|

Coś więcej niż praca. O religii workizmu

Nie jest łatwo osiągnąć stan work-life balance
Nie jest łatwo osiągnąć stan work-life balance
Źródło: Adobe Stock
Praca przestała być wyłącznie źródłem zarobku. Zaczęła zapewniać wielu ludziom poczucie celu, tożsamości i przynależności do grupy - opowiada w rozmowie z TVN24+ Simone Stolzoff, amerykański dziennikarz i autor książki na temat work-life balance. - Zawody nigdy nie są tworzone po to, aby stać się naszymi religiami, a biurka nie mają być ołtarzami - przekonuje. To dlaczego nierzadko tak się dzieje?Artykuł dostępny w subskrypcji

Według opublikowanych w kwietniu tego roku danych Eurostatu, tygodniowy czas pracy Polaków jest trzecim najdłuższym wśród 27 krajów Unii Europejskiej. To 38,9 godziny, podczas gdy średnia europejska wynosi 36,6 godziny.

Jesteśmy jednym z grupy 11 krajów, w których pracuje się średnio między 37 a 39 godzin tygodniowo. W tej grupie - choć już za nami - znajdują się jeszcze: Łotwa, Litwa, Czechy, Słowacja, Węgry, Rumunia, Słowenia, Chorwacja, Malta i Cypr.

Jedynie Grecja i Bułgaria wyprzedziły nas w rankingu. Tam pracuje się odpowiednio 39,8 i 39 godzin w tygodniu. Z kolei najniższy wynik odnotowują Holendrzy - w uśrednieniu 32,1 godziny.

Dla porównania - w USA pracuje się w tygodniu średnio 42,9 godziny, a w Japonii - 44,9.

Choć zestawienie pokazuje, ile pracujemy, nie odpowiada na pytania: Jak? I w jakim celu?

Aktualnie czytasz: Coś więcej niż praca. O religii workizmu

"W naszym coraz bardziej zglobalizowanym świecie kult pracy nie ma granic" - pisze amerykański dziennikarz, prelegent, projektant i konsultant dla firm Simone Stolzoff w książce "Życie to coś więcej niż praca. Jak odzyskać równowagę między sferą zawodową i prywatną". Publikacja ukazała się po polsku w 2024 roku nakładem wydawnictwa MT Biznes, w tłumaczeniu Marcina Kowalczyka (tytuł oryginalny: "The Good Enough Job: Reclaiming Life from Work").

Stolzoff opisuje w książce przede wszystkim amerykańskie społeczeństwo, które według niego "traktuje tych, którzy nie znaleźli powołania - i nie kochają tego, za co dostają pieniądze - tak jakby ponieśli jakąś moralną porażkę".

Ale - jak przekonuje autor w rozmowie z TVN24+ - podejście polegające na budowaniu "życiowego celu wokół naszej pracy, staje się coraz bardziej powszechne na całym świecie".

Wyjaśnia, dlaczego wielu szuka pracy, która będzie definiowała nie to, co robią, ale kim są. Opisuje też, skąd wzięło się uzależnianie poczucia własnej wartości od produktywności i wskazuje na płynące z tego zagrożenia.

Simone Stolzoff, autor książki "Życie to coś więcej niż praca"
Simone Stolzoff, autor książki "Życie to coś więcej niż praca"
Źródło: archiwum prywatne

Aleksandra Koszowska: Kiedy zapytam: kim jesteś, to odpowiesz…

Simone Stolzoff: Powiedziałbym, że jestem autorem. Ale chcę podkreślić, że to nie jest jedyna rzecz, która mnie definiuje.

Wszyscy jesteśmy czymś więcej niż tylko tym, co robimy w pracy. Jesteśmy rodzicami, przyjaciółmi, sąsiadami czy obywatelami.

W książce napisałeś, że jesteś workistą.

Workista to ktoś, kto patrzy na pracę tak, jak osoba religijna patrzy na Boga. Termin workizm został wymyślony przez mojego kolegę z "The Atlantic", dziennikarza Dereka Thompsona. Pojawił się w jego artykule opublikowanym na łamach tej gazety pod tytułem "Workism is Making Americans Miserable" ("Workizm czyni Amerykanów nieszcześliwymi" - red.). To był mój pierwszy kontakt z tym zjawiskiem. Później zgłębiłem temat w swojej książce.

I czego się dowiedziałeś?

Praca przestała być wyłącznie źródłem zarobku. Zaczęła zapewniać wielu ludziom poczucie celu, tożsamości i przynależności do grupy. Działo się to wraz z zanikiem zorganizowanych grup religijnych, sąsiedzkich czy innych kręgów.

Czytaj także: