Republikański senator John McCain, były kandydat na prezydenta USA i jeden z największych zwolenników udzielenia pomocy wojskowej syryjskiej opozycji, w poniedziałek podczas niespodziewanej wizyty w Syrii spotkał się z rebeliantami.
Był to pierwszy przypadek, gdy amerykański senator odwiedził Syrię w czasie trwającej od dwóch lat wojny domowej, w której zginęło już ok. 90 tys. ludzi.
McCain do Syrii wjechał, jak mówi jego rzecznik Brian Rogers, od strony Turcji. Na miejscu spotkał się z gen. Salimem Idrisem, dowódcą Wolnej Armii Syryjskiej, którego Waszyngton uważa za umiarkowanego rebelianta; zdecydowanie bardziej umiarkowanego niż fundamentaliści z Frontu al-Nusra, który jest powiązany z Al-Kaidą, przez co lepiej zorganizowany i finansowany.
Właśnie z powodu obaw o rosnącą siłę fundamentalistów administracja Baracka Obamy odmawia bezpośredniego wsparcia syryjskich rebeliantów. McCain jest jednak zwolennikiem dokładnie odwrotnych działań, czyli większego zaangażowania Waszyngtonu w konflikt.
W przeszłości stwierdził m.in., że wymuszenie w Syrii strefy zakazu lotów "byłoby łatwiejsze i mniej ryzykowne niż przedstawiała to administracja". Jako dowód wskazał np. naloty izraelskich samolotów na Damaszek, które przeprowadzono bez zagrożenia ze strony syryjskiej obrony powietrznej.
Wizyta w Syrii to nie pierwsza wycieczka McCaina do ogarniętego konfliktem kraju. W 2011 roku senator odwiedził libijskich rebeliantów, gdy ci walczyli jeszcze z reżimem Muammara Kaddafiego. Również wtedy wzywał do większego zaangażowania Amerykanów w wojnę.
Autor: mtom / Źródło: nytimes.com, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters | Syrian emergency task force