Biały Dom potwierdził w piątek, że u członka personelu wiceprezydenta Mika Pence'a stwierdzono obecność koronawirusa. Jak donosiły media, spowodowało to opóźnienie piątkowego lotu wiceprezydenta do Iowa, a niektórzy pasażerowie Air Force Two musieli opuścić samolot.
Jak doniosła agencja Reuters, lot Pence'a został opóźniony o ponad godzinę i według doniesień prasowych niektórzy pasażerowie, którzy byli pracownikami kancelarii wiceprezydenta, mieli wysiąść przed wylotem. Według agencji zakażona osoba nie była na pokładzie samolotu oraz nie miała bezpośredniego kontaktu z wiceprezydentem ani prezydentem Donaldem Trumpem.
Portal CNN podał, że wiceprezydent był w drodze do Des Moines w Iowa, gdzie miał omawiać kwestie bezpieczeństwa zgromadzeń religijnych podczas pandemii COVID-19 z przedstawicielami lokalnych władz kościelnych. W planie było także spotkanie na temat dostaw żywności.
Przypadki koronawirusa w Białym Domu
Przypadek koronawirusa w otoczeniu Mika Pence’a jest kolejnym potwierdzonym zakażeniem w Białym Domu w ciągu ostatnich dwóch dni. Dzień wcześniej COVID-19 wykryto u żołnierza, służącego w siedzibie prezydenta USA, w związku z czym testom poddany został zarówno Donald Trump, jak również wiceprezydent Pence. Ich wynik był negatywny, a sam prezydent zapewnił, że "miał bardzo ograniczony kontakt" z zakażonym pracownikiem.
Donald Trump w wywiadzie dla telewizji Fox News powiedział, że nie miał testów na przeciwciała, ale prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości zostanie im poddany. Badania te pozwalają wykryć, czy dana osoba była zakażona. Jak dodał, w związku z przypadkami wirusa w Białym Domu, niektórzy członkowie personelu zaczęli nosić maseczki ochronne.
Prezydent zapowiedział, że będzie testowany każdego dnia. Dotychczas wszystkie jego badania dawały wyniki negatywne.
Po ponad miesiącu przebywania w Waszyngtonie Trump był we wtorek w Phoenix w Arizonie, gdzie w lokalnej fabryce pojawił się bez maseczki na twarzy. Kilka dni wcześniej, korzystając z dobrej pogody, udzielił wywiadu w Mauzoleum Abrahama Lincolna w centrum Waszyngtonu.
Koronawirus w USA
Od początku epidemii ponad 75,5 tysięcy Amerykanów zmarło z powodu COVID-19. Na ponad 8 mln przeprowadzonych testów w USA blisko 1,3 mln dało rezultat pozytywny - wynika z bilansu prowadzonego przez Uniwersytet Johnsa Hopkinsa w Baltimore.
Najnowsze szacunki ekspertów z Uniwersytetu Waszyngtońskiego w Seattle przewidują, że dopiero pod koniec maja dzienna liczba zgonów w USA ma spaść poniżej tysiąca. Zgodnie z ich prognozami do 4 sierpnia w Stanach Zjednoczonych umrze blisko 135 tys. zakażonych SARS-CoV-2.
Źródło: Reuters, CNN, PAP