"Ból głowy" i "wielkie rozczarowanie" izraelskich służb

Źródło:
PAP

Już wkrótce wielu Izraelczyków będzie latać do Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Bahrjanu, korzystając z niedawno podpisanych porozumień pokojowych. Izraelskie służby obawiają się jednak odwetu ze strony Iranu za zabójstwo eksperta ds. jądrowych Mohsena Fahrizadeha - napisał dziennik "Haarec".

W efekcie podpisanych porozumień pokojowych między Izraelem a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Bahrajnem, wielu Izraelczyków będzie latać do tych krajów. Zagrożenie nasilone jest przez obawę przed odwetem Iranu za zabójstwo eksperta ds. jądrowych Mohsena Fahrizadeha, które przypisywane jest izraelskiemu wywiadowi. Kilkaset tysięcy Irańczyków żyje na stałe w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, ponadto sporo biznesów założonych przez nich w państwach Zatoki Perskiej jest w rzeczywistości "przykrywkami" dla działań irańskiego wywiadu - uważa autor artykułu, specjalizujący się w tematyce służb bezpieczeństwa, Josi Melman.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE

Według dziennikarza "Izraelczycy, którzy nie są znani z przestrzegania zaleceń, mogą być stosunkowo łatwą i wygodną ofiarą porwań lub zabójstw dla irańskiego wywiadu i jego agentów z Hezbollahu lub innych szyickich skupisk", takich jak Bahrajn, gdzie większość mieszkańców to szyici. Wymagana będzie zatem ścisła współpraca między Szin Betem, czyli służbami bezpieczeństwa i kontrwywiadu, które są odpowiedzialne za zabezpieczanie izraelskich obiektów za granicą (a także lotów i oficjalnych delegacji), a Mosadem, wywiadem zagranicznym, którego zadaniem jest m.in. wykrywanie zamiarów i planów wyrządzenia krzywdy Izraelczykom za granicą.

"Irańskie zagrożenie przyprawia Mosad i Szin Bet o ból głowy"

Irańskie zagrożenie dla tysięcy izraelskich turystów i biznesmenów, którzy będą podróżować do Zatoki Perskiej, przyprawia Mosad i Szin Bet o ból głowy, a jeden atak terrorystyczny wystarczy, by zagrozić normalizacji stosunków między krajami - napisał dziennik "Haarec". Według Melmana oficerowie Szin Betu odwiedzili już zarówno Zjednoczone Emiraty Arabskie, jak i Bahrajn, by skoordynować ustalenia dotyczące bezpieczeństwa. Zabezpieczenie lotów jest stosunkowo prostą częścią tego zadania, ponieważ lotniska w Zatoce Perskiej są nowoczesne i posiadają najbardziej zaawansowane technologie na świecie. Poważniejsza trudność to zapewnienie bezpieczeństwa dla obywateli Izraela po wylądowaniu, czyli w hotelach, centrach handlowych, muzeach czy na plażach.

"Można założyć, jak powiedział mi były funkcjonariusz Szin Betu, że wdrożenie technologii i jej finansowanie nie będzie problemem" - pisze Melman. Jednak służby w ZEA i Bahrajnie są ukierunkowane na problemy wewnętrzne, takie jak przeciwnicy reżimu i obrońcy praw człowieka, i nie mają dużego doświadczenia w radzeniu sobie z zewnętrznymi zagrożeniami terrorystycznymi.

Nie bez powodu Szin Bet wolał, by loty do krajów Zatoki Perskiej rozpoczęły się dopiero po wydaniu wiz, co dałoby mu czas na prześwietlenie i kontrolę przybywających i odlatujących. Tymczasem premier Benjamin Netanjahu zdecydował o szybkim ustanowieniu relacji z ZEA i usunięciu przeszkód biurokratycznych, więc Izraelczycy i Emiratczycy będą mogli latać bez wiz, "ku wielkiemu rozczarowaniu Szin Betu" - jak zauważa autor artykułu.

Przez lata Emiraty odwiedziły setki, a prawdopodobnie tysiące Izraelczyków, większość posługując się nieizraelskimi paszportami. W 2000 roku pułkownik rezerwy Elhanan Tanenbojm został uprowadzony w Dubaju przez agentów libańskiego Hezbollahu. Po trzech latach został uwolniony w wyniku wymiany na ponad 400 więźniów przetrzymywanych przez Izrael.

Autorka/Autor:asty

Źródło: PAP