"New York Times" ostrzega, że pandemia COVID-19 może doprowadzić do zmian znanych z science fiction, a rozwój amerykańskich miast jest zagrożony. Gazeta wspomina również o rosnącej popularności porodów domowych w związku z szerzeniem się koronawirusa. W Wielkiej Brytanii dziennikarze alarmują o brakach w sprzęcie ochronnym. O czym jeszcze piszą światowe media? Przegląd prasy zagranicznej przygotował Jacek Stawiski, redaktor naczelny TVN24 BiS.
Pandemia COVID-19 może spowodować, że w społeczeństwach nastąpi podział na tych, którzy są odporni na koronawirusa i będą mogli normalnie pracować i działać oraz na tych, którzy nie mają takich uprawnień – ocenia korespondent naukowy dziennika "New York Times" Donald McNeil. Jego przewidywania to spełnienie dystopijnych wizji rodem z literatury i kina science fiction.
Jak pisze "New York Times", w Chile mają być wydawane "karty odporności", które będą przyznawać więcej uprawnień tym, którzy przeszli chorobę i wytworzyli przeciwciała. Podobne plany mają Stany Zjednoczone i Niemcy. Eksperci przewidują, że jeśli wyzdrowiałym i odpornym pacjentom przyzna się przywileje, inni też będą chcieli z tego skorzystać, zakażając się koronawirusem, ryzykując zdrowie, a nawet życie swoje i bliskich.
"NYT": płonne nadzieje na szybki koniec pandemii
Donald McNeil w wywiadzie dla amerykańskiej stacji telewizyjnej PBS ostrzega też, że nadzieje na rychły koniec epidemii, wyjście z izolacji społecznej i zamrożenia gospodarki są płonne. Według jego wyliczeń nadal ok. 300 milionów Amerykanów jest nieodpornych na chorobę. Jeśli teraz - argumentuje dziennikarz naukowy - zostaną złagodzone przepisy o izolacji, to wkrótce znowu radykalnie wzrośnie liczba zakażeń. Wtedy może się okazać, że liczba zmarłych pacjentów w Stanach Zjednoczonych osiągnie dwa miliony.
Czytaj więcej w raporcie tvn24.pl: Koronawirus - najważniejsze informacje.
Zamknięcie i ograniczenia będą nam towarzyszyć do wynalezienia szczepionki i lekarstwa profilaktycznego, a rok czy półtora jako czas na znalezienie szczepionki to zbyt optymistyczna prognoza – uważa McNeil i podkreśla, że w samych tylko Stanach Zjednoczonych potrzebnych będzie 300 mln dawek szczepionki lub - w przypadku konieczności podwójnego szczepienia - 600 mln. Dziennikarz "New York Timesa" gasi też nadzieje, że gorące miesiące zabiją wirusa. Jak zauważa, w krajach, gdzie jest goręcej niż w Ameryce, epidemia trwa, a wirusy nie przejmują się temperaturą, jeśli znajdą organizmy, które są dla nich nowe i dają im możliwości rozwijania się.
Kryzys dotknie wielkie miasta
"New York Times" przewiduje też, że wielką niewiadomą w najbliższych latach będzie rozwój centrów wielkich miast amerykańskich, które kusiły turystów i biznes. Na przykład Nowy Jork był magnesem dla milionów ludzi, którzy albo osiedlali się w mieście, albo odwiedzali je ze względu choćby na kulturę na Broadwayu, znakomite restauracje czy bujne życie miejskie.
Dzisiaj to wszystko jest zagrożone. Bezrobocie w centrum metropolii wzrosło dwudziestokrotnie. O 90 procent spadła liczba podróżujących metrem. Miasto straci na podatkach prawie 7,5 miliarda dolarów od teraz do połowy przyszłego roku, ocenia "New York Times". Cytuje i optymistów, którzy zwracają uwagę, że metropolia odrodziła się po zapaści finansowej lat 70., po zamachach z 11 września 2001 r. i po kryzysie bankowym w 2008 r.
