Ponad tysiąc osób starło się z nepalską policją na ulicach Katmandu. Co najmniej dwunastu mnichów uczestniczących w akcji poparcia dla Tybetu zostało rannych. Niespokojnie także w samym Tybecie - od rana trwały tam walki z chińską milicją.
Demonstracja w Katmandu zaczęła się jako zgromadzenie z zapalonymi świecami w buddyjskiej świątyni. Szybko jednak, jak pisze Associated Press, przekształciła się w marsz protestu, gdy uczestnicy akcji próbowali dotrzeć pod ambasadę Chińskiej Republiki Ludowej. Policja starła się z demonstrantami, próbując powstrzymać ich marsz.
Zachowujący anonimowość przedstawiciel nepalskiej policji powiedział, że 12 mnichów zostało rannych, lecz nikt nie odniósł poważnych obrażeń.
Demonstracje w rocznicę okupacji
Wcześniej na ulice tybetańskiej Lhasy w proteście przeciwko chińskiej okupacji Tybetu wyszły setki ludzi. Według miejscowego pogotowia ratunkowego w starciach z milicją zginęło kilku Tybetańczyków, a kilkunastu zostało rannych. Służba zdrowia nie podała jednak żadnych konkretnych liczb.
Starcia Tybetańczyków z chińską milicją trwają od rana. Jak podawała telewizja CNN, ok. tysiąc osób obrzuciło kamieniami i kawałkami betonu siły bezpieczeństwa, które natychmiast otoczyły manifestantów, protestujcych ą w 49. rocznicę chińskiej aneksji.
Według japońskiej agencji Kyodo, powołującej się na świadków, w Lhasie słychać było strzały. Dochodziły one z najstarszej dzielnicy miasta, w której znajdują się tybetańskie klasztory.
O strzelaninie w Lhasie informowali też przebywający obecnie w mieście obywatele amerykańscy.
Płoną sklepy
Naoczni świadkowie, cytowani przez agencję Reutera, także informowali o wielu spalonych sklepach i straganach w Lhasie, przede wszystkim w starej dzielnicy miasta - Barkhor, wokół głównego klasztoru Potali.
Według cytowanych w piątek przez AFP działaczy londyńskiej organizacji Kampanii Międzynarodowej na rzecz Tybetu, w rejonie klasztoru Ramoche spalony został samochód policji chińskiej, która udaremniła wiec okolicznych mieszkańców.
Nie tylko Lhasa
Około 200 osób manifestowało również w Xiahe, mieście tybetańskim na północnym zachodzie Chin. Demonstranci, niektórzy z flagami tybetańskimi, zostali otoczeni przez siły porządkowe przed miejscowym urzędem bezpieczeństwa publicznego.
Jak twierdzą niezależne źródła, dwóch mnichów z klasztoru Drepung znajduje się w stanie krytycznym po próbie popełnienia samobójstwa.
Grupa innych mnichów z klasztoru Sera przystąpiła do strajku głodowego, domagając się zwolnienia braci, aresztowanych w czasie poniedziałkowej manifestacji w Lhasie oraz opuszczenia przez siły bezpieczeństwa terenu klasztoru.
Radio Free Asia twierdzi, że klasztory Drepung, Sera i Ganden zostały otoczone przez chińską policję i pozostają zamknięte dla turystów.
Dalajlama apeluje o niestosowanie siły
Duchowy przywódca Tybetańczyków Dalajlama XIV wyraził "głębokie zaniepokojenie" sytuacją w Tybecie i zaapelował do Chin o zaprzestanie stosowania "brutalnej siły" wobec protestujących.
- Te protesty są wyrazem głębokiego rozgoryczenia narodu tybetańskiego z powodu obecnych rządów - napisał dalajlama w oświadczeniu. - Apeluję więc do chińskiego kierownictwa o zaprzestanie używania siły i rozwiązanie kwestii narastającego do dłuższego czasu rozgoryczenia drogą dialogu z narodem tybetańskim - dodał.
UE apeluje, Waszyngton ubolewa
Przywódcy państw Unii Europejskiej zgromadzeni w Brukseli zaapelowali do Chin o powściągliwość w Tybecie. - Przewodnicząca UE Słowenia zaproponowała trójakapitowy tekst, który został przyjęty. Apelujemy w nim o powściągliwość i o uwolnienie zatrzymanych demonstrantów na rzecz Tybetu - powiedział minister spraw zagranicznych Francji Bernard Kouchner na konferencji prasowej.
- Bardzo jasno zażądaliśmy zagwarantowania poszanowania praw człowieka. Potępienie jest mocne i zostało wyrażone przez całą Radę UE i 27 państw członkowskich - zaznaczył.
Ubolewanie z powodu "napięć" w regionie wyraziły też Stany Zjednoczone. Rzecznik Białego Domu Gordon Johndro powiedział, że Chiny "powinny uszanować kulturę tybetańską i wieloetniczny charakter społeczeństwa". "
Jak przypomniał, prezydent George W. Bush "stale mówi, że Pekin powinien prowadzić dialog z dalajlamą". Piątkowe zamieszki to część protestów Tybetańczyków z okazji 49. rocznicy krwawo stłumionego powstania przeciwko okupacji chińskiej i ucieczce z kraju Dalajlamy XIV. Według miejscowych źródeł, klasztory w Lhasie i okolicach miasta w piątek były otoczone przez chińską milicję.
Źródło: Reuters, CNN, PAP, TVN24