Marsz solidarności czy hipokryzji? Reporterzy bez Granic oburzeni


"Nie możemy pozwolić, by ci, którzy dławią wolne media, pluli na groby 'Charlie Hebdo'" - napisali w oświadczeniu przedstawiciele Reporterów bez Granic, którzy skrytykowali dobór gości obecnych na niedzielnym marszu Paryżu. Jednym z przesłań pochodu było bowiem podkreślenie wagi wolności słowa, a jak zauważyła organizacja, niektórzy z zaproszonych polityków reprezentowali kraje, w których dziennikarze są represjonowani, a wolne media tłamszone.

W niedzielę ulicami Paryża przeszło co najmniej 1,5 mln osób, które chciały w ten sposób zaprotestować przeciwko aktom terroru i wyrazić solidarność z bliskimi ofiar zamachów na redakcję "Charlie Hebdo" oraz paryski sklep koszerny. Atak na redakcję tygodnika satyrycznego został odczytany jako zamach na wolność słowa, a podkreślenie, jak ważna jest to wartość w demokratycznym świecie było jednym z przesłań niedzielnego marszu. W pochodzie wzięło udział kilkudziesięciu światowych przywódców i polityków.

Gdy emocje już opadły, wiele osób zauważyło jednak, że nie każdy z nich zasłużył na miejsce wśród uczestników marszu. Przeciwko doborowi gości zaprotestowała m.in. organizacja Reporterzy bez Granic, która monitoruje przestrzeganie wolności słowa na całym świecie.

"Jakim prawem przedstawiciele reżimów, które dławią wolne media przyjeżdżają do Paryża, by oddać hołd 'Charlie Hebdo"' tygodnikowi, który zawsze bronił wolności słowa w jej najbardziej radykalnej wersji?" - napisali w oświadczeniu przedstawiciele organizacji.

Reporterzy bez Granic zwracają uwagę, że niektórzy z obecnych na marszu polityków reprezentowali rządy, które organizacja wyjątkowo nisko umieszcza w swoich corocznych rankingach wolności prasy. Są to: Egipt (który zajmuje w rankingu 159 miejsce na 180 krajów), Rosja (miejsce 148), Turcja (154 miejsce) i Zjednoczone Emiraty Arabskie (118 miejsce). Przedstawiciele wszystkich tych krajów wzięli udział w niedzielnym pochodzie.

"Byłoby to nie do zaakceptowania, gdyby przedstawiciele krajów, które uciszają dziennikarzy, wykorzystali obecny emocjonalny nastrój, aby poprawić swój wizerunek na arenie międzynarodowej, aby następnie kontynuować represję w domu" - głosi oświadczenie Reporterów bez Granic.

Oburzenia nie kryli również niektórzy użytkownicy mediów społecznościowych. "Cieszę się, że światowi przywódcy mogli odpocząć od torturowania i więzienia dziennikarzy, aby wziąć udział w marszu celebrującym wolność słowa" - napisał profesor George Washington University Marc Lynch.

Zarzutów obrońców praw człowieka i Reporterów bez Granic jest bardzo wiele. W Egipcie w grudniu 2013 r. aresztowano i skazano na kary więzienia trzech dziennikarzy telewizji Al-Dżazira. Choć proces zostanie powtórzony, początkowe wyroki wywołały oburzenie społeczności międzynarodowej.

Turcja już w 2012 i 2013 r. wsławiła się aresztowaniem dziennikarzy, a rok 2014 zakończyła aresztowaniem m.in. redaktora naczelnego gazety "Zaman" w ramach rozprawy z przeciwnikiem prezydenta Erdogana Fethullaha Gulena.

Zarzutów obrońców praw człowieka i Reporterów bez Granic jest bardzo wiele. W Egipcie w grudniu 2013 r. aresztowano i skazano na kary więzienia trzech dziennikarzy telewizji Al-Dżazira. Choć proces zostanie powtórzony, początkowe wyroki wywołały oburzenie społeczności międzynarodowej.

Na brak wolności prasy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich zwracają uwagę Human Rights Watch czy Amnesty International. Zgodnie z ich informacjami, od 2011 r. zatrzymano ponad stu aktywistów.

Kontrowersje wzbudzili również inni goście. Francuski dziennik "Le Monde" zwrócił uwagę na obecność premiera Węgier Wiktora Orbana oraz izraelskiego ministra gospodarki Naftalego Benneta, który wsławił się stwierdzeniem, że "zabił w życiu wielu Arabów i nie ma z tym problemu" oraz przedstawicieli saudyjskiej rodziny królewskiej.

[object Object]
14.01.2015 | Francja: nowy numer „Charlie Hebdo” wyprzedany na pniuFakty TVN
wideo 2/20

Autor: kg\mtom / Źródło: Washington Post, tvn24.pl

Raporty: