Junta zezwala na wjazd obserwatora


We wtorek władze Birmy potwierdziły, że zezwoliły na przyjazd do kraju Paulo Sergio Pineiro - specjalnego wysłannika ONZ ds. praw człowieka. Pineiro znany jest z negatywnych opinii na temat stanu przestrzegania praw człowieka w Birmie.

Pineiro po raz ostatni przebywał w Birmie w 2003 roku. Od tamtej pory junta wojskowa rządząca krajem konsekwentnie odmawiała mu zgody na przyjazd. Teraz, dzięki inicjatywie Rangunu, Pineiro będzie mógł przebywać w Birmie w dniach 11-15 listopada.

Decyzja junty jest zaskakująca, bo w zeszłym tygodniu władze odmówiły przedłużenia wizy pobytowej koordynatorowi oenzetowskiego Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju w Birmie Charlesowi Petrie.

Dzisiejsze oświadczenie Rangunu zostało odebrane jako "dobry sygnał" przez biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka w Genewie.

Od soboty w Birmie przebywa inny wysłannik Narodów Zjednoczonych Ibrahim Gambari, który ma za zadanie doprowadzić do dialogu między juntą, a demokratyczna opozycją. Do tej pory nie udało mu się spotkać z rządzącym krajem gen. Than Shwe, a jego misja nie przyniosła wymiernych rezultatów. Jutro Gambari spotka się z szefami zagranicznych placówek dyplomatycznych, być może będzie miał szansę na rozmowę z liderką opozycji Aung San Suu Kyi.

Choć planowany czas wizyty wynosi sześć dni, to jednak w oświadczeniu ONZ możemy przeczytać, że "Gambari pozostanie w Birmie tak długo, jak będzie tego wymagała jego misja".

Wrześniowe demonstracje Marsze protestacyjne z Birmie zaczęły się w połowie września, po kilkusetprocentowych podwyżkach cen na podstawowe towary. Demonstranci domagali się początkowo cofnięcia podwyżek. Później do żądań ekonomicznych dołączono polityczne. Wtedy rządząca Birmą wojskowa junta wyprowadziła na ulice oddziały do tłumienia demonstracji.

Według oficjalnych danych w pacyfikacjach w Rangunie zginęło 10 osób. Dyplomaci oraz obrońcy praw człowieka donoszą jednak, że bilans ofiar jest co najmniej kilkakrotnie wyższy.

Społeczność międzynarodowa jednoznacznie opowiedziała się po stronie protestujących. Jak na razie nie przekłada się to jednak na skuteczne działania.

Źródło: PAP