Niemiecki historyk: Berlin stawia inne kraje "pod pręgierzem"


Niemcy same ponoszą odpowiedzialność za to, że wiele krajów Unii Europejskiej zarzuca im podwójną moralność w polityce migracyjnej - pisze historyk Heinrich August Winkler na łamach wtorkowego wydania "Sueddeutsche Zeitung”.

"Niemiecki apel o solidarność europejską (w kwestii uchodźców) byłby bardziej wiarygodny, gdyby decyzje podejmowane w Berlinie w lecie 2015 roku – rezygnacja z indywidualnego rozpatrywania wniosków uciekinierów z syryjskiej wojny domowej oraz uzgodnione z Wiedniem otwarcie granicy dla uchodźców, którzy utknęli na Węgrzech – były wcześniej uzgodnione z UE" – pisze historyk.

Niemcy działały na własną rękę. Teraz płacą

"Działania (Niemiec) na własną rękę sprawiły, że ich europejscy sąsiedzi stali się nieufni" - stwierdza Winkler dodając, że jeszcze większy niesmak za granicą wywołują działania niemiecko-austriackie.

Europa stała się dla wielu Niemców po 1945 roku "zastępczą ojczyzną" ze względu na to, że niemiecki agresywny nacjonalizm doprowadził wcześniej do nazistowskiej dyktatury - pisze historyk i przypomina termin ukuty przez jego kolegę po fachu, Karla Dietricha Brachera, który określał RFN mianem "postnarodowej demokracji" wśród państw narodowych.

Republika Bońska (RFN) jako jedyny kraj UE nie była państwem narodowym - przypomina Winkler. Jak zaznacza krytycznie, zachodnioniemieccy intelektualiści wykazywali tendencję do pojmowania przymiotnika "postnarodowy" jako cechy całej epoki i zmierzali do "przezwyciężenia narodów w procesie integracji europejskiej". Poza RFN ta "teologia" znalazła jednak niewielu zwolenników – zauważa Winkler.

"Niemiecka skłonność do patrzenia na Europę przez pryzmat tego, czego w realnie istniejącej Europie nie ma, ciągle istnieje" - pisze historyk. Niebezpieczeństwo tej "niemal religijnej" przesadnej postawy polega na tym, że jest skazane na rozczarowanie. "Wobec skali niemieckich oczekiwań inne kraje nie mogą dotrzymać kroku. Ponieważ Niemcy dają im to odczuć, kraje te czują się moralnie postawione pod pręgierzem" - wyjaśnia Winkler.

Świat jako wola i przedstawienie

Odnosząc się do historycznych analogii, Winkler przypomina słowa biskupa Chartres Johanna von Salisbury z 1160 roku, "Kto uczynił Niemców sędziami narodów", postawione podczas obrad w zdominowanym przez niemiecki episkopat zgromadzeniu kościelnym w Pawii.

Instrumentalizacja Europy do celów narodowych nie jest jedynie niemiecką specyfiką - podkreśla Winkler. Bardzo niemieckie jest natomiast wierzyć w Europę jako "Świat jako wola i przedstawienie" (tytuł dzieła Arthura Schoppenhauera). To, że w polityce migracyjnej niemal wszystkie inne kraje UE mają inne stanowisko niż Niemcy, nie jest dowodem na to, że mają rację. Ale dobrze jest wiedzieć, dlaczego właśnie w tej dziedzinie różnice między partnerami europejskimi są tak duże - pisze.

Winkler należy do najwybitniejszych niemieckich historyków. Jest autorem monografii "Długa droga na Zachód", w której opisał proces wchodzenia RFN do wspólnoty zachodniej. Był głównym mówcą podczas tegorocznego uroczystego posiedzenia Bundestagu z okazji 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej 8 maja. W przemówieniu apelował do Niemców o solidarność z Polską i innymi krajami Europy Środkowej.

Autor: adso//gak / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: