71-letni Japończyk nie mógł znieść częstego stosowania w telewizji państwowej neologizmów zapożyczonych z języka angielskiego. Takie słowa jak "toraburu" (od trouble, czyli problem), czy "risuku" (od risk, czyli ryzko) zdenerwowały go na tyle, że poszedł do sądu. Domaga się odszkodowania.
Hoji Takahashi chce uzyskać od państwowego nadawcy NHK 1,4 miliona jenów, czyli równowartość około 14,3 tysiąca dolarów. Zbyt częste stosowanie w telewizji słów zapożyczonych z angielskiego miało wywołać u 71-latka "wyczerpanie psychiczne".
Japońsko-angielski
Takahashi jest członkiem stowarzyszenia, które stara się zachować "czystą" formę języka japońskiego i uchronić go od natłoku zapożyczeń. Zdaniem 71-latka, w telewizji państwowej często są stosowane takie zwroty jak "toraburu" (od trouble, czyli problem), "risuku" (od risk, czyli ryzko), czy "shisutemu" (od system). Nadawca publiczny ma jednocześnie nie starać się usunąć takich naleciałości i bronić japońskiej kultury.
Angielski stał się bardzo popularny w Japonii po II Wojnie Światowej, wraz z napływem tysięcy żołnierzy amerykańskich wojsk okupacyjnych. Z czasem proces wzmogło zainteresowanie amerykańską popkulturą i intensywna wymiana gospodarcza z USA.
Inne powszechnie stosowane słowa-zapożyczenia to "terebi" (TV), "rajio" (radio), dejitaru (digital), "taoru" (towel, czyli ręcznik) czy "koraboreeshon" (collaboration, czyli współpraca).
Autor: mk/iga / Źródło: BBC News
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia