Kto zatopił rubla? Putin szuka kozła ofiarnego. Może wydać wyrok

Sieczin, Nabiullina, Miedwiediew - kto odpowie za rosyjski krachWikipedia, EPA

W Moskwie trwa gorączkowe polowanie na kozła ofiarnego poważnych kłopotów finansowych. Trudno zakładać, że "car" przyzna się do błędu, więc skończy się na ukaraniu "bojarów". Dwoje głównych kandydatów do tej roli to szefowa Banku Rosji Elwira Nabiullina i premier Dmitrij Miedwiediew. Ale gorąco zrobiło się też wokół Igora Sieczina, szefa największej spółki naftowej. W rosyjskich elitach dawno nie było takiej wymiany oskarżeń. Im dłużej Władimir Putin milczy, tym większe nerwy.

Był już "czarny poniedziałek", a nazajutrz "czarny wtorek". Tak silnej przeceny w ciągu jednego dnia - około 25 proc. - rubel nie przeżył od dwóch dekad lat. Nigdy nie był tak tani. Sytuacji finansowej Rosji nie pomaga z pewnością nieprzejrzystość działań podejmowanych przez największych graczy. Przede wszystkim chodzi o podjętą pod osłoną nocy (z 15 na 16 grudnia) przez bank centralny decyzję o gwałtownym podniesieniu stóp procentowych czy gigantyczną emisję obligacji przez koncern Rosnieft 11 grudnia.

W putinowskiej Rosji od dłuższego czasu polityka jest zawsze przed rynkowymi zasadami, więc w działaniach państwowych banków czy firm należy się przede wszystkim dopatrywać motywów politycznych i szukania korzyści dla konkretnych grup wpływów.

To oznacza, że reakcją Putina nie będzie zmiana polityki, ale zmiany personalne. Jak pisze na swoim blogu opozycyjny działacz, były wicepremier Borys Niemców, "główne zadanie dla Putina w tej chwili to znaleźć jakiegoś kozła ofiarnego, na którego można wszystko zwalić". W tym charakterze najczęściej wymienia się troje kandydatów.

Igor Sieczin i Rosnieft

Część mediów w Moskwie, a także tzw. "liberałowie" utrzymują, że do krachu rubla przyczynił się koncern naftowy Rosnieft.

11 grudnia doszło do bezprecedensowej w historii rosyjskiego rynku emisji obligacji przez koncern. Spółka "wyssała" z rynku 625 mld rubli, sprzedając swoje papiery. To 20 razy więcej, niż zwykle przy emisjach obligacji. Nie wiadomo, kto skupił obligacje Rosnieftu. Według ustaleń dzienników "Kommiersant" i "Wiedomosti" obligacje kupiły cztery wielkie banki państwowe. Co więcej, emisja była przygotowana w największej tajemnicy i okazała się wielkim zaskoczeniem dla rynku. Wygląda na to, że Rosnieft był dogadany z bankami, przy akceptacji banku centralnego, i w ten sposób rosyjskie państwo dofinansowało koncern należący do klanu siłowików, których nieformalnym liderem jest Igor Sieczin.

W rosyjskiej prasie biznesowej krążą plotki, że kasa na obligacje Rosnieftu poszła z Funduszu Bogactwa Narodowego, czyli odkładanych na czarną godzinę miliardów dolarów. Inna plotka mówi, że np. bank VEB wykorzystał środki z funduszy emerytalnych.

Emisja obligacji Rosnieftu była specjalną operacją pod ścisłym politycznym nadzorem, niewiele miała wspólnego z regułami rynkowymi. Koncern w ten sposób uzyskał uprzywilejowany dostęp do środków finansowych, których źródło pozostaje niejasne.

Teraz Rosnieft ma wymieniać pozyskane ruble na waluty, żeby spłacić raty i odsetki od wcześniejszych kredytów. Prezes Sieczin temu zaprzecza. Twierdzi, że środki z emisji obligacji pójdą na rozwój bieżącej działalności i inwestycje, a nie na spłatę kredytów.

- Chcę powiedzieć parę słów o plotkach rozprzestrzenianych na temat udziału spółki Rosnieft w krachu rynku walutowego Federacji Rosyjskiej: te plotki są prowokacją - powiedział Sieczin dziennikarzom we wtorek. I dodał, że zainteresować się trzeba tymi, którzy te plotki rozsiewają. - Co to za ludzie, kim są ci Nawalni, Niemcowy i Kudriny, czyje cele realizują? - mówił Sieczin.

Elwira Nabiullina i Bank Rosji

Sieczin i siłowicy odpierają zarzuty pod ich adresem i wskazują, że głównym winowajcą jest prowadzący fatalną politykę Bank Rosji. Na kierownictwo banku i jego szefową Elwirę Nabiullinę trwa zmasowany atak: padają oskarżenia o porażkę polityki stabilizacji rubla, brak profesjonalizmu i sprzyjanie "obozowi liberałów".

W mediach atakujących bank centralny dostaje się też "sojusznikom" Nabiulliny: państwowym bankom ze Sbierbankiem na czele. Szef frakcji Sprawiedliwej Rosji Siergiej Mironow głośno stwierdził, że głównymi walutowymi spekulantami jest pięć największych banków w Rosji. Te zaprzeczają, jakoby skupowały waluty.

Wiceprezes Banku Rosji Siergiej Szwecow oświadczył we wtorek, że działania banku centralnego w sferze polityki pieniężno-kredytowej nie ograniczą się do podwyższenia podstawowej stopy procentowej. Ale nie ujawnił, jakie inne kroki zamierza poczynić. Nabiullina oznajmiła zaś, że nie są rozważane jakiekolwiek decyzje administracyjne dotyczące rynku walutowego.

To tylko zwiększa ataki przeciwników Nabiulliny, szczególnie wymienianego jako kandydat na jej następcę Siergiej Głazjewa. Ten były komunista, a obecnie doradca Putina powiedział "Kommiersantowi", że "bank centralny zmienił się faktycznie w kotłownię dla spekulantów. Pompuje i pompuje pieniądze na korzyść spekulantów, w ogóle nie myśląc o realnym sektorze i ograniczając swoją aktywność do obsługi szeroko zakrojonych spekulacji poprzez największy bank".

Alternatywą ma być ostra walka ze "spekulantami", wprowadzenie administracyjnych ograniczeń na wywóz walut, sterowany kurs rubla, więcej interwencji walutowych.

Dmitrij Miedwiediew i rząd

Mniejsze frakcje Dumy atakują Nabiullinę, ale putinowska rządząca Jedna Rosja jej broni. Przynajmniej jeszcze broni. Były wieloletni minister finansów, uchodzący wciąż za przyjaciela Putina Aleksiej Kudrin też broni decyzji o podniesieniu podstawowej stopy procentowej jako "wymuszonej, ale poprawnej". Winę zrzuca na rząd. "Upadek rubla i giełdy nie jest tylko reakcją na niską cenę ropy i sankcje, ale też wyrazem braku zaufania do ekonomicznej polityki rządu" - napisał na Twitterze.

Wskazanie winnych w samym rządzie nabiera szczególnego wydźwięku, jeśli wziąć pod uwagę to, że ostatnio głośno zrobiło się o propozycji, jaką Kudrin miał podobno otrzymać. Jak mówią plotki, Putin chce, żeby zastąpił Miedwiediewa. Miałoby to nie tylko wpłynąć uspokajająco na rynki, które dobrze oceniają kompetencje Kudrina, ale też byłoby częścią jakiejś politycznej umowy z Zachodem, prowadzącej do zniesienia sankcji.

Charakterystyczne, że pytany o to we wtorek rzecznik Putina Dmitrij Pieskow nie zdementował, lecz odmówił komentarza pytany o dymisję rządu.

Z kolei członkowie rządu Miedwiediewa - rzecz jasna anonimowo - mówią, że obecny kryzys to wina samego Putina. Przyczyny krachu leżą nie w ekonomii, ale polityce, a dokładniej w działaniach prezydenta, który poszedł na wojnę z Zachodem.

Co powie Putin?

Prezydent na razie milczy. Przemówi w czwartek podczas dorocznej wielkiej konferencji prasowej. Nie będzie mógł uniknąć określenia się ws. kryzysu finansowego.

Na razie zajmuje stanowisko między ścierającymi się "liberałami" (Nabiullina, Miedwiediew) a siłowikami (Sieczin, Głazjew), między zwolennikami dotychczasowej linii a entuzjastami zwiększenia ingerencji państwa w gospodarkę.

Więcej wskazuje jednak na to, że Putinowi bliżej do tych drugich. Zaczął dopuszczać siłowików do głosu ws. polityki finansowej. Sygnałem były jego słowa. Zaraz po nich sekretarz Rady Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew pospieszył z zapewnieniem, że jego organ będzie koordynował działania w walce z walutowymi spekulantami. Siłowicy boją się politycznej destabilizacji i wzrostu groźby buntu społecznego, a nawet rewolucji. Uważają, że panaceum jest ręczne sterowanie gospodarką.

Z wymienionej na początku trójki kandydatów do odegrania roli kozła ofiarnego najmocniejszą pozycję ma Sieczin. Uważany od lat za jednego z najbliższych ludzi Putina raczej nie musi obawiać się czwartkowego wystąpienia prezydenta. Priorytetem Kremla jest bowiem utrzymanie poparcia siłowików, nawet za cenę pompowania publicznych środków do firm takich, jak Rosnieft.

Im mocniejsza pozycja Sieczina, tym słabsza jego odwiecznego rywala Miedwiediewa. O dymisji premiera mówi się regularnie, co parę miesięcy, od początku jego urzędowania. Tym razem może już nadszedł na to czas. Tym bardziej, jeśli prawdą są pogłoski o Kudrinie. Jeśli poleci głowa premiera, swoją może zachowa szefowa Banku Rosji.

Putin ma do niej zadziwiającą słabość od wielu lat i dotychczas jej bronił. Szanse na zachowanie posady przez Nabiullinę są tym bardziej duże, jeśli faktem jest cicha pomoc banku centralnego w pompowaniu pieniędzy w Rosnieft Sieczina.

Cztery warianty

Podsumowując, na chwilę obecną pod uwagę brać można cztery warianty, według stopnia prawdopodobieństwa: 1) dymisja premiera, 2) dymisja szefowej Banku Rosji, 3) dymisje premiera i szefowej Banku Rosji, 4) brak dymisji.

Rzecz jasna, Putin może, ale nie musi ogłaszać decyzji w tej kwestii akurat w czasie czwartkowej konferencji. Raczej coś zasygnalizuje. Sporo może zależeć od rozwoju sytuacji na rynkach w najbliższych dniach.

Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia, EPA