Libańska armia została rozmieszczona na ulicach Trypolisu (miasta leżącego na północy tego kraju), aby nie dopuścić do powtórki z porannych wydarzeń, kiedy w wyniku starć między sympatykami i przeciwnikami Syrii zginęła jedna osoba.
W wyniku ulicznych walk w libańskim Trypolisie zginął sympatyk prosyryjskiego Islamskiego Ruchu Jedności (IUM), a siedem innych zostało rannych. Niektóre doniesienia mówią też o drugim zabitym, jednak jego śmierć nie została jeszcze oficjalnie potwierdzona.
Od 23 listopada, kiedy wygasł mandat Emila Lahuda, Liban nie ma prezydenta. Parlament nie potrafił wybrać jego następcy. Większość w kraju ma partia premiera Fuada Siniory, antysyryjska, która właśnie swojego przedstawiciela widziała jako następcę Lahuda. Partie prosyryjskie typowały jednak na nowego prezydenta obecnego szefa sztabu, a żeby Siniora przeforsował swojego kandydata potrzebował 2/3 głosów.
Lahud poprosił armię, by do momentu wyboru jego sukcesora, zadbała o bezpieczeństwo w kraju. Rzecznik prezydenta, Rafik Szalala powiedział wówczas, że armii przyznane zostaną uprawnienia do pilnowania porządku na terenie całego kraju.
Jeszcze tego samego wieczoru premier Siniora anulował jednak decyzję prezydenta, który - jak się wydawało - próbował wprowadzić w kraju stan wyjątkowy, aby nie dopuścić do przekazania uprawnień prezydenckich premierowi.
Zgodnie z libańską konstytucją w przypadku braku głowy państwa jej uprawnienia przekazywane są do urzędującego premiera.
Polityczny koszmar
Liban jest bardzo głęboko podzielony politycznie głównie stosunkiem do Syrii - dawnego okupanta obwinianego o zabójstwo byłego premiera Libanu, Haririego. Ugrupowanie premiera Siniory, prozachodnie i antysyryjskie, doprowadziło do wycofania syryjskich wojsk z kraju i wygrało wybory. Posiada w parlamencie większość, jednak niewystarczającą do wybrania prezydenta - tej potrzeba bowiem dwie trzecie.
Źródło: BBC, AP, Reuters, CNN