Prawo przeciwko "reakcyjnej myśli". 15 lat obozu pracy, a nawet kara śmierci

Źródło:
PAP

W związku z chęcią wyparcia zagranicznych wpływów kulturowych z Korei Północnej władze tego kraju zaostrzyły przepisy, które przewidują 15 lat obozu pracy za oglądanie zagranicznych filmów i karę śmierci za posiadanie dużej ilości takich nagrań - podał w poniedziałek portal BBC. Surowo ukaranym można zostać także za ubiór czy fryzurę.

BBC określiło życie w Korei Północnej jako permanentny lockdown bez internetu i mediów społecznościowych, a jedynie z kilkoma kontrolowanymi przez państwo kanałami telewizyjnymi, które przekazują ludziom to, czego życzy sobie władza.

Biuro 39. Dewizowa skarbonka Kima. OGLĄDAJ W TVN24 GO >>>

Pjongjang surowo karze również za noszenie ubiorów czy fryzur inspirowanych modą z Korei Południowej, a nawet używanie slangu - twierdzi brytyjski nadawca, powołując się na ustalenia południowokoreańskiego serwisu Daily NK i relacje osób, którym udało się uciec z komunistycznego państwa.

Prawo przeciwko "reakcyjnej myśli"

Teraz przywódca kraju Kim Dzong Un zacieśnił kontrolę, wprowadzając nowe prawo przeciwko "reakcyjnej myśli". Przewiduje ono 15 lat obozu pracy za oglądanie zagranicznych filmów i karę śmierci za posiadanie dużej ilości takich nagrań.

BBC analizuje, że miliony ludzi w Korei Północnej chodzą prawdopodobnie głodne, a Kim chce się upewnić, że w dalszym ciągu będą karmieni starannie opracowaną propagandą i nie zobaczą życia przedstawianego w efekciarskich produkcjach filmowych Korei Płd., osadzonych w Seulu, jednym z najbogatszych miast Azji.

Oprócz zaostrzenia kar za posiadanie i oglądanie zagranicznych filmów Kim wezwał również do kampanii przeciwko "niesmacznemu, indywidualistycznemu i antysocjalistycznemu zachowaniu" wśród młodzieży. Dyktator chce powstrzymać zagraniczne wpływy w języku, fryzurach i ubraniach, określając je jako "niebezpieczne trucizny".

Według źródeł Daily NK troje nastolatków zostało wysłanych do obozu reedukacyjnego za noszenie fryzur inspirowanych gwiazdami południowokoreańskiej muzyki K-pop i podwinięcie spodni, by odsłaniały kostki.

"Najgorsza sytuacja w historii"

Komentatorzy wiążą zaostrzenie przepisów z pogorszeniem sytuacji w kraju. Z powodu pandemii COVID-19 władze zamknęły granicę z Chinami, co zmniejszyło dwustronny handel niemal do zera, pogłębiając zapaść gospodarczą reżimu. Kim przyznał w tym roku, że mieszkańcy Korei Północnej mierzą się z "najgorszą sytuacją w historii".

Czoi Dzong Hun, który w 2020 roku zbiegł z Korei Północnej przez granicę do Korei Południowej, ocenił, że "im cięższe czasy, tym surowsze stają się przepisy prawa i kary".

Według Czoia władze Korei Północnej walczyły z zagranicznymi filmami już na początku obecnego stulecia, ale z czasem kary stawały się coraz surowsze. "Na początku skazywano na rok w obozie pracy, potem to się zmieniło na trzy lata. Obecnie ponad 50 procent młodych ludzi w obozach pracy siedzi tam za korzystanie z zagranicznych środków masowego przekazu" - ocenił zbieg z Korei Północnej.

"Chcieliśmy wiedzieć, co dzieje się w świecie"

BBC podało, powołując się na anonimowe źródła, że niektóre obozy więzienne w Korei Północnej zostały w ubiegłym roku powiększone, a zdaniem Czoia zaostrzenie przepisów przynosi skutki. Podkreślił on, że w czasach głodu skazanie na obóz pracy może być druzgocące dla całej rodziny.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO

Inny zbieg z Korei Północnej, Kim Geum Hiok, miał 16 lat, gdy w 2009 roku został zatrzymany za przekazanie koledze płyt z południowokoreańską muzyką przemyconych z Chin. Przez cztery dni był bity i nie pozwalano mu spać, ale później jego należącemu do krajowej elity ojcu udało się przekupić strażników, by go wypuścili.

Zdaniem BBC przy obecnych zaostrzonych przepisach byłoby to prawie niemożliwe, podobnie jak ucieczka do Korei Płd.

"Musieliśmy tyle ryzykować, by oglądać te filmy, ale nikt nie może zwalczyć naszej ciekawości. Chcieliśmy wiedzieć, co dzieje się w świecie na zewnątrz" – powiedział Hiok.

Granica między Koreami PAP/REUTERS

Poznanie prawdy o własnym kraju zmieniło jego życie. "Na początku nie mogłem uwierzyć (w opisy Korei Północnej - red.). Myślałem, że ludzie na Zachodzie kłamią. Wikipedia kłamie, jak mogłem w to wierzyć? (…) Więc obejrzałem wiele filmów dokumentalnych o Korei Północnej, przeczytałem wiele artykułów. I wtedy zdałem sobie sprawę, że są prawdziwe, bo to, co mówili, miało sens" – powiedział Hiok, który mieszka obecnie w Seulu.

Według Czoia mieszkańcy Korei Północnej mają w sercu żal, ale nie jest on ukierunkowany. "To poczucie krzywdy bez kierunku. Jestem załamany, że nie rozumieją tego, nawet gdy im mówię. Potrzeba kogoś, by ich obudził, uświadomił" – powiedział zbieg.

Autorka/Autor:pp/kab

Źródło: PAP