- Polskie władze zareagowały na nieprawdziwą wypowiedź szefa FBI w sposób adekwatny do skali problemu - uważa Jacek Stawiski z TVN24 Biznes i Świat.
Wypowiedź szefa FBI Jamesa Comeya, stawiająca Polskę i Polaków w gronie morderców Żydów i na dodatek na jednej płaszczyźnie z III Rzeszą i Niemcami czy współpracującym z III Rzeszą państwem węgierskim, jest dla nas nie do przyjęcia. Taka opinia wygłoszona przez bardzo znaczącego przedstawiciela amerykańskiego establishmentu utrwala nieprawdziwe stereotypy o nas, rozpowszechnia nieuczciwe i kłamliwe opinie o odpowiedzialności Polski za wymordowanie Żydów polskich i europejskich podczas wojny.
Naturalne jest, że czujemy oburzenie i rozgoryczenie po takiej wypowiedzi, a polskie władze domagają się przeprosin. Nigdy dosyć przypominania i Ameryce i światu, że Polska i naród polski nie ponoszą odpowiedzialności za Holokaust.
Polska została podbita przez III Rzeszę, obywatele polscy narodowości polskiej zostali pozbawieni praw obywatelskich i zepchnięci do kategorii podludzi, a obywatele polscy narodowości żydowskiej zostali uznani za nie-ludzi. Niemieccy okupanci zorganizowali na okupowanych terytoriach polskich systematyczny mord Żydów polskich i przywiezionych tutaj Żydów z innych krajów europejskich.
Tysiące Polaków, osobiście, mimo grożącej kary śmierci, pomagało żydowskim współobywatelom. Dowodem na to są choćby medale Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, które przyznaje szacowny Ośrodek Pamięci w Izraelu Jad Waszem. Polski rząd na emigracji alarmował aliantów o Zagładzie i publikował raporty o ludobójstwie na Żydach. Równocześnie nikt rozumny w Polsce nie ukrywa faktu, że podczas wojny znaleźli się Polacy, którzy przyłączyli się do prześladowania i mordowania Żydów. Był to jednak margines społeczeństwa. Współpraca w zbrodni obciąża sumienie tych Polaków, ale nie zmienia faktu, że naród polski jako całość nie ponosi odpowiedzialności za Zagładę Żydów. Dzisiaj znacząca część polskiego społeczeństwa cały czas nie może pogodzić się z utratą żydowskiego dziedzictwa kulturowego, co skutkuje tym, że od wielu lat trwa prawdziwy renesans zainteresowania kulturą polskich Żydów.
Pojedynek na miny
Przypomnienie elementarnej prawdy historycznej i obrona dobrego imienia Polski nie powinna jednak przybierać formy histerycznej, ogólnonarodowej gorączki. Z takim festiwalem coraz bardziej radykalnych wystąpień mieliśmy do czynienia w ciągu weekendu. Politycy jeden za drugim prześcigali się w tym, kto jeszcze bardziej stanowczo wezwie szefa FBI, prezydenta Stanów Zjednoczonych i w ogóle całą Amerykę, do natychmiastowej reakcji i przeprosin Polski i Polaków. Przedstawiciel jednej z partii wezwał, aby Polska domagała się reakcji prezydenta Obamy, z kolei inny polityk twierdził, że wypowiedź Jamesa Comeya to element zorganizowanej kampanii.
Natychmiast wszyscy niemal politycy zaczęli przywoływać krzywdzącą dla nas wypowiedź prezydenta Baracka Obamy, który wręczając pośmiertnie Janowi Karskiemu Medal Wolności użył słów "polski obóz śmierci". Wtedy zareagował prezydent Polski Bronisław Komorowski, a Baracka Obama w mądrych słowach w liście przyznał, że powiedział nieprawdę, podkreślając, że "po prostu nie było polskich obozów śmierci". O ile wtedy reakcja prezydenta Polski na słowa prezydenta Ameryki była naturalna, wzywanie dzisiaj Bronisława Komorowskiego, aby pilnie dzwonił do Baracka Obamy, jest gorączkową nadreakcją. Patrząc na polityków, można by ironizować, że w pojedynku na miny, kto bardziej potępi Amerykę, pojawią się żądania, aby ograniczyć współpracę ze Stanami Zjednoczonymi, choć o nią bardzo zabiegaliśmy przez ostatnie kilkanaście miesięcy, bojąc się Rosji Putina.
Reakcja prawidłowa
Polskie władze zareagowały na nieprawdziwą wypowiedź szefa FBI w sposób adekwatny do skali problemu. Wezwano do MSZ ambasadora USA, co przyznajmy, jest krokiem znaczącym w sytuacji, gdy uważamy Stany Zjednoczone za najważniejszego sojusznika i gwaranta naszego bezpieczeństwa. Przypomnę, że przed nim do MSZ całkiem niedawno wzywano ambasadora Rosji, aby zaprotestować przeciwko działaniom, które odbieramy jako nieprzyjazne (np. nie wpuszczenie do Rosji marszałka Senatu Bogdana Borusewicza na pogrzeb zamordowanego Borysa Niemcowa).
Ambasador Polski w Waszyngtonie interweniował w sprawie wypowiedzi szefa FBI. Polskie placówki dyplomatyczne w Ameryce Północnej czy Europie monitorują wypowiedzi i artykuły prasowe o rzekomych "polskich obozach śmierci" itd. Te wysiłki muszą trwać, co do tego nie ma wątpliwości. Od prawie trzydziestu lat zajmuję się stosunkami polsko-żydowskimi i przyznaję, że ta skrupulatna akcja korygowania nieprawdziwych opinii o Polsce i Polakach w kontekście Holokaustu przynosi owoce. Krzywdzące opinie pojawiają się coraz rzadziej, a w obronie dobrego imienia nas wszystkich występują często również organizacje żydowskie, które również dbają, aby nie zapomniano, że diabelski pomysł i realizacja planu zamordowania Żydów Europy to pomysł Niemiec hitlerowskich, który obciąża także współczesne państwo niemieckie i naród niemiecki.
Kampania informacyjna
Wybiegając w przyszłość, wydaje się właściwe, aby polskie władze, wykorzystując słowa Baracka Obamy, który uznał, że nie było "polskich obozów", przeprowadziły kampanię informacyjną w mediach amerykańskich. Proponuję także przesłać szefowi FBI list Baracka Obamy z 2012 r. do prezydenta Komorowskiego. Warto również podwoić, a może potroić wysiłki, aby świat poznał historię choćby Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, których symbolami są Irena Sendler czy Henryk Sławik. Czy jednak sami w Polsce o nich pamiętamy ? Dlaczego nie ma Dnia Pamięci o Sprawiedliwych? Dlaczego nie ma w każdym mieście ulicy czy placu ich imienia? Dlaczego jest tak niewiele filmów, dyskusji o grozie i o heroizmie tamtych czasów? W Warszawie powstało Muzeum Historii Żydów Polskich. Tam jest mowa o Polakach ratujących żydowskich współobywateli. Prawdę mówiąc, podobne Muzea, w mniejszej skali, powinny powstać właściwie w każdym polskim mieście i miasteczku.
Autor: Jacek Stawiski / Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: Bundesarchiv