Wzrasta zainteresowanie porodami domowymi
Nowojorska gazeta zwraca uwagę, że wiele kobiet rezygnuje z porodu w szpitalach w obawie przed zakażeniem siebie i noworodka koronawirusem. Dlatego coraz popularniejsze stają się porody domowe, a wykwalifikowane do ich odbioru położne są obłożone zamówieniami. Także niektóre szpitale zniechęcają do własnych usług, ponieważ często ginekolodzy z klinik położniczych zostali przesunięci na oddziały zakaźne, by pomagać w leczeniu pacjentów z COVID-19.
Widząc ten trend, gubernator stanu Andrew Cuomo zdecydował, że powinny powstać centra porodowe, będące czymś pośrednim między domem a szpitalem. "New York Times" zauważa jednak, że takie placówki też mogą być miejscami zakażeń, jeśli personel medyczny nie będzie regularnie testowany na obecność koronawirusa.
Problemy brytyjskiej służby zdrowia
Brytyjskie media obszernie piszą o braku sprzętu i odzieży ochronnej w szpitalach na Wyspach. Coraz częściej stawiają pytania o realne przygotowanie kraju na przewidywane długie miesiące pandemii. Telewizja Channel 4 alarmuje, że kończą się zapasy leków zwiotczających mięśnie pacjenta przed podłączeniem go do respiratora. Stacja cytuje także ekspertów, którzy zwracają uwagę, że pacjenci, którzy byli poważnie chorzy na COVID-19 i znajdowali się długo na oddziałach intensywnej terapii, po wyzdrowieniu mogą jeszcze długie miesiące wymagać rehabilitacji, ponieważ będą mieć problemy zdrowotne nie tylko z płucami, ale także m.in. z utrzymaniem równowagi, mową, koncentracją i pamięcią. Dlatego przygotowywane są dla nich miejsca rehabilitacji, które do niedawna często służyły brytyjskim żołnierzom ciężko rannym w misjach zbrojnych.
W "New Scientist" jedna z ekspertek alarmuje, że rozmiary sprzętu ochronnego, w tym większości peleryn, gogli czy rękawic, są przewidziane dla mężczyzn, a przecież ochrona zdrowia w Wielkiej Brytanii jest zdominowana przez kobiety.
Weterynarze w walce z wirusem
Niemiecki "Spiegel" online informuje, że koalicja rządowa w tym kraju chce wprowadzić nowe ustawy o zwalczaniu pandemii, w których znajdą się przepisy nakazujące testowanie personelu i podopiecznych domów opieki. Projekt przewiduje także wprowadzenie masowych badań dla wszystkich, nawet jeśli nie mają symptomów choroby. Przepisy będą też nakładać na laboratoria obowiązek dokładnego raportowania informacji również o testach z wynikiem negatywnym. To wszystko ma pomóc w lokalizowaniu ognisk zakażeń. W przeprowadzaniu badań mają pomagać weterynarze.
We Francji, jak pisze dziennik "Le Figaro", weterynarze sami zgłaszają się na do pomocy ochronie zdrowia. Różne regiony różnie wykorzystują ich gotowość, ale szczególnie ceniony jest ich sprzęt, odzież ochronna czy respiratory, niejednokrotnie przekazywany do dyspozycji szpitali.
"Le Figaro" pisze też, że eksperci badają rozwój choroby wśród 1046 (na 1760) marynarzy lotniskowca Charles de Gaulle. Spośród zakażonych marynarzy 24 jest hospitalizowanych, dwóch znajduje się w stanie ciężkim, a 12 zostało poddanych terapii tlenowej. Dziennik pisze, że rozwój choroby w zamkniętej przez wiele dni grupie silnych i sprawnych mężczyzn może dać ważne wskazówki, jak w ogóle wirus rozszerza się w populacji.
Źródło: TVN24 BiS