Trudno mówić o rozejmie, gdy w głównym mieście Donbasu toczą się zacięte walki. Wciąż też sporadycznie ostrzeliwane są ukraińskie pozycje w różnych punktach regionu. Tymczasem, mimo obecności regularnych sił rosyjskiej armii, między oddziałami rebelianckimi coraz częściej dochodzi do bratobójczych starć.
Najbardziej napięta sytuacja w ciągu ostatniej doby panowała w rejonie Doniecka, Debalcewa, Riedkoduba, Nikiszina, Krasnogorowki i Sczastja. W środę Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy ogłosiła, że od momentu ogłoszenia rozejmu 5 września, zginęło ponad 30 wojskowych ukraińskich. Ta liczba może szybko wzrosnąć, bo ciężkie boje toczą się właśnie o lotnisko donieckie.
Bitwa o lotnisko
Już od tygodnia rebelianci szturmują pozycje ukraińskie na lotnisku na przedmieściach Doniecka. Przez ostatnią dobę lotnisko było niemal bez przerwy ostrzeliwane. Część przeszła już pod panowanie rebeliantów. Ich kolejne ataki próbuje neutralizować ukraińska artyleria. Mimo to, jak powiedział w środę późnym wieczorem w jednej z telewizji Semen Semenczenko (dowódca batalionu Donbas), napastnicy opanowali już dwa terminale na lotnisku. Na reakcję oficjalnych władz trzeba było czekać ledwie godzinę. W innej telewizji rzecznik operacji antyterrorystycznej (ATO) Władisław Sielezniew zdementował doniesienia Semenczenki: - Sytuacja w rejonie lotniska donieckiego jest skomplikowana, tam toczą się walki. Nie raz dziś lotnisko szturmowali rebelianci, ale wszystkie ataki, w tym i próby przejęcia pierwszego i drugiego, czyli nowego i starego terminali zostały odparte siłami ATO. Ale według stanu na tę chwilę, lotnisko jest w całości pod kontrolą sił ATO.
Zajęcie tego obiektu ma dla rebeliantów wagę nie tyle już nawet strategiczną, co prestiżową. Dlatego rzucają na pozycje ukraińskie wciąż nowe i nowe siły. Ściągnięto tam nawet oddział "Motoroli", który przeszedł chrzest bojowy wcześniej pod Słowiańskiem i Iłowajskiem. Z kolei oddział zwiadowczy niejakiego "Jałty", najemnika z Rosji, omal nie opanował hotelu na lotnisku. Jeszcze we wtorek pojawił się wywiad z nim nakręcony na lotnisku dla Lifenews.ru, rosyjskiego portalu i telewizji znanych z powiązań z FSB. Następnego dnia Ukraińcy kontratakowali, niszcząc grupę w hotelu i zabijając "Jałtę". Ale takie pojedyncze sukcesy nie zmienią coraz gorszej sytuacji strategicznej obrońców, którzy, w przeciwieństwie do wroga, nie mają możliwości korzystania ze świeżych odwodów.
Jak wygląda taktyka rebeliantów? Najpierw zmasowany ogień artyleryjski, a potem natarcie piechoty wspieranej przez czołgi. Po osiągnięciu postępu napastnicy próbują się umacniać, przy wsparciu artylerii, która w tym momencie znów zaczyna "koncert". Ukraińcy od czasu do czasu przechodzą do kontrataków, odrzucając wroga. Ale tak naprawdę to tylko odsuwanie w czasie wykonania wyroku. Rebelianci ściągają właśnie z Ługańska samobieżne działa Hiacynt. To właśnie Hiacyntami udało się wyprzeć Ukraińców z lotniska w Ługańsku. Teraz chcą to powtórzyć "Noworosjanie" w Doniecku.
Tymczasem walkę o lotnisko odczuwają na własnej skórze mieszkańcy Doniecka. Do starć i ostrzału dochodziło w ciągu ostatniej doby praktycznie we wszystkich dzielnicach miasta. Ukraińcy w ten sposób próbują kontratakować i odciążyć lotnisko. Pociski artyleryjskie na Donieck spadają z obu stron – choć Kijów się do tego nie przyznaje. W środę zginęło 10 mieszkańców, gdy pociski spadły na bus komunikacji miejskiej i tuż obok szkoły. Kilkadziesiąt osób zostało rannych. Wbrew jednak oskarżeniom ze strony rebeliantów, akurat w tym wypadku pocisk nadleciał od strony dzielnic kontrolowanych przez nich samych – tak wskazuje trajektoria lotu. Lotnisko – z ukraińskimi pozycjami - leży po przeciwnej stronie.
Rosjanie wciąż tu są
W ostatnich dniach zarówno Kijów, jak i NATO, potwierdzały obecność żołnierzy rosyjskich w Donbasie. Teraz to przede wszystkim siły specjalne, choć ukraiński wywiad odnotował też przerzucanie w rejon Stachanowa (w pobliżu linii demarkacyjnej, między Ługańskiem a Gorłówką) żołnierzy 76. Dywizji Powietrzno-Desantowej. Rosyjscy spadochroniarze przemieszczają się grupami po maksymalnie 10 osób. W tym rejonie rosyjskie służby zagłuszają łączność telefoniczną. Nieco na zachód od tego obszaru, w rejonie Debalcewa, pojawiło się w środę blisko 30 czołgów rebeliantów i Rosjan. Dobę wcześniej widziano je jadące w rejonie Miusinska, a potem w rejonie Wachruszewa. Co sugeruje, że kolumna wjechała z Rosji przez przejście koło rosyjskiego Kujbyszewa, a potem poruszała się drogą H21 do Krasnego Łucza, gdzie skręciła na północ drogą M03.
W środę wcześnie rano doszło do intensywnego ostrzału z moździerzy pozycji Gwardii Narodowej koło Popasnej. Jednocześnie od strony Gukowa na terytorium ukraińskie wkroczyło 200 ludzi z umundurowaniu charakterystycznym dla rosyjskich sił zwiadowczo-dywersyjnych. Poinformowały o tym władze lojalnej wobec Kijowa ługańskiej administracji obwodowej. Część przybyszów stanęła we wsi Krasnoarmiejskoje, a część w Swierdłowsku. Ukraińska służba pograniczna informuje też, że rebelianci z Nowoazowska zostali przesunięci na pozycje bliżej Mariupola. Ich miejsce w Nowoazowsku zajęło ok. 100 uzbrojonych ludzi z innych rejonów "Noworosji".
Na podstawie wpisów rosyjskich żołnierzy w mediach społecznościowych i danych zebranych z lokalnych mediów, ukraińscy analitycy ustalili – jak przyznają, niepełną – listę jednostek rosyjskich zaangażowanych w działania w rejonie Donbasu. Od przeszło dwóch miesięcy zbieraniem i analizą takich danych zajmuje się m.in. Irakli Komachidze na stronie InformNapalm. I tak, jak ustalił, wśród jednostek Południowego Okręgu Wojskowego stacjonujących w bezpośredniej bliskości granicy są dywizjony lub baterie artylerii z: 291. Brygady Artylerii z Inguszetii (m.in. Huragany i Grady), 19. Brygady Zmotoryzowanej z Osetii Północnej (na uzbrojeniu m.in. wyrzutnie rakietowe Tornado, czyli zmodernizowana wersja Gradów), 18. Brygady Zmotoryzowanej z Czeczenii (m.in. samobieżne działa Akacja), 136. Brygady Zmotoryzowanej z Dagestanu, 943. Pułku Artylerii z Adygei (m.in. Huragany), 17. Brygady Zmotoryzowanej z Czeczenii (m.in. działa Goździki), 1. Brygady Rakietowej z Krasnodaru (na uzbrojeniu wyrzutnie Smiercz, Toczka-U i Iskander-M). Są też oddziały artylerii z Zachodniego Okręgu Wojskowego: 275. Pułku Artylerii Samobieżnej z 4. Dywizji Pancernej z Naro-Fominska oraz 288. Brygady Artylerii z Niżnego Nowogrodu.
Konflikty w obozie rebelii
Tymczasem coraz częściej dochodzi do bratobójczych starć po stronie rebelii. W rejonie drogi M03, na odcinku Debalcewo-Antracyt doszło do konfliktu rosyjskich Kozaków z miejscowymi bojówkami. O co poszło? O „myto”, jakie zbrojne bandy pobierają na tej bardzo ruchliwej (jak na warunki obecnie panujące w Donbasie) drodze do przejeżdżających cywilów. Zresztą w całej kontrolowanej przez rebeliantów strefie wzrosła bardzo przestępczość. Zjechały tu grupy przestępcze z Rosji, zajmujące się handlem kradzionymi samochodami i przemytem. W organizowaniu przerzutu kradzionych masowo aut uczestniczą oficerowie rosyjscy.
W Doniecku odnotowano przypadki zaginięcia wojskowych rosyjskich. Rebelianci twierdzą, że to dowód na działalność w mieście proukraińskich partyzantów. Ale nie brakuje też informacji świadczących, że miejscowym bojówkom zdarza się ostrzeliwać rosyjskie wojsko. Taka sytuacja miała miejsce np. w rejonie Doniecka (wieś Frunze, gdzie powstała polowa baza wojsk rosyjskich), Dokuczajewska i Krasnego Łucza. Donieck podzieliły na strefy różne formacje separatystyczne. Obok regularnego wojska rosyjskiego działają tu oddziały „Donieckiej Republiki Ludowej”, oddziały formacji Kalmius i Doniecka Prawosławna Armia.
Tymczasem w „Donieckiej Republice Ludowej” przypieszono proces wydawania lokalnej ludności paszportów rosyjskich. W pierwszej kolejności dostają je emeryci. To typowa taktyka rosyjska na terenach „zamrożonych konfliktów”. Tak jak w przypadku np. Abchazji, Moskwa dąży do przyznania swego obywatelstwa jak największej liczbie miejscowej. Potem jest pretekst do militarnego zaangażowania. Innym niepokojącym sygnałem, bo mogącym sugerować przyszłą ofensywę rebeliancko-rosyjską, jest dostarczenie do sztabu „Ługańskiej Republiki Ludowej” transportu naszywek na mundury z napisem „Charkowska Republika Ludowa”.
Wyrównywanie linii frontu
W Donbasie działa już misja obserwacyjna z udziałem OBWE, nadzorująca proces wytyczania linii demarkacyjnej rozdzielającej obie strony. Od momentu ogłoszenia rozejmu trwa powolny proces uproszczenia tego frontu, „wyprostowania” i skrócenia jego linii. To wyrównywanie odbywa się kosztem strony ukraińskiej, która wycofuje oddziały pod naciskiem wroga (ostrzałem artyleryjskim) lub w obawie przed odcięciem i zamknięciem w „kotle”. Przykładem był odwrót z rejonu węzła komunikacyjnego Debalcewo. W tym miejscu tereny kontrolowane przez Ukraińców wbijały się klinem między „Doniecką Republikę Ludową” i jej ługański odpowiednik. Kijów chciał uniknąć powtórki z „kotła iłowajskiego”. Odpowiedzialność za tę klęskę wciąż budzi na Ukrainie ogromne emocje.
Dowódca batalionu Donbas Semen Semenczenko oświadczył, że z jego informacji wynika, iż zginęło tam ok. 1 tys. Ukraińców. To zupełnie inna liczba niż te podawane oficjalnie, te, które już opublikowano. Choćby minister obrony Wałeryj Hełetej mówił o 107 poległych. Różnice w podawanych liczbach to jedno, brak rozliczenia katastrofalnych błędów popełnionych przez dowództwo, to drugie. Wojsko, wspierane w tym wypadku przez ośrodek prezydencki, nie chce ujawnić dużej części materiałów nawet specjalnej komisji śledczej Rady Najwyższej.
Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl