Prezydent USA Donald Trump, który wraz z żoną Melanią w środę przybył z niezapowiedzianą bożonarodzeniową wizytą do Iraku, oświadczył, że "nie ma w planach" wycofania sił amerykańskich z tego kraju.
W ubiegłym tygodniu prezydent Trump podjął decyzję o wycofaniu sił USA z Syrii, uzasadniając ją interesem Stanów Zjednoczonych oraz tym, że siły koalicji walczącej z tzw. Państwem Islamskim (IS) "całkowicie je pokonały".
Trump: nie planuję wycofywać stąd sił USA
Samolot z amerykańskim prezydentem Donaldem Trumpem oraz pierwszą damą Melanią Trump na pokładzie w środę po zachodzie słońca wylądował w bazie sił powietrznych położonej na zachód od irackiej stolicy Bagdadu. Prezydentowi w podróży towarzyszyła pierwsza dama Melania, niewielka grupa doradców i agentów Secret Service oraz dziennikarze.
Położona w prowincji Anbar baza Al-Asad, gdzie wylądował samolot z Trumpem na pokładzie, była jedną z najważniejszych baz piechoty morskiej USA po ataku na Irak w 2003 roku oraz odegrała ważną rolę we wspieranej przez Stany Zjednoczone walce z IS.
Trump po raz pierwszy odwiedził amerykańskich żołnierzy stacjonujących w rejonie konfliktu zbrojnego. Wcześniej za brak takiej wizyty był krytykowany. Jeszcze w październiku ocenił, że taka wizyta nie jest "szczególnie konieczna".
W przemówieniu wygłoszonym w Al-Asad Trump bronił swojej decyzji w sprawie wycofania sił USA z Syrii. - Myślę, że wielu ludzi uzna słuszność mojego rozumowania. Już czas, byśmy zaczęli działać z głową - powiedział.
Prezydent USA zapowiedział, że nie ma w planach wycofania amerykańskich sił z Iraku. - Tak naprawdę, możemy go użyć jako bazy, gdybyśmy chcieli zrobić coś w Syrii - dodał.
Reuters w zeszłym tygodniu podał, że Pentagon rozważa wykorzystanie sił operacji specjalnych do przeprowadzanych z Iraku ataków na bojowników IS w Syrii. USA mają w Iraku około 5,2 tys. żołnierzy, do których należy przede wszystkim szkolenie irackich sił zbrojnych i doradzanie w walce z IS.
"Społeczeństwo domaga się muru"
Prezydent odniósł się również do sytuacji w USA, gdzie trwa częściowe zawieszenie pracy rządu federalnego, wywołane sporem między szefem państwa a Kongresem o finansowanie budowy muru na granicy amerykańsko-meksykańskiej, który miałby powstrzymać napływ migrantów.
Trump, który wcześniej deklarował, że jest przygotowany na dłuższy paraliż prac rządu, zapytany w środę, jak długo zamierza czekać, odparł: - Tak długo, jak to będzie konieczne. Winą za powstałą sytuację obarczył demokratkę Nancy Pelosi, która, jak się oczekuje, na początku stycznia obejmie stanowisko przewodniczącej Izby Reprezentantów.
- To zależy od Nancy - powiedział Trump, sugerując, że Pelosi nie zgadza się na sfinansowanie muru, bo chciała w ten sposób zapewnić sobie wybór na spikera. - Społeczeństwo amerykańskie domaga się muru - oświadczył prezydent.
Trump chce, aby w budżecie przewidziano wyasygnowanie 5,7 miliarda dolarów na budowę muru. Demokraci w obu izbach Kongresu nie zgadzają się na taką sumę, a cały projekt uważają za kosztowny i nieskuteczny. Zawieszenie prac rządu może potrwać nawet do 3 stycznia, kiedy zostanie zaprzysiężony Kongres kolejnej kadencji.
Wizyta Trumpa w Iraku trwała około trzech godzin.
W drodze powrotnej prezydent USA odwiedził amerykańskich żołnierzy w bazie sił powietrznych w Ramstein w Niemczech.
Po wyjściu z samolotu prezydent rozmawiał z witającymi go żołnierzami i pozował do zdjęć. Niektórzy z witających trzymali w górze czapki z napisem i zarazem hasłem wyborczym Trumpa "Uczyńmy Amerykę znów wielką".
Dymisje
Trump dał też do zrozumienia, że nie należy spodziewać się szybkiego wyznaczenia stałego następcy sekretarza obrony Jamesa Mattisa, który podał się do dymisji po decyzji Trumpa w sprawie wycofania sił USA z Syrii. Wyznaczony na pełniącego obowiązki szefa Pentagonu Patrick Shanahan, który zastąpi Mattisa od stycznia, "może na tym stanowisku pobyć długi czas" - powiedział prezydent.
James Mattis, podając się do dymisji argumentował, że prezydent może mianować na to stanowisko osobę, której poglądy są bardziej zbieżne z jego własnymi.
Po decyzji o wycofaniu oddziałów z Syrii ustąpił także ze swej funkcji Brett McGurk, specjalny wysłannik przy międzynarodowej koalicji walczącej z IS.
"Wycofanie się z Syrii i prawdopodobne ograniczenie (misji) w Afganistanie ukazują gwałtowną zmianę w polityce USA, dotyczącą zaangażowania militarnego w punktach zapalnych na całym świecie, co odzwierciedla sprzeciw Trumpa wobec długotrwałego militarnego wikłania się" w konflikty - kosztowne i powodujące znaczne straty w ludziach - zauważa gazeta "The Wall Street Journal".
Autor: ft,kb//rzw / Źródło: PAP, Reuters