Cała Wielka Brytania zadaje sobie pytanie, jak to możliwe, że nikt nie zauważył gehenny Daniela, który był systematycznie bity i głodzony. Nauczyciele z jego szkoły przyznają, że widzieli, jak chłopiec wyciąga jedzenie z koszy na śmieci i kradnie je kolegom. Nikt jednak nie poniósł konsekwencji. Dyrektor ośrodka dla dzieci w Coventry odchodzi na emeryturę z zachowaniem wszystkich przywilejów. Wychowawca chłopca obejmie natomiast posadę w lepszej i większej szkole.
Sąd w Birmingham skazał w piątek Magdalenę Ł., matkę Daniela i jej konkubenta Mariusza K. na dożywocie za zakatowanie chłopca. Para systematycznie głodziła i biła dziecko. Daniel w wieku 4 lat ważył zaledwie 9,5 kg - tyle, ile półtoraroczne dziecko. Bywał tak głodny, że zbierał resztki z podłogi w szkole. Cała Wielka Brytania zadaje sobie teraz pytanie, jak to możliwe, że nikt nie zauważył gehenny chłopca? Sąsiedzi słyszeli jego krzyki, ale "myśleli, że ma koszmary". Także nauczyciele w szkole, do której chodził chłopiec, przyznają, że widzieli, jak Daniel wyjmuje jedzenie z koszy na śmieci i kradnie je innym dzieciom. - Kiedyś widziałam, jak wylizuje wyciągnięty ze śmieci kubek po jogurcie - powiedziała w sądzie Beatrice O'Brien. Jak przyznała, była bardzo zaniepokojona stanem chłopca. Powiadomiła swoich kolegów i służby. Nic to jednak nie dało - pielęgniarka szkolna odwiedziła matkę chłopca, zbadała jego stan - i na tym się skończyło. Wychowawca Daniela w szkole, Darren Clews, nie został ukarany za brak interwencji. Zmienił szkołę, ale obecnie pracuje w większej placówce. Z mediami rozmawiać nie chce.
"Jak ktoś mógł sądzić, że to normalne, że dziecko wyjmuje jedzenie z koszy?"
Konsekwencji nie poniósł też szef ośrodka dla dzieci, młodzieży i uczących się w Coventry, Colin Green. Placówka została powiadomiona o przypadku chłopca, nawiązała kontakt z rodziną, ale nie zdołała zapobiec tragedii. Jak dowiedział się "Guardian", od koniec miesiąca Green przechodzi na emeryturę. Zachowa jednak wszelkie przywileje. Green zarabiał 120 tys. funtów, czyli ok. 700 tys. zł rocznie. Rzecznik rady miasta Coventry powiedział, że ani odejście Greena, ani Clewsa, nie ma związku ze sprawą Daniela. - Jak personel szkoły, do której chodził Daniel nie zauważył, że powinien bić na alarm? - pyta deputowany Partii Pracy, Geoffrey Robinson. - Jak ktoś mógł pomyśleć, że to normalne, że dziecko wyjmuje jedzenie z koszy, że zabiera je kolegom? - mówi oburzony parlamentarzysta. Wtóruje mu David Tucker, szef NSPCC, organizacji przeciwdziałającej przemocy wobec dzieci. - Martwi mnie to, że nauczyciele wiedzieli o problemach, próbowali coś zdziałać, ale im się nie udało - mówi.
"Nie powstrzymamy wszystkich śmierci"
Nauczyciele bronią się mówiąc, że obecnie ich wpływ na takie przypadki jest "minimalny". - Nasz system wyłapuje najbardziej zaniedbane dzieci, ale, jak widać, nie zawsze tak się dzieje - usprawiedliwia się Andrew Webb ze Związku Dyrektorów Służb Pomocy Dzieciom. - Nigdy nie powstrzymamy wszystkich dzieci przed śmiercią - dodaje. Inną kwestią pozostaje fakt, że Mariusz K. był w Polsce poszukiwany za przestępstwo jazdy po pijanemu. Policja w West Midlands twierdzi jednak, że nigdy o nim nie słyszała, nie prowadziła procedury ekstradycji, a list gończy z Polski nigdy do nich nie trafił.
Magdalena Ł. i Mariusz K. zostali skazani na dożywocie. O warunkowe zwolnienie będą mogli ubiegać się najwcześniej po 30 latach.
Autor: /jk/bgr / Źródło: bbc.co.uk, guardian.co.uk, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24