Na ulicach Sacramento doszło do kolejnej demonstracji po tym, jak w połowie marca policja zastrzeliła tam nieuzbrojonego mężczyznę. W trakcie protestu doszło do potrącenia jednej osoby.
Czarnoskóry Stephon Clarke zginął na posesji swojej babci. Policjanci otworzyli do niego ogień myśląc, że trzyma w ręku broń. Okazało się, że był to telefon komórkowy. Funkcjonariusze pojawili się na miejscu reagując na zgłoszenie o wybijaniu okien w samochodach zaparkowanych w tej okolicy.
"Kopali w radiowóz"
W sobotę na ulice stolicy Kalifornii wyszło 150 osób. W pewnym momencie tłum otoczył dwa patrolujące okolicę radiowozy. "Krzyczący ludzie kopali i uderzali rękami w samochód" - napisano w oświadczeniu policji.
W trakcie zamieszania doszło do potrącenia jednej osoby.
"Radiowóz jechał z małą prędkością. W pewnym momencie doszło do kolizji z jednym z protestujących, który znalazł się na drodze" - dodano w oświadczeniu. W rozmowach z lokalnymi mediami uczestnicy demonstracji relacjonowali, że samochód po zdarzeniu nie zatrzymał się.
Według wstępnych ustaleń, poszkodowaną jest 61-letnia kobieta, regularna uczestniczka posiedzeń rady miasta Sacramento. Do szpitala zabrali ją funkcjonariusze straży pożarnej. Okazało się, że doznała jedynie "drobnych" obrażeń.
Strzelali w plecy
W kilkanaście dni od śmierci 22-latka w Sacramento doszło już do kilku mniejszych lub większych protestów. Demonstranci chcą zwrócić uwagę na temat dyskryminacji i uprzedzeń w amerykańskim systemie sądownictwa. W sobotę na czele tłumu stanął były zawodnik koszykarskiej ligi NBA - Matt Barnes.
Clarke osierocił dwójkę dzieci. W sumie został postrzelony przez interweniujących policjantów osiem razy. Jak wykazała sekcja zwłok, większość kul znaleziono w jego plecach.
Autor: TG / Źródło: Reuters