Ponad 700 amerykańskich dyplomatów będzie zmuszonych opuścić Rosję – ujawnił rosyjski dziennik "Kommiersant". W piątek MSZ w Moskwie ogłosiło, że od 1 września liczba pracowników przedstawicielstw dyplomatycznych USA ma zostać zrównana z liczbą personelu rosyjskiego w placówkach w Stanach Zjednoczonych.
"Departament Stanu USA będzie zmuszony zmniejszyć liczbę pracowników swojej ambasady w Moskwie, a także konsulatów w Rosji o ponad 700 osób" – napisał w sobotę dziennik "Kommiersant", powołując się na kilka źródeł dyplomatycznych w Moskwie.
"Uprzejmi ludzie"
W piątek Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji poinformowało, że od 1 września liczba pracowników przedstawicielstw dyplomatycznych Stanów Zjednoczonych ma zostać zrównana z liczbą personelu rosyjskiego w placówkach w USA, czyli wynieść 455 osób.
Rzeczniczka rosyjskiej dyplomacji Maria Zacharowa napisała na swoim profilu na Facebooku, że w rosyjskim MSZ "pracują uprzejmi ludzie, którzy - nie chcąc wyrzucać amerykańskich dyplomatów - grzecznie zaproponowali im, by sami opuścili Rosję".
Zacharowa poinformowała, że w ten sposób nawiązała do pytania niemieckiego dziennikarza, który zapytał ją, czy amerykańscy dyplomaci będą wyrzucani z Federacji Rosyjskiej.
Ambasada traci dostęp do magazynów
MSZ Rosji poinformowało również, że od sierpnia ambasada Stanów Zjednoczonych ma stracić dostęp do magazynów w Moskwie, a także ośrodka wypoczynkowego na jej przedmieściach.
Moskwa podjęła te kroki w odpowiedzi na decyzję amerykańskiego Senatu w sprawie zaostrzenia sankcji wobec Rosji.
"Strona amerykańska już wcześniej otrzymała ostrzeżenie w sprawie przygotowywanych środków odwetowych. Dotyczy to zarówno ograniczeń nałożonych na własność, jak i zrównanie personelu dyplomatycznego. W Waszyngtonie o tym wiedzieli, nie chcieli jednak temu zapobiec" – podkreślił jeden z rozmówców "Kommiersanta".
W grudniu 2016 roku ówczesny prezydent USA Barack Obama podjął decyzję o wyrzuceniu 35 rosyjskich dyplomatów z Waszyngtonu i San Francisco, a także o zajęciu dwóch rosyjskich ośrodków wypoczynkowych w Nowym Jorku i nieopodal Waszyngtonu. Decyzja była reakcją na doniesienia o ingerencję Rosji w ubiegłoroczne wybory prezydenckie w USA, które wygrał Donald Trump.
Autor: tas/tr / Źródło: Kommiersant, PAP