Kilkadziesiąt ofiar zamachu


Co najmniej 28 osób zginęło w zamachach samobójczych w Somalii. Celem ataków byli przedstawiciele władz, ale ofiarami są przypadkowi cywile.

Pierwszy zamach miał miejsce w mieście Hargeisa w północnym Somalilandzie, somalijskiej prowincji, która ogłosiła nieuznawaną przez nikogo niepodległość.

Trzech zamachowców-samobójców zaatakowało pałac miejscowego prezydenta, siedzibę Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP) oraz ambasadę Etiopii. Większość ofiar śmiertelnych zginęła w tym ostatnim zamachu. Prezydent Somalilandu nie ucierpiał. Zabity został natomiast jeden z jego doradców.

Drugi zamach w Puntlandzie

Do dwóch zamachów doszło też w Bosasso w sąsiednim autonomicznym regionie Puntland. Zamachowcy-samobójcy wysadzili tam w powietrze samochody na terenie siedziby służb wywiadowczych Puntlandu.

Do zamachów na razie nikt się nie przyznał, ale rebelianci islamscy przypuszczali w ostatnich miesiącach ataki na wspierany przez Zachód rząd somalijski.

Uda się zjednoczyć upadłe państwo?

Środowe zamachy nastąpiły w momencie, gdy przedstawiciele somalijskiego rządu prowadzą w Nairobi rozmowy z szefami władz regionalnych. Mogadiszu próbuje scalić państwo, które od 20 lat praktycznie nie istnieje i utrzymuje się tylko dzięki międzynarodowym interwencjom.

Źródło: PAP