2016 roku, wspieranie separatystów na Ukrainie czy sił reżimu syryjskiego.
"Każda dobra historia szpiegowska potrzebuje tajnego agenta, który wykonuje brudną robotę dla szefa. Dzięki oskarżeniu, wysuniętemu w piątek przez specjalnego prokuratora USA Roberta Muellera mamy kandydata do tej roli" - pisze publicysta David Ignatius w środowym wydaniu "Washington Post".
"Wydaje się, że 'odciski palców' Prigożyna są na trzech najbardziej newralgicznych operacjach uruchomionych przez prezydenta Rosji Władimira Putina: mieszaniu się w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku, wspieraniu prorosyjskich separatystycznych bojowników we wschodniej Ukrainie i zapewnieniu wojskowych sił reżimowi syryjskiemu" - czytamy w gazecie.
"Ukryci bojownicy Rosji są często określani jako 'zielone ludziki', a Prigożyn może być Wesołym Zielonym Gigantem, który pomaga tej maszynie funkcjonować" - wskazuje autor artykułu w "Washington Post".
"Kucharz Putina"
Prigożyn zwany jest w mediach "kucharzem Putina", ponieważ rozpoczął karierę jako ulubiony restaurator przyszłego prezydenta w dzikim rosyjskim kapitalizmie lat 90. Zaczynał od stoisk z jedzeniem w rodzinnym Petersburgu, by w końcu założyć elegancką pływającą restaurację, w której Putin gościł zagranicznych przywódców. Następnie pojawiły się miliardowe kontrakty zaopatrzeniowe dla rosyjskiego wojska - przypomina waszyngtońska gazeta.
Ale dziś ceniony biznesmen może mieć również mniej chlubną przeszłość. Jak podaje "WaPo", powołując się na rosyjski portal informacyjny Meduza, w 1981 roku, jeszcze przed zdobyciem przychylności Putina, był prawdopodobnie skazany na 12 lat więzienia za rabunek, oszustwo i prostytucję dziecięcą. Według waszyngtońskiej gazety wyszedł na wolność w 1990 roku, po rozpadzie Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich.
Z wysuniętego w zeszłym tygodniu przez specjalnego prokuratora Muellera oskarżenia wobec 13 Rosjan, w tym Prigożyna, wynika, że był on kluczowym fundatorem petersburskiej "farmy trolli" znanej jako Agencja Studiów Internetowych, która dążyła do zamieszczania prokremlowskich informacji w mediach społecznościowych. W akcie oskarżenia zarzucono, że poprzez kilka spółek zależnych, funkcjonujących jako holding Concord, Prigożyn "wydał znaczne fundusze" na wsparcie "wojny informacyjnej" przeciwko Stanom Zjednoczonym - czytamy w "WaPo". Gazeta dodaje, że Rosjanin zaprzeczał zarzutom o zaangażowaniu w "fabrykę trolli".
Dziennik przypomina również, że biznesmen w 2016 roku został objęty sankcjami przez resort finansów USA z powodu jego działalności na Ukrainie.
Media: inwestował w Grupę Wagnera
Jak wskazuje David Ignatius, Prigożyn jest też podobno związany z grupą najemników, zwaną Grupą Wagnera, która wspierała ukraińskich separatystów. Publicysta przywołuje doniesienia "The Moscow Times" z listopada 2017 roku, który pisał, że Prigożyn zainwestował w Grupę Wagnera, a jej lider, były rosyjski oficer Dmitrij Utkin, był dyrektorem generalnym jednej z firm należących do holdingu Concorda.
Wydaje się, że Prigożyn odegrał także szczególną rolę w operacjach Grupy Wagnera w Syrii - czytamy w "WaPo". Dziennik przypomina, że w grudniu 2017 roku agencja Associated Press informowała, iż Prigożyn jest inwestorem w Evro Polis - firmie, która ma kontrakt z władzami Syrii dotyczący odzyskania z rąk syryjskich rebeliantów pól naftowych i ochrony złóż ropy i gazu, a w zamian otrzymuje 25 procent przychodów z produkcji. "Związek między Evro Polis i Prigożynem jest znaczący i nie budzi wątpliwości" - ocenił Denis Korotkow, reporter rosyjskiej strony internetowej Fontanka, cytowanej przez agencję AP.
Grupa Wagnera została także objęta sankcjami USA, ale Prigożyn dementuje, jakoby miał z nią powiązania.
Autor: mm//now / Źródło: PAP