W katastrofie stracił pięcioro wnuków, cztery córki i trzech zięciów. "Nie jestem w stanie opisać bólu"

Źródło:
CNN, Indiatvnews.com

Dzieci są wszystkim. Nie ma ich tu i jest to bardzo bolesne. Jak sobie z tym poradzimy? Nie wiem - mówi członek rodziny Bodha z indyjskiego miasta Morbi. W katastrofie wiszącego mostu zginęło aż 12 członków tej rodziny, większość z nich to dzieci - informuje CNN. Łącznie w wypadku śmierć poniosło 135 osób, a według mediów wielu ocalałych straciło więcej niż jednego krewnego.

30 października przepełniony wiszący most w Morbi w stanie Gudźarat zarwał się, a setki ludzi wpadły do rzeki. Zginęło wówczas 135 osób, niemal połowa z nich to dzieci. Jedną z rodzin, której dotknęła ta tragedia, była rodzina Bodha mieszkająca w Morbi. Jak informuje CNN, w katastrofie zginęło aż 12 jej członków.

- Nie jestem w stanie opisać bólu i smutku, jaki to wywołało - powiedział portalowi senior rodziny Sundarji Bodha. W wyniku zarwania się mostu stracił on pięcioro wnuków, cztery córki i trzech zięciów. - Dzieci są wszystkim. Nie ma ich tu i jest to bardzo bolesne. Jak sobie z tym poradzimy? Nie wiem - przyznał w rozmowie z CNN inny członek rodziny, Prabhulal Bodha.

Portal Indiatvnews.com podkreśla, że choć rodzina Bodha jest przypadkiem najbardziej tragicznym, to wiele indyjskich rodzin straciło w katastrofie więcej niż jednego członka rodziny. Ludzie wchodzili bowiem grupami na most z okazji trwającego święta. - Weszłam na most wraz z 36 osobami z mojej rodziny. Zginęło sześcioro z nich, w tym moja kuzynka i jej dzieci - mówiła cytowana przez portal Amina Banu, która przeżyła katastrofę.

Inna ocalała, Himilaben Khumbhar, w rozmowie z CNN poinformowała, że w wyniku zawalenia się mostu w Morbi straciła czworo członków rodziny. - Nie wiedziałam, co się dzieje, dopóki nie wpadłam do wody. Płynęłam, w pewnym momencie ktoś mi pomógł. Uratowali mi życie, ale moja córka, zięć i ich dzieci nie żyją - powiedziała kobieta. Jej wnuki, które zginęły w katastrofie, to dwaj chłopcy, 5-latek i 8-latek. Na początku listopada obaj mieli wrócić do szkoły po przerwie z okazji święta Diwali.

ZOBACZ TEŻ: Moment zawalenia się mostu wiszącego w Indiach. Nagranie

Zarwany most w Indiach

Po tragedii w Morbi w ogniu krytyki znalazła się odpowiadająca za utrzymanie mostu firma Oreva. Zawieszona nad rzeką konstrukcja od kwietnia przechodziła renowację. Ponownie otwarta została niespełna dwa tygodnie przed katastrofą, 26 października. Ze wstępnych ustaleń śledczych wynika, że pracownicy firmy nie przeprowadzili odpowiednich testów mających na celu sprawdzenie, czy most jest bezpieczny dla pieszych.

- Poprawili tylko instalacje elektryczne i wykonali prace malarskie. Żaden test sprawności czy pojemności (mostu - red.) nie został przeprowadzony - potwierdził cytowany przez CNN przedstawiciel miejscowej policji. Dzień po tragedii funkcjonariusze poinformowali o zatrzymaniu w związku ze sprawą dziewięciu osób, każda z nich jest związana z firmą Oreva. Rodziny ofiar mają otrzymać od rządu pieniądze ze specjalnego funduszu, jednak Ibrahim Mojothi, krewny Khumbhar, zapewnia, że jego rodzina nie chce takiej rekompensaty. - Wszystko, czego chcemy, to aby osoby odpowiedzialne za tę tragedię zostały ukarane - podkreślił w rozmowie z CNN.

ZOBACZ TEŻ: Ubrania, buty, okulary, halloweenowe maski. Pogrążone w żałobie rodziny szukają rzeczy ofiar tragedii w Seulu

Autorka/Autor:kgo//mm

Źródło: CNN, Indiatvnews.com