Bardziej niż opozycji parlamentarnej, Jarosław Kaczyński boi się ulicy, dlatego uznaje za głównego wroga Komitet Obrony Demokracji – pisze portal magazynu Politico. Agencja Bloomberg zastanawia się zaś, czy w Warszawie dojdzie wkrótce do zmiany na stanowisku premiera, a brytyjski "Guardian" analizuje sympatie polityczne Polaków w Londynie, gdzie 5 maja mieszkańcy wybiorą burmistrza. Tak #PisząoPolsce i Polakach.
Jarosław Kaczyński nie zajmuje się zbytnio rozbitą opozycją parlamentarną, atakuje za to "ruch prowadzony przez jawnie apolitycznego fana motocykli z kokiem" – Mateusza Kijowskiego – pisze Politico. Kijowski określony w artykule mianem "hipstera", wyprowadził w ostatnich miesiącach na ulice "1,5 miliona ludzi", którzy stali się częścią "ruchu społecznego oporu". W niespełna rok stał się "najbardziej widoczną twarzą opozycji".
Po wyborach parlamentarnych i szybkim zajęciu się przez PiS kwestią Trybunału Konstytucyjnego, Komitet Obrony Demokracji mógł powstać, skupiając wokół siebie niezadowolonych obywateli. Zorganizował się przez media społecznościowe, ale w ostatnich dniach listopada na ulicach dowodził nim już Kijowski – "najbardziej charyzmatyczny przywódca" spośród wielu działaczy społecznych, którzy teraz w nim uczestniczą.
Początkowo w marszach KOD-u uczestniczyli politycy opozycji, w tym Platformy Obywatelskiej, która do jesieni u.b roku rządziła wcześniej osiem lat, ale ostatnio jest ich mniej – zauważa Politico.
Tymczasem Kijowski próbuje "szukać pomocy" na Zachodzie i ostatnio "z funduszy, jakie zebrał KOD", poleciał do Waszyngtonu, by tam rozmawiać z grupą senatorów i ich doradców o sytuacji w Polsce.
Kijowski mówi, że chce stworzyć "wyspy dla społeczeństwa obywatelskiego w Polsce", tak by przetrwało ono kolejne 3,5 roku do wyborów parlamentarnych. Sam nie zamierza zmieniać KOD-u w "tradycyjną partię polityczną", bo chodzi mu o "oddolne budowanie świadomości, zaufania i przekonania wśród obywateli", że warto się "spotykać, rozmawiać i organizować" walcząc o demokrację.
Kaczyński myśli o przejęciu steru?
Agencja Bloomberg przygląda się tymczasem poglądom na politykę wewnętrzną Jarosława Kaczyńskiego i analizuje jego wywiad udzielony tygodnikowi "wSieci". "Nieugięty pod międzynarodową presją, jakiej Polska w czasach postkomunizmu nie doświadczyła", Kaczyński stwierdził, że "rząd musi przyspieszyć" z reformami – zauważa Bloomberg.
Agencja pisze, że lider Prawa i Sprawiedliwości mówi o swoim rządzie jako "eksperymencie", którego wartość osądzi "przed końcem roku", co oznacza, że może się przymierzać do objęcia sterów w nowym już gabinecie. Jeżeli się to stanie Kaczyński będzie musiał zmierzyć się zapewne z duża krytyką Polaków, bo według sondaży 48 proc. z nich uważa go za niegodnego zaufania, zaś w przypadku prezydenta Andrzeja Dudy i premier Beaty Szydło antypatia Polaków jest mniejsza.
Bloomberg zauważa jednak, że Kaczyński ma najwyraźniej za złe gabinetowi Szydło to, że nie może sobie poradzić z projektami dot. zmian podatkowych – przede wszystkim tych, eliminujących wyprowadzania kapitału z Polski. Kosztuje to kraj ok. 40 mld zł, szacuje Komisja Europejska – podaje agencja, dodając, że dziura budżetowa na 2016 r. wyniesie w planach rządu 54,7 mld zł.
Bloomberg cytuje byłego wicepremiera Tomasza Siemoniaka, który w TVN24 powiedział, że słowa Kaczyńskiego sugerują wymianę na stanowisku premiera. Jego zdaniem Szydło nie jest oceniana jako "przywódczyni aktywnie poszukująca rozwiązań" w kraju.
100 tys. Polaków i wybory w Londynie
Brytyjski "Guardian" pisze z kolei nie o Polsce, a o Polakach – londyńczykach, którzy w dużym stopniu mogą zdecydować o tym, kto będzie kolejnym burmistrzem Londynu, jednej z finansowych stolic świata.
Polacy nie mogą głosować w brytyjskim referendum o przyszłości kraju w Unii Europejskiej, ale do poniedziałku mogli się rejestrować jako wyborcy w londyńskich urzędach. Wybory burmistrza stolicy Zjednoczonego Królestwa odbędą się 5 maja i – jak pisze "Guardian" – jego wybór będzie zapewne w dużej mierze podyktowany dyskusją wokół pozostania w UE. "Polski jest drugim najpopularniejszym językiem w Londynie; głosować w nim może ponad 100 tys. Polaków" – zauważa dziennik.
Przywołuje analizę stacji BBC, która szukała odpowiedzi na pytanie ws. wyborów burmistrza Londynu w wynikach ostatnich wyborów parlamentarnych. Tam – jak się wydaje – kwestia chęci pozostania w UE zaważyła na przyciągnięciu zdecydowanej większości polskich emigrantów. Najgorzej wypadli Nigel Farage z UKIP oraz David Cameron i jego konserwatyści. Co istotne, teraz Cameron opowiada się za pozostaniem w UE, ale jego kandydat w wyborach na burmistrza Londynu – Zac Goldsmith – już nie. Może to spowodować pewne wahania wśród wyborców. Z kolei labourzysta Sadiq Khan i liberalna demokratka Caroline Pidgeon są proeuropejscy.
Co ciekawe, antyeuropejsko nastawiony jest polski kandydat na burmistrza, książę Jan Żyliński – działający z sukcesami deweloper na rynku mieszkaniowym – pisze "Guardian". Żyliński, który reklamuje siebie wyborcom jako jedyny kandydat, który "w istocie wie, jak budować domy" i obiecuje ich londyńczykom aż milion, podobno prowadzi negocjacje z torysami. Niewykluczone, że zachęci Polaków do głosowania na Goldsmitha, jeżeli nie będą oni chcieli poprzeć arystokraty.
Autor: adso\mtom / Źródło: Bloomberg, "Guardian", "Politico"