Choć największe szanse na zwycięstwo ma prorosyjska Partia Regionów Ukrainy premiera Wiktora Janukowycza, popierani przez prezydenta Wiktora Juszczenkę "pomarańczowi" wierzą, że to oni utworzą większość w parlamencie.
Prezydent Wiktor Juszczenko oświadczył, że po wyznaczonych na najbliższą niedzielę przedterminowych wyborach parlamentarnych do władzy na Ukrainie powrócą siły demokratyczne, czyli tzw. pomarańczowa koalicja Bloku Julii Tymoszenko i proprezydenckiego Bloku Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS).
- Mamy tylko jedno wyjście: sformowanie demokratycznej koalicji. Kropka. Innej koalicji nie będzie - powiedział Juszczenko podczas spotkania z Julią Tymoszenko. Zdaniem prezydenta ukraińscy wyborcy powinni otrzymać jasny sygnał, iż demokraci gotowi są działać razem i wspólnie realizować najważniejsze dla państwa zadania.
- Przyszła koalicja może być wyłącznie demokratyczna. Jestem przekonana, że siły demokratyczne zdobędą większość w parlamencie - wtórowała głowie państwa Tymoszenko.
We wtorek Juszczenko nie wykluczył, że po wyborach parlamentarnych Tymoszenko może powrócić na stanowisko szefa rządu. Przypominając fiasko rozmów o powołaniu tzw. pomarańczowej koalicji po wyborach parlamentarnych w marcu ubiegłego roku, Juszczenko wyraził nadzieję, że tym razem "szansa nie zostanie stracona".
Wybory już w niedzielę W najbliższą niedzielę Ukraińcy idą wybierać parlament. Przyspieszone wybory poprzedziła burzliwa kampania.
Sojusznicy z czasów ukraińskiej pomarańczowej rewolucji w 2004 r., Blok Julii Tymoszenko i proprezydencki blok Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS), mogą utworzyć rząd, na którego czele stanie najprawdopodobniej była premier Julia Tymoszenko.
- Juszczenko chyba się już z tym pogodził - ocenia politolog Mychajło Pohrebinski. Ekspert uważa, że warunkiem, który Juszczenko postawi przed mianowaniem Tymoszenko premierem, będzie odrzucenie przez nią haseł populistycznych i wprowadzenie zmian w konstytucji, wzmacniających kompetencje szefa państwa. Kartą przetargową będą też wybory prezydenckie w 2009 r. Tymoszenko zagroziła niedawno, że jeśli po niedzielnych wyborach nie dojdzie do koalicji jej ugrupowania z blokiem NU-LS, w wyborach prezydenckich wystartuje ona przeciwko Juszczence, który będzie się starał o reelekcję. - Tymoszenko doskonale wyciąga wnioski z przeszłości, a w związku z tym, że jest poza wszelkimi ideologiami, będzie umiała dogadać się ze wszystkimi - zaznaczył Pohrebinski.
Dyrektor kijowskiego Instytutu Strategii Globalnych Wadym Karasiow ocenia tymczasem, że na rozmowy o odrodzeniu pomarańczowego sojuszu jest jeszcze za wcześnie. - Jest to gra przedwyborcza, próba zmobilizowania elektoratu. Przed powołaniem koalicji pomarańczowych czeka zażarta walka o stanowiska i od jej wyników zależy przyszłość nieistniejącej większości parlamentarnej - powiedział.
Posady przyczyną problemów Walka o posady była przyczyną fiaska rozmów koalicyjnych, prowadzonych przez Blok Tymoszenko i Naszą Ukrainę po wyborach parlamentarnych w marcu ubiegłego roku. Wtedy to obóz pomarańczowych opuścił przywódca Socjalistycznej Partii Ukrainy Ołeksandr Moroz. W zamian za stanowisko przewodniczącego parlamentu wszedł w koalicję z Partią Regionów i komunistami, na której czele stanął premier Janukowycz.
"Zdrada" Moroza odbiła się na tegorocznych rankingach socjalistów - poparcie dla nich waha się wokół 3-procentowego progu wyborczego. Jeśli socjaliści - a wszystko na to wskazuje - nie wejdą do parlamentu, pragnący pozostać przy władzy Janukowycz będzie musiał znaleźć sobie innych sojuszników. Komuniści, cieszący się poparciem ok. 5 proc. wyborców, to za mało.
Janukowycz kusi więc proprezydencki blok NU-LS tzw. szeroką koalicją. "Nigdy do niej nie dojdzie" - odpowiadają mu politycy z otoczenia Juszczenki.
Prezydent Juszczenko rozwiązał parlament w kwietniu. Oskarżył wówczas koalicję premiera Janukowycza o korupcję polityczną. Polegała ona na przeciąganiu na stronę koalicjantów deputowanych opozycyjnych. W zamian za pieniądze i stanowiska mieli oni dołączyć do obozu Janukowycza i w ten sposób utworzyć 300-osobową większość, pozwalającą na zmianę konstytucji, łącznie z likwidacją urzędu prezydenckiego.
W niedzielnych wyborach o 450 mandatów w Radzie Najwyższej Ukrainy walczy 20 ugrupowań. Największe z nich: Partia Regionów, Blok Tymoszenko i NU-LS cieszą się poparciem odpowiednio 30, 20 i 10 proc. wyborców.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24