Kirgistan wybiera parlament


W Kirgistanie, jednej z byłych republik dawnego ZSRR, trwa głosowanie w wyborach parlamentarnych. Największe szanse na wygraną ma ugrupowanie powiązane z prezydentem Kurmanbekiem Bakijewem, krytykowanym przez opozycję za ograniczanie demokracji.

Tegoroczne przedterminowe wybory do jednoizbowego parlamentu (Żogorku Kenesz) przebiegają według nowej ordynacji wyborczej i konstytucji, zatwierdzonych w październikowym referendum. Sama 90-osobowa izba będzie liczyć 15 posłów więcej niż poprzednio.

2,7 mln obywateli uprawnionych do głosowania w tym środkowoazjatyckim kraju głosować będzie na listy partyjne, a nie jak dotychczas w jednomandatowych okręgach wyborczych. Krytycy zmian w ordynacji wyborczej są zdania, że utrudni to ugrupowaniom opozycyjnym zdobycie miejsc w parlamencie.

Żeby znaleźć się w izbie ustawodawczej partia musi zebrać nie mniej niż pięć proc. głosów w skali kraju i nie mniej niż 0,5 procenta w każdym z siedmiu regionów i w dwóch największych miastach: Biszkeku i Osz. Premiera wyłoni partia, która zbierze ponad 50 proc. głosów. W wyborach startuje 12 ugrupowań.

Wynik prawie pewny

Obserwatorzy zgodnie zapowiadają, że zwycięstwo odniesie blok Ak Żoł (Jasna Droga) prezydenta Kurmanbeka Bakijewa, krytykowanego przez opozycję za ograniczanie demokracji. W szeregach opozycji największe szanse ma prawdopodobnie Socjalistyczna Partia "Ojczyzna" (Ata Meken) Omurbeka Tekebajewa.

Niedzielne wybory w Kirgistanie, państwie o dużych bogactwach naturalnych, położonym w ważnym strategicznie punkcie Azji, śledzi ponad 500 zagranicznych obserwatorów, w tym 270 z OBWE.

Społeczność międzynarodowa ma nadzieję, że Kirgistan potwierdzi swą dotychczasową reputację kraju bardziej liberalnego od swych czterech środkowoazjatyckich sąsiadów powstałych również po rozpadzie ZSRR - Uzbekistanu, Kazachstanu, Tadżykistanu i Turkmenistanu.

Demokracje wciąż w powijakach

Goszczący na swym terytorium zarówno amerykańskie jak i rosyjskie bazy wojskowe Kirgistan utracił wewnętrzną stabilność polityczną w marcu 2005 roku, kiedy to w wyniku masowych protestów po wyborach uznanych za sfałszowane odsunięty został od władzy wieloletni prezydent Askar Akajew, a jego miejsce zajął Bakijew.

W październiku b.r. obecny prezydent rozwiązał wybraną w 2005 roku w budzących wiele kontrowersji wyborach izbę, zdominowaną przez deputowanych z epoki Akajewa i będącą stałym źródłem napięć politycznych. Bakijew zadeklarował odejście od wcześniejszych, niedemokratycznych praktyk i przeprowadzenie tym razem w pełni wolnych i uczciwych wyborów.

Jednak opozycja zarzuca mu pustosłowie i prowadzenie kampanii uciszania jej oraz faworyzowania sojuszników z Ak Żoł, z jednoczesnym nadużywaniem władzy. - Jest to nowe deja vu: wszystko jest tak jak w 2005 roku - powiedział tuż przed wyborami Ałmazbek Atambajew, szef opozycyjnej Partii Socjaldemokratycznej, nawiązując m.in. do masowych protestów i rozruchów w burzliwym 2005 roku.


Źródło: PAP, tvn24.pl