Na Krymie Rosjanie czuli się wyjątkowo bezpiecznie, bo wojna im nie przeszkadzała, żeby tam wypoczywać. Bazy logistyczne i składy amunicji nie były wystarczająco chronione - ocenił w "Faktach po Faktach" generał Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM, odnosząc się do ostatnich ataków na rosyjskie cele na anektowanym półwyspie. - Na szczęście to poczucie bezpieczeństwa im zabrano - dodał.
W ostatnich tygodniach na okupowanym przez Rosjan Krymie dochodziło do ataków na rosyjskie cele wojskowe. W czwartek eksplozje były słyszane zarówno w Kerczu na wschodzie półwyspu, jak i na rosyjskim lotnisku wojskowym Belbek na północ od Sewastopola.
Generał Polko o atakach na Krymie: Rosjanom odebrano poczucie bezpieczeństwa
Wydarzenia na Krymie w "Faktach po Faktach" komentował generał Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM. - Cieszy serce to, że Ukraińcy w końcu mogą uderzać na daleką odległość - przyznał gość TVN24.
W jego ocenie ataków tych dokonywano przy pomocy systemów rakietowych, które "miały nie trafić na Ukrainę, ale na szczęście trafiły, ponieważ wprowadzanie tego typu ograniczeń, że nie dajemy broni dalekiego i średniego zasięgu, skutkowało do tej pory bezkarnym mordowaniem Ukraińców w innych obszarach działania".
- Widzimy, że na Krymie Rosjanie czuli się wyjątkowo bezpiecznie, bo wojna im nie przeszkadzała, żeby tam wypoczywać. Bazy logistyczne i składy amunicji nie były wystarczająco chronione. Na szczęście to poczucie bezpieczeństwa im zabrano - dodał generał.
W wydarzeniach na Krymie były dowódca GROM widzi również działalność ukraińskich wojsk specjalnych. - To specjalsi prowadzą rozpoznanie, czyli wskazują krótko mówiąc te cele, które należy niszczyć, cele wartościowe. Prowadzą oczywiście też akcje bezpośrednie, być może też niszczenia, ale to, co kluczowe na Krymie, to również organizują partyzantkę i powszechny opór. Ta wojna raczej potrwa dłużej niż krócej, stąd też bardzo ważne, żeby tę ludność na okupowanych terytoriach odpowiednio zorganizować - mówił.
- Ważne jest przenikanie żołnierzy wojsk specjalnych z odpowiednim uzbrojeniem na obszary, które są okupowane przez Rosjan. Oczywiście, kiedy specjalsi wykryją wartościowe cele, a nie mają środków rażenia, które byłyby w stanie je zniszczyć, to bezpośrednia łączność przy systemach natowskich pozwala przesyłać komunikat i natychmiastowo uruchamiać chociażby HIMARS-y, które tego typu cele mogą bardzo precyzyjnie likwidować - powiedział.
W opinii generała ukraińscy żołnierze sił specjalnych "działali również w innych obszarach, bo informacje o pożarach, wybuchach składów amunicji, czy chociażby to, że ginie tylu generałów rosyjskich, nie są przypadkiem". - To, co jest kluczowe - o operacjach specjalnych nie mówi się głośno. Ukraińskie dowództwo, wiedząc, że prowadzona jest wojna informacyjna, zachowuje się bardzo rozsądnie, bo utajnia działania własnych wojsk operacyjnych - zaznaczył.
Zdaniem byłego dowódcy GROM-u ataki na Krymie niosą ze sobą konsekwencje psychologiczne. - Rosjanie w końcu zrozumieli, że nie mogą bezkarnie atakować z dużych odległości. Specjalizowali się w takich atakach rakietowych z głębi operacyjnej, bo wiedzieli, że są bezkarni. Teraz widzą, że bezkarności nie ma. Z pewnością podważy to morale tych wojsk - dodał.
"Musi nam wystarczyć wytrwałości we wsparciu Ukrainy"
Pytany o możliwy rozwój wydarzeń na froncie, generał Polko ocenił, że "Ukraina raczej w tym roku Rosjan z okupowanych terytoriów nie wyprze, ale przy dłuższej wojnie, przy wytrwałości Zachodu i wspieraniu jej, jest w stanie odzyskać utracone terytoria".
- Oczywiście wojna informacyjna, wojna o morale trwa, stąd też nie dziwię się przywództwu ukraińskiemu, że zapowiada te wielkie ofensywy. One ogromne nie będą, nawet strona rosyjska ze swoim potencjałem nie była w stanie tego tak realizować, ale jestem przekonany, że skuteczne, konsekwentne, wytrwałe działanie, ta partyzantka i działania dywersyjne, one doprowadzą w końcu do wyparcia Rosjan - powiedział.
- Musi nam wystarczyć wytrwałości we wsparciu Ukrainy w tej wojnie, która toczy się także w obronie Zachodu - zaznaczył.
"Czynnik podnoszony przez Putina, kiedy ponosi klęskę na polu walki"
W odniesieniu do rosnącego napięcia wokół sytuacji w okupowanej przez Rosjan Zaporoskiej Elektrowni Atomowej, były dowódca GROM-u mówił, że "to jest zawsze czynnik podnoszony przez Putina, kiedy ponosi klęskę na polu walki". - Kiedy rozpoczął się ukraiński atak w celu odzyskania obszarów na południu (…), to żeby odwrócić uwagę własnej opinii publicznej i żeby skłonić Zachód do nacisków na Ukrainę, znów straszył bronią jądrową - zaznaczył.
- Tym razem straszy tym, że może dojść do wypadku w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. Ona powinna być zdemilitaryzowana. Myślę, że Organizacja Narodów Zjednoczonych, struktury międzynarodowe powinny wprowadzić tam wojska ONZ po to, by chroniły ten obszar, ponieważ zniszczenie tej elektrowni, nawet przypadkowe w toku działań, może doprowadzić do katastrofy, która uderzy także w zachodnią Europę i na to nie możemy pozwolić - dodał.
"Nigdy na polu walki tego tchórza nikt nie widział"
Roman Polko pytany był również o informacje, jakoby Rosjanie przerzucili do obwodu kaliningradzkiego pociski hipersoniczne Kindżał. Na uwagę prowadzącego, że Ukraińcy nie są w stanie ich zestrzelić, generał odparł, że "my też ich nie zestrzelimy".
Uspokoił jednak, że są to "pojedyncze sztuki pokazowe". - Rosji nie stać na uruchomienie większej produkcji, która byłaby w stanie zastraszyć sojusz NATO. Ten potencjał wojsk konwencjonalnych rosyjskich został głęboko wyczerpany, nie dają sobie rady nawet przy prowadzeniu ofensywy w Donbasie, dlatego próbują straszyć czy bronią jądrową, czy nowinkami technologicznymi - mówił.
- Putin w zasadzie armię zna tylko z defilad. Nie widziałem sytuacji, żeby pokazał się na polu walki i dawał wsparcie moralne swoim żołnierzom. (…) Nigdy na polu walki tego tchórza nikt nie widział. Ma nowinki technologiczne, ale one przebiegu tej wojny czy konkretnego efektu w postaci przełamania linii obrony nie dadzą. To jest taka nowinka do oglądania, fajnie wygląda na defiladach, ale na masową skalę nie jest w stanie tego wprowadzić - dodał.
Generał odniósł się również do przekazania Rosji przez Iran dronów bojowych. - Widzimy, w jakiej pozycji jest Putin, kiedy musi jechać do Iranu jako petent i prosić o uzbrojenie. Człowiek, który jeszcze niedawno mówił, że Rosja jest potęgą militarną, nagle jedzie do Iranu i prosi o drony bojowe, które mogą być użyte na polu walki - zauważył.
Źródło: TVN24