Kurdyjscy rebelianci zaprzeczyli dzisiaj, że mają cokolwiek wspólnego z wczorajszym zamachem w Stambule, w którym ranne zostały 32 osoby. Jak dotąd do ataku nie przyznała się żadna organizacja.
- To niemożliwe dla nas, żeby przeprowadzić taką akcję, bo nasze ugrupowanie zdecydowało się przedłużyć zawieszenie broni. Nie jesteśmy w żaden sposób powiązani z tym atakiem - oświadczyły dzisiaj władze Partii Pracy Kurdystanu. PKK ogłosiła, że chce przedłużyć rozejm do wyborów w 2011 roku.
Termin zawieszenia broni ogłoszonego przez kurdyjskich rebeliantów upłynął jednak właśnie wczoraj, na co zwróciły uwagę niektóre tureckie media. Agencja AFP zauważyła również, że zamach zbiegł się w czasie z obchodami rocznicy utworzenia Republiki Tureckiej, które to święto wypada 29 października.
Nikt się nie przyznał
Zbrojne ugrupowanie Partia Pracy Kurdystanu atakowała w przeszłości siły bezpieczeństwa, jednak nie w ostatnich latach. Władze Turcji pozostają jednak ostrożne. Minister spraw wewnętrznych Besir Atalay zadeklarował wczoraj, że jest za wcześnie, by mówić o sprawcach ataku.
Wczoraj 32 osoby zostały ranne na skutek zdetonowania ładunku wybuchowego przez zamachowca-samobójcę w pobliżu posterunku policji w europejskiej części Stambułu. Żadna organizacja nie przyznała się do przeprowadzenia zamachu.
Źródło: AFP