|

Putin uznał separatystów w Donbasie. Ukraińcy szykują "hybrydową odpowiedź"

W Donbasie może wybuchnąć nowa wojna. Tym razem nie tylko z prorosyjskimi separatystami, ale także z rosyjskimi żołnierzami, którzy tam "oficjalnie" wkroczą. Władimir Putin uznał samozwańcze republiki w Doniecku i Ługańsku i chce wysłać w strefę konfliktu "siły pokojowe". Ukraińcy nie zamierzają czekać z założonymi rękami. Zapisują się do oddziałów obrony terytorialnej, by wesprzeć armię w walce z agresorem.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Serhij Ohorodnyk (podpułkownik) mieszka w Kijowie, jest rezerwistą 112. odrębnej brygady obrony terytorialnej ukraińskiej stolicy. W obronie terytorialnej od 2019 roku. Motywacja była prosta: chciał przystąpić do konkretnego oddziału, aby w razie mobilizacji nie tracić czasu na przydział do nieznanej jednostki. - Chciałem być w miejscu, które znam, gdzie mam znajomych, gdzie nawiązałem kontakty - wspomina w rozmowie z nami Ohorodnyk.

Ćwiczenia rezerwistów 112. brygady odbywają się kilka razy w miesiącu, zwykle na obrzeżach Kijowa. Jednym z takich miejsc jest teren niedobudowanej fabryki. W szkoleniach uczestniczą mężczyźni i kobiety. Mają broń, hełmy i ochronne kamuflaże. Przemieszczają się ostrożnie, grupami, między ruinami. Ustawiają punkty kontrolne i punkty ostrzału, "zaminowują przejścia" w opuszczonych halach nieczynnego zakładu, wyszukują i neutralizują "grupy sabotażowe" wroga.

Ohorodnyk wspomina jedno z pierwszych swoich ćwiczeń, na początku sierpnia zeszłego roku. Z komendy wojskowej zadzwonili miesiąc wcześniej z pytaniem, jakie ma plany na sierpień. W planach był urlop, a spotkanie szkoleniowe - jak twierdzi nasz rozmówca - do tego się nadawało: świeże powietrze, starzy znajomi z brygady, zawarcie nowych znajomości, możliwość sprawdzenia swoich umiejętności.

Mieszkańcy dzielnicy Miński Masyw w Kijowie obserwowali wówczas z okien wieżowców "odparcie ataku konwencjonalnego wroga na północne obrzeża miasta". Rezerwiści ćwiczyli także ochronę kluczowych obiektów i komunikacji miasta przy ulicy Przemysłowej i bronili przed "atakiem dywersantów" miejscową elektrociepłownię.

29 brygad, 150 batalionów

Obecnie w Ukrainie sformowano 29 brygad obrony terytorialnej. Powstały w każdym obwodzie, a także w większych miastach: Kijowie, Charkowie, Odessie, Lwowie i Dniprze (dawniej Dnipropetrowsk).

W brygadach jest 150 batalionów. Powstają także ochotnicze formacje wspólnot terytorialnych, wchodzące w skład sił obrony terytorialnej. W skład brygady wchodzi kilka batalionów, formowanych w dużych miastach, w których mieszka powyżej 900 tysięcy mieszkańców. Ale są także mniejsze miejscowości oraz wsie. Tam mieszkają ludzie, którzy chcą przystąpić do oddziałów ochotniczych. W tym celu muszą się spotkać z lokalnymi władzami, uzgodnić z nimi kandydaturę swojego dowódcy i przesłać ją do zatwierdzenia wyżej.

Chętnych do obrony kraju jest coraz więcej - ale formalności - jak relacjonowały ukraińskie media - są nadal skomplikowane. Biurokracja jak wszędzie. Ohorodnyk się z tym nie zgadza. Jak twierdzi, do obrony terytorialnej można się zapisać w ciągu tygodnia.

- W aplikacji rządowej Dija [umożliwia posługiwanie się dokumentami w formie cyfrowej i korzystanie z niektórych usług państwowych - red.] można już wcześniej zamówić zaświadczenie MSW o niekaralności. Potrzebne będą także wizyty u kilku lekarzy, analizy krwi, wykonana fluorografia i kardiogram. Z wynikami badań należy się zgłosić do komisji lekarskiej, która wyda opinię o przydatności do służby w rezerwie obrony terytorialnej. A potem jest podpisanie kontraktu. Czy to jest takie trudne? - pyta Ohorodnyk.

Do obrony terytorialnej mogą się zapisać Ukraińcy w wieku 18-60 lat. Ci, którzy nie służyli w wojsku, muszą złożyć przysięgę. Kandydatury osób, na których ciążą wieloletnie wyroki za popełnienie ciężkich przestępstw, zostaną odrzucone.

Do zadań obrony terytorialnej należy między innymi "reagowanie i podejmowanie działań w celu obrony terytorium i ochrony ludności na określonym obszarze do czasu rozmieszczenia zgrupowania wojsk, udział we wzmacnianiu ochrony granicy państwowej, a także udział w akcjach ratowniczych w czasie sytuacji nadzwyczajnych i klęsk żywiołowych".

Jak mówił dziennikarzom mniej urzędowym językiem generał jednej z brygad obrony terytorialnej, głównym zadaniem jest "nie zginąć w pierwszej bitwie, a później wróg będzie miał do czynienia z profesjonalnym wojskiem".

W brygadzie obrony terytorialnej są oficerowie i żołnierze, którzy na co dzień odpowiadają za szkolenia i inne kwestie związane z funkcjonowaniem jednostki. Rezerwiści prowadzą na co dzień zwykłe życie. Są prawnikami, lekarzami nauczycielami. Ile dostają za udział w szkoleniach i gotowości do obrony kraju? Tego nasi rozmówcy nie chcą ujawniać.

Z ukraińskich mediów dowiadujemy się, że rezerwiści otrzymują pieniądze między innymi za dobę, kiedy odbywają się szkolenia (300 do 900 hrywien w zależności od stopnia wojskowego, czyli od 42 do 126 złotych). Jest także jednorazowa "zachęta pieniężna", która w styczniu stanowiła od 1,6 tys. hrywien do 3,1 tysiąca, czyli od 224 do 434 złotych.

Drewniane karabiny 

Na zdjęciach, publikowanych przez ukraińskie i zachodnie agencje, cywile biorący udział w ćwiczeniach sił obrony terytorialnej często mają drewniane karabiny, co zostało skrzętnie odnotowane i wyśmiane w rosyjskich propagandowych mediach. - Nie możemy dać tym ludziom prawdziwej broni. Oni chcą jednak zdobyć przynajmniej podstawową wiedzę i umiejętności, dlatego szukamy innego rozwiązania - tłumaczył w rozmowie z ukraińskimi dziennikarzami Serhij Sobko, zastępca dowódcy sztabu sił obrony terytorialnej Ukrainy.

Użycie karabinów, choć drewnianych, pozwala podszkolić technikę trzymania w rękach broni i zajmowania pozycji podczas strzelania. - To, z kolei, jest oznaką, że ludzie będą czynić opór - dodał Sobko. I przekaz idzie w świat, także rosyjski.

Członkowie ochotniczych formacji wspólnot terytorialnych mogą używać do ćwiczeń także własnej broni myśliwskiej. - Zgodnie z prawem w Ukrainie każda zdrowa psychicznie osoba powyżej 25. roku życia może otrzymać pozwolenie na broń myśliwską. Niektóre jej modele są lepsze od wojskowej broni strzeleckiej. Dlatego nie ma z tym problemu - twierdzi Ohorodnyk.

W czasie szkoleń ci, którzy nie mieli żadnego doświadczenia z wojskiem, są zwani żartobliwie "rekrutami" i trafiają zazwyczaj do osobnej grupy.

Narodowy sprzeciw uregulowany ustawą 

Obrona terytorialna w Ukrainie nie jest nową strukturą. Jej bataliony były formowane, zanim Rosja zaanektowała ukraiński Krym i zanim wybuchł konflikt zbrojny z prorosyjskimi separatystami w Donbasie w kwietniu 2014 roku. Wówczas były to jednostki mobilizacyjne. Nie istniały w czasie pokoju. Były formowane z poborowych.

