Izrael czeka na cios w plecy


Tocząc walki z palestyńskim Hamasem, Izrael może się spodziewać ataku z północy, ze strony libańskiego Hezbollahu - ostrzega szef izraelskiego wywiadu wojskowego.

Według Amosa Jadlin, Hezbollah - szyicka organizacja militarna - może wykorzystać izraelską ofensywę militarną z Strefie Gazy, rozpoczętą 27 grudnia, jako pretekst do otwarcia "drugiego frontu".

Wysocy rangą wojskowi izraelscy wykluczają jednak możliwość bezpośredniej prowokacji ze strony Hezbollahu, podaje radio. Generałowie są natomiast zdania, że mogą się uaktywnić zbrojne organizacje palestyńskie z Libanu.

Oczy zwrócone ku północy

- Mamy oczy zwrócone ku północy i jesteśmy gotowi na każdą ewentualność - powiedział na posiedzeniu komisji Spraw Zagranicznych i Obrony izraelskiego parlamentu minister obrony Ehud Barak, którego wypowiedź nadało radio publiczne.

Wojskowe radio dodało, że Izrael postanowił zmobilizować dziesiątki tysięcy rezerwistów, którzy częściowo mogliby zostać rozmieszczeni na północnej granicy kraju na wypadek ataku Hezbollahu.

Izrael już raz walczył z libańskim Hezbollahem w 2006 r., gdy jego armia najechała Liban w odpowiedzi na powtarzające się ataki islamskich radykałów. Krótka wojna zakończyła się jednak propagandową porażką Tel Awiwu, Izrael nie osiągnął bowiem żadnych zamierzonych celów operacji.

Źródło: PAP