Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko oświadczył w środę w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji "Dożd", że referenda na wschodzie Ukrainy w sprawie federalizacji kraju nie mają znaczenia, gdyż referendum ma odbywać się na podstawie konstytucji.
- Z punktu widzenia prawa każde referendum powinno być organizowane zgodnie z konstytucją. (...) Ja już nie mówię, w jakich warunkach przeprowadzono referendum - powiedział Łukaszenko.
Kolejny raz zadeklarował, że opowiada się za jednością Ukrainy, i podkreślił, że powiedział o tym prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi.
Zapewnił, że wie lepiej "niż ktokolwiek w Rosji", co dzieje się na Ukrainie. - Naród otumaniono, naród oszalał, nie rozumie, co się dzieje. Federalizacja, decentralizacja, integracja europejska itd. I tutaj Putin ma rację: trzeba zebrać się i porozmawiać z tak zwanymi separatystami: czego wy chcecie, nie powtarzajcie błędu Janukowycza - mówił.
Potrzeba lidera
- W tej sytuacji potrzebny lider, człowiek, który przyjdzie, powie: tak i tak zrobimy i wtedy pójdą wszyscy - ocenił. Według niego, dopóki na Ukrainie nie będzie "narodowego lidera, to będzie tam burdel".
Zdaniem Łukaszenki na Białorusi niemożliwy jest ukraiński scenariusz. - Takich scenariuszy nie będzie na Białorusi w żadnym wypadku. Przynajmniej dopóki będę prezydentem - oznajmił białoruski przywódca.
Prorosyjscy separatyści zorganizowali 11 maja tzw. referendum w sprawie niepodległości w obwodach donieckim i ługańskim. Według organizatorów plebiscytu, którego nie uznają Kijów i Zachód, niepodległość poparło ok. 90 proc. głosujących.