W poniedziałkowy wieczór na ul. Twerskiej i Placu Czerwonym w Moskwie odbywała się próba defilady wojskowej. Na oczach setek widzów, oglądających przejeżdżające czołgi, trzech młodych mężczyzn pobiło i skopało młodą kobietę. Nikt nie zareagował. Wezwana na miejsce policja była bezradna i przez kilkadziesiąt minut nie potrafiła zatrzymać mężczyzn, którzy grozili pobitej kobiecie śmiercią i odgrażali się, że policjanci poniosą konsekwencje za "nękanie" ich.
Ulicą Twerską w Moskwie szła Jelena Graczowa - menadżer i producent muzyczny, współpracująca z wieloma rosyjskimi gwiazdami, m.in. popularną poetką i aktorką Wierą Połozkową.
Na oczach tłumu
W tym czasie przez centrum Moskwy przejeżdżały wozy bojowe, czołgi, maszerowali żołnierze, ćwiczący przed defiladą z okazji Dnia Zwycięstwa.
W okolicy ul. Twerskiej 7 w stronę Graczowej szło trzech młodych mężczyzn. Jeden z nich szturchnął kobietę. Gdy zwróciła mu uwagę, uderzył ją w twarz. Gdy Graczowa zagroziła, że wezwie policję, zaczęli okładać ją rękoma i kopać. Tuż obok stali ludzie, którzy oglądali próbę defilady. Nie reagowali na pobicie.
Dopiero po kilku minutach jedna ze stojących obok kobiet wezwała policję. Gdy funkcjonariusze przybyli na miejsce, mężczyźni zlekceważyli ich, grożąc kobiecie śmiercią i nadal ją kopiąc. Jeden z napastników kopnięciem wytrącił jej z rąk telefon komórkowy, którym zaczęła nagrywać całe zajście. Z ich słów wynikało, że pracują w policji albo strukturach siłowych.
Bezradna policja
Policjanci przez dłuższy czas odmawiali zatrzymania mężczyzn, którzy pobili Graczową. Z jej słów wynika, że na miejsce zdarzenia przybyło kilka patroli. Mimo to, na oczach policjantów, napastnicy wciąż zachowywali się agresywnie: kopali kobietę, pluli na nią i grozili: "Zdechniesz".
W międzyczasie mężczyźni zdążyli wejść do pobliskiej restauracji i zamówić tam alkohol, nie przejmując się obecnością policji i nagrywającej ich zachowanie Graczowej.
Dopiero po godzinie od zajścia policjanci zdecydowali się zawieźć na posterunek zarówno napastników, jak i poszkodowaną.
"Dopadniemy cię"
Po przewiezieniu na posterunek policjanci... pozostawili kobietę sam na sam z napastnikami w pokoju. Miała tam oczekiwać na dyżurnego, który przyjmie zgłoszenie.
Mężczyźni znów grozili kobiecie, że "dopadną ją pod klatką domu", gdy nie będzie miała kamery.
Jelena Graczowa ma siniaki, otarcia i ślady pobicia na twarzy i ciele. Zaalarmowanym mediom powiedziała, że policjanci sprawiali wrażenie kompletnie bezradnych. Mężczyźni obrażali i wyzywali policjantów, którzy nie reagowali na te słowa.
Według informacji, jakie przekazali Jelenie Graczowej jej znajomi, nad ranem napastnicy zostali wypuszczeni z posterunku.
Kobieta złożyła na policji doniesienie o popełnieniu przestępstwa.
Autor: asz\mtom\kwoj / Źródło: snob.ru, Dożd' TV, Radio Swoboda