Po aneksji Krymu i wybuchu wojny w Donbasie w kwietniu 2014 roku władze w Kijowie ogłosiły powszechną mobilizację poborowych do sił obrony terytorialnej. Kiedy sytuacja na wschodzie Ukrainy się zaostrzyła, a ukraińscy wojskowi musieli stawiać czoła nie tylko separatystom, ale także rosyjskiej armii (władze w Moskwie zaprzeczały wówczas, że rosyjscy żołnierze walczą w Donbasie), sformowane bataliony zostały podporządkowane dowódcy ATO (operacji antyterrorystycznej wymierzonej przeciwko separatystom) i wysłane na obszary działań bojowych. Zabezpieczały tyły wojsk i przeciwdziałały rosyjskim dywersjom.

1 stycznia tego roku parlament Ukrainy poparł przepisy o narodowym sprzeciwie. Najważniejszą zmianą, która została wprowadzona, jest wysyłanie sił obrony terytorialnej na obszar działań bojowych. Od teraz są one odrębnym rodzajem sił zbrojnych. Ma to ogromne znaczenie w sytuacji zagrożenia nową wojną w Donbasie z powodu decyzji prezydenta Rosji Władimira Putina, który uznał separatystów w Doniecku i Ługańsku i chce w strefie konfliktu zaprowadzić "porządek" z udziałem "sił pokojowych". Od miesięcy w Ukrainie utrzymuje się także niezwykłe napięcie z powodu wielu tysięcy rosyjskich żołnierzy zgromadzonych w pobliżu granic kraju.

Opór stawiany w każdym domu

Dowódca sił zbrojnych Ukrainy Walerij Załużny chciałby, aby siły obrony terytorialnej liczyły "od półtora do dwóch milionów dobrze zmotywowanych obywateli, którzy chcą chronić swój dom, rodzinę, kraj".

- Celem jest stawianie oporu w każdym mieście i wsi, na każdej ulicy i w każdym domu - mówił Załużny w Charkowie, gdzie odbywało się posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy (RNBiO) zwołane z powodu grożącego niebezpieczeństwa ze strony Rosji.

O dwóch milionach mówił także sekretarz RNBiO Ołeksij Daniłow. Jak twierdził, "siły obrony terytorialnej kraju mają być zwiększone do dwóch milionów ludzi, gotowych do obrony kraju w razie takiej konieczności".

Czy te oczekiwania się ziszczą? - Brygady obrony terytorialnej w czasach pokoju mają liczyć 10 tysięcy ludzi, w sytuacji zagrożenia - ponad 130 tysięcy. Kiedy Daniłow mówił o dwóch milionach, prawdopodobnie miał na myśli cały system narodowego oporu. Nie mam jednak uprawnień do komentowania jego słów - odpowiada na to pytanie Ohorodnyk.

Trudno stawiać prognozy, w rzeczywistości jednak liczba chętnych, którzy chcą wstąpić do szeregów obrony terytorialnej, stale rośnie.

- W naszym mieście codziennie mamy 10-15 chętnych, w Kijowie są ich zapewne setki - twierdzi w rozmowie z nami Witalij, starszy sierżant rezerwy 136. batalionu obrony terytorialnej w Browarach. Jak mówi, argumentacja w wielu przypadkach jest podobna: ludzie nie chcą bezczynnie czekać na ewentualnie nadejście wroga, próbują coś robić, wtedy nie myślą o strachu. Jest jeszcze jeden istotny powód: Ukraińcy obecnie "są bardzo obrażeni na Rosjan".

110-tysięczne Browary są położone w pobliżu Kijowa. Do ukraińskiej stolicy jest zaledwie 20 km, wiele osób dojeżdża tam do pracy.

"Klientów jest coraz więcej". Tomasz Kanik rozmawiał ze sprzedawcą broni w Kijowie
Źródło: TVN24

Dalekosiężna degradacja

Przed pierwszym wybuchem konfliktu w Donbasie ukraińska armia - jak twierdzą eksperci w Kijowie - doznała największego upadku od czasów uzyskania przez Ukrainę niepodległości. W 2013 roku ówczesny prorosyjski prezydent Wiktor Janukowycz (obalony w wyniku prozachodnich protestów, znalazł schronienie w Rosji) podpisał budżet, gdzie na armię przeznaczono niecały jeden procent PKB (w Polsce to 2,2 procent).

Plany dotyczące dalszej degradacji wojska były "dalekosiężne". Za czasów Janukowycza zredukowano pięć brygad rakiet przeciwlotniczych, 12 pułków rakiet przeciwlotniczych zostało rozwiązanych.

W 2013 roku liczba żołnierzy w wojskach lądowych wynosiła 57 tysięcy. Obecnie liczba ukraińskich żołnierzy przekracza 200 tysięcy, z czego w wojskach lądowych - ponad 140 tysięcy.

W lutym tego roku prezydent Wołodymyr Zełenski podpisał dekret o wzmocnieniu zdolności obronnych Ukrainy: liczba żołnierzy w siłach zbrojnych do 2025 roku ma wzrosnąć o kolejne 100 tysięcy. W przyszłorocznym budżecie wydatki na sektor bezpieczeństwa i obrony mają sięgnąć prawie 6 procent PKB.

Rzeczywistość przy granicy z Rosją

"Narodowy opór" w Ukrainie powstaje, ale w każdym regionie to wygląda inaczej. - Mieszkamy przy granicy z Rosją. Od skrajnej wsi naszej gminy jest do niej zaledwie dziesięć kilometrów. Dlatego lepiej niż ktokolwiek zdajemy sobie sprawę, że możemy się znaleźć na pierwszej linii militarnej agresji - mówił burmistrz miasta Trościaniec w obwodzie sumskim Jurij Bowa.

Jego zdaniem obecny stopień gotowości sił obrony terytorialnej, o którym mówią władze w Kijowie, jest "daleki od ideału", a zagrożenie ze strony Rosji jest coraz bardziej realne. - Chciałbym zobaczyć na miejscu uzbrojony po zęby oddział, ale tak nie jest. W pobliskiej Ochtyrce batalion niby istnieje, ale nie jest gotowy do wykonywania swoich zadań. Sztab nie działa, bo nie ma odpowiedniego pomieszczenia. Ciągle nie wiemy, w jaki sposób możemy realnie pomóc obronie terytorialnej. Im szybciej to zostanie rozwiązane, tym będzie lepiej dla nas wszystkich - przekonywał.

Konflikt w Donbasie
Konflikt w Donbasie
Źródło: PAP

Po dekretach Putina

- Obrona terytorialna to realna siła. To także ludzie, którzy najlepiej znają swoje tereny, sąsiadów i nie chcą dopuścić do destabilizacji sytuacji tam, gdzie mieszkają. W 2014 roku to właśnie oddziały obrony terytorialnej w kilku miastach obwodu ługańskiego uniemożliwiły rosyjskim "turystom" z obwodu rostowskiego przejęcie siedzib władz lokalnych. Jesteśmy hybrydową odpowiedzią na wojnę hybrydową Rosji, którą prowadzi przeciwko Ukrainie od prawie ośmiu lat i która może się nasilić - twierdzi Serhij Ohorodnyk. Przekonuje także, że armia ukraińska jest obecnie silniejsza niż kiedykolwiek. 

- Mamy poparcie cywilizowanego świata. A Polska, jak nikt inny, rozumie, że utrata Ukrainy może oznaczać upadek systemu bezpieczeństwa NATO i bezpośrednie zagrożenie dla niej samej. Tylko wspólnymi siłami możemy obronić naszą wolność i suwerenność - zaznacza.

Witalij twierdzi, że w ewentualnym starciu z rosyjskim agresorem Ukraina ma teraz znacznie większe szanse. Przypomina, że osiem lat temu chodziło nie tyle o potencjał i możliwości militarne, ile o to, że nikt, tak naprawdę, nie był przygotowany do prawdziwej walki. Kiedy po wybuchu konfliktu zbrojnego w Donbasie została ogłoszona mobilizacja, było już właściwie za późno.

Prezydent Wołodymyr Zełenski nie chce popełnić podobnych błędów. Po podpisaniu przez Putina dekretów o uznaniu separatystów w Donbasie, wydał własny. O powołaniu do wojska żołnierzy rezerwy. - Musimy zwiększyć gotowość armii w związku z wszelkimi możliwymi zmianami w środowisku operacyjnym - uzasadniał ukraiński przywódca. Mobilizacja na razie nie została ogłoszona.

Czytaj także: