|

Trening tak, paszport nie. Ta reprezentacja to szansa na lepsze życie czy wybielanie wizerunku MKOl?

Cindy Ngamba ma już pewny medal
Cindy Ngamba ma już pewny medal
Źródło: Getty Images

Na całym świecie jest ok. 120 milionów przymusowo przesiedlonych osób. Uciekają przed wojną i prześladowaniami. 37 z nich startuje na igrzyskach w olimpijskiej reprezentacji uchodźców. Według MKOl-u jest ona szansą na poprawę losu tułających się po świecie w poszukiwaniu lepszego życia. Ale pomagający uchodźcom aktywiści nie zgadzają się z tą idylliczną narracją. - Istnienie tej reprezentacji nie ma żadnego wpływu na problem migracji. To taki trochę whitewashing wizerunku organizatorów igrzysk - mówi tvn24.pl od lat pracująca z uchodźcami Anna Alboth.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Igrzyska olimpijskie Paryż 2024 na żywo w Eurosporcie. Każda minuta na platformie Max

Wyniszczona wojną Syria, rządzony przez talibów Afganistan, nietolerujący homoseksualistów Kamerun, nieznoszący sprzeciwu wobec religijnych nakazów Iran. W występującej na swoich trzecich igrzyskach reprezentacji uchodźców są sportowcy z całego świata, którzy wiele przeszli, by znaleźć się w takim miejscu. Ich historie kończą się happy endem, choć kilka lat temu nic tego nie zapowiadało.

- Olimpijska reprezentacja uchodźców pokazuje wszystkim, jakim wzbogaceniem dla naszej społeczności olimpijskiej są uchodźcy. A przy tym dla społeczeństwa jako całości. Jednocześnie uświadamiacie miliardom ludzi na całym świecie skalę kryzysu uchodźczego - mówił w maju do przygotowujących się do startu pod olimpijską flagą zawodników Thomas Bach, przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.

Aktualnie czytasz: Trening tak, paszport nie. Ta reprezentacja to szansa na lepsze życie czy wybielanie wizerunku MKOl?

- Wrzucanie wszystkich ludzi na całym świecie do jednego worka pod tytułem "uchodźcy", ludzi w każdym wieku, każdej płci, z zupełnie inną historią, jest krzywdzące i bardzo psuje cały system wokół tematu migracji. Od bardzo, bardzo wielu lat pracuję z uchodźcami na całym świecie i wiem, że jeżeli tylko dana osoba stara się o ochronę międzynarodową, a potem dostaje status i pobyt w jakimś kraju, to chce o czasie bycia uchodźcą, uchodźczynią, zapomnieć jak najszybciej - uważa Anna Alboth, obrończyni praw człowieka, aktywistka zaangażowana w sprawy związane z migracją z Minority Rights Group International.

Reprezentacja uchodźców podczas ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu
Reprezentacja uchodźców podczas ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu
Źródło: Xinhua/ABACAPRESS.COM/Jiang Wenyao/PAP

Ucieczka od ajatollahów

Jamal Valizadeh urodził się w rodzinie z zapaśniczymi tradycjami. Gdy miał 20 lat, po raz pierwszy zdobył mistrzostwo Iranu. Jego siła w połączeniu z brakiem obojętności na ludzką krzywdę, stała się przekleństwem, gdy w czasie jednej z manifestacji stanął w obronie atakowanych przez policję demonstrantów. Na łamach "Le Parisien" tłumaczył, że znalazł się w pobliżu protestu Kurdów przeciwko działaniom Państwa Islamskiego. W pewnym momencie zobaczył funkcjonariuszy, okładających protestujących.

- Rzuciłem się między nogi jednego z funkcjonariuszy, użyłem na nim techniki zapaśniczej - mówił w wywiadzie dla francuskiej gazety.

Za napaść na policjanta trafił do aresztu.

- W areszcie byłem bity. Nie pozwalali mi spać, a cela była tak mała, że nie mogłem nawet usiąść. Co 20 minut brali mnie na kolejne przesłuchania, chociaż nie miałem nic nowego do powiedzenia. W końcu udało mi się wyjść za kaucją, ale wiedziałem, że wyrok został jedynie odroczony - opowiadał.

Widmo więzienia było impulsem do podjęcia decyzji o ucieczce z Iranu. Valizadeh przez pół roku imał się prac dorywczych, by zarobić na opłacenie ludzi, którzy przeszmuglują go do Turcji. Udało się. Ale nadal żył w ukryciu i znowu zbierał pieniądze - dla kolejnych przemytników. W 2015 roku znalazł się na pełnej uchodźców łodzi dryfującej przez Morze Śródziemne. Trafił do Francji, gdzie uzyskał azyl polityczny.

Przez cały ten czas nie trenował zapasów. We Francji też postawił na inne rzeczy: nauczył się języka, zaczął studiować informatykę. Ale w 2023 postanowił wrócić do sportu. Okazał się na tyle dobry, że zaczął trenować z francuską kadrą i dostał stypendium Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Dziesięć lat po nieprzespanych nocach na irańskim komisariacie wystartował w igrzyskach. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie reprezentacja uchodźców, bo Valizadeh nie ma francuskiego paszportu.

Irańczycy stanowią jedną trzecią całego składu tegorocznej reprezentacji uchodźców. Judoka Mohammad Rashnonezhad podpadł rodzimej federacji, gdy nie chciał poświęcać sukcesów sportowych na rzecz realizacji jej antyizraelskiej polityki. Zgodnie z jej założeniami, sportowcy mają wycofywać się z turniejów, na których przyjdzie im rywalizować z reprezentantami Izraela.

Uprawiający taekwondo Hadi Tiranvalipour, pracujący też jako prezenter telewizyjny, nieprawomyślnie opowiadał się na antenie za prawami kobiet i też musiał ewakuować się z kraju. Kajakarka Saman Soltani przebywała właśnie na obozie treningowym w Barcelonie, gdy dowiedziała się, że policja ds. moralności zainteresowała się jej zdjęciami na Instagramie, na których zawodniczka nie miała hidżabu. Do Iranu już nie wróciła.

Aktualnie czytasz: Trening tak, paszport nie. Ta reprezentacja to szansa na lepsze życie czy wybielanie wizerunku MKOl?

To nie są historie z minionej przeszłości. Jak pisała na platformie X (dawniej Twitter) Masih Alineżad, irańska aktywistka i dziennikarka, państwowa telewizja ocenzurowała ceremonię medalową z udziałem srebrnej medalistki w taekwondo Nahid Kiani. Powód cenzury? Kiani przytuliła na podium Kimię Alizadeh - inną irańską zawodniczkę, która uciekła z kraju i obecnie reprezentuje Bułgarię. Kiani, zgodnie z wytycznymi ajatollahów, miała na głowie hidżab. Alizadeh - nie.

Chorąży na uchodźstwie

Na igrzyskach Tokio 2020 (z powodu pandemii odbyły się w 2021 roku), Farzad Mansouri z dumną prezentował flagę swojego kraju, idąc na czele skromnej, pięcioosobowej reprezentacji Afganistanu. Miał wówczas 18 lat i srebrny medal młodzieżowych mistrzostw Azji w taekwondo.

Mansouri z igrzyskami pożegnał się już po pierwszej walce, ale mógł się pocieszać, że porażka była nieznaczna, a jego rywal sięgnął później po brązowy medal. Wracał do kraju z planami, że w Paryżu pójdzie mu lepiej.

Niedługo po tamtych igrzyskach z Afganistanu odleciał ostatni amerykański samolot wojskowy, obwieszczając światu koniec pobytu wojsk USA w tym kraju. Do władzy wrócili talibowie. Afgańczycy byli przerażeni - wiedzieli, że ekstremiści będą szukać zemsty i krwawo rozliczać tych, którzy w jakikolwiek współpracowali z Amerykanami i wspieranymi przez nich lokalnymi działaczami politycznymi. Świat obiegły zdjęcia tysięcy ludzi, którzy tłoczyli się na lotniskach. Najbardziej zdesperowani próbowali po prostu chwytać się samolotów na pasach startowych - wszystko wydawało się lepszym pomysłem niż pozostanie w kraju rządzonym przez talibów.

Tak wygląda Kabul po wycofaniu się wojsk USA i zakończeniu ewakuacji z lotniska. Władzę w Afganistanie sprawują talibowie
Tak wygląda Kabul po wycofaniu się wojsk USA i zakończeniu ewakuacji z lotniska. Władzę w Afganistanie sprawują talibowie
Źródło: TVN24

Mansouri też uciekał. Razem z rodziną został wygnany z rodzinnego regionu Parwan i przez dobę koczował na lotnisku w Kabulu. Miał to szczęście, że znalazło się dla niego miejsce w samolocie do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

W emirackim obozie dla uchodźców spędził osiem miesięcy. Próbował trenować, ale bez specjalistycznego sprzętu i sparingów z rywalami mógł jedynie utrzymywać sprawność i kondycję. W końcu udało mu się uzyskać wizę do Wielkiej Brytanii, gdzie trafił pod skrzydła tamtejszej federacji taekwondo. Bez brytyjskiego paszportu nie mógł jednak dołączyć do olimpijskiej reprezentacji Wielkiej Brytanii. Gdyby nie reprezentacja uchodźców, nie miałby szansy na udział w igrzyskach w Paryżu. Podobnie jak Kamerunka Cindy Ngamba, która została pierwszą w historii medalistką olimpijską, startującą właśnie pod olimpijską flagą, pod którą rywalizują uchodźcy.

Cindy Ngamba nie uciekała przed wojną. Gdy miała 11 lat, przeprowadziła się z rodziną do Wielkiej Brytanii. Tam się wychowała i tam trenowała boks - razem z zawodnikami brytyjskiej reprezentacji. Jednak ponieważ zawieruszyła się jej dokumentacja imigracyjna, jak dotąd nie uzyskała brytyjskiego paszportu.

Powrót do Kamerunu nie wchodzi w grę - Ngamba jest osobą homoseksualną, a homoseksualizm jest w Kamerunie penalizowany.

Szansa czy stygmatyzacja?

- Dla niektórych obserwatorów igrzysk Zespół Olimpijski Uchodźców może stanowić pierwszą realną okazję do głębszego przemyślenia kryzysu uchodźczego - mówi tvn24.pl Jules Boykoff, badacz polityki olimpijskiej i autor licznych książek, poświęconych igrzyskom.

- Z powodu rosnących nierówności i spustoszeń, wywoływanych przez zmiany klimatu, imigracja, azyl polityczny i status uchodźcy stają się coraz ważniejszymi tematami, z którymi niemal każde społeczeństwo musi się w jakiejś formie mierzyć. Jeśli olimpijska reprezentacja uchodźców może zwrócić uwagę zwykłych ludzi i decydentów na te palące kwestie oraz skłonić ich do głębszego zastanowienia na nimi, to oprócz inspiracji, którą przynosi wielu ludziom na całym świecie, spełnia pozytywną rolę społeczną - dodaje.

Z Julesem Boyokffem zgadzają się sami sportowcy, którzy właśnie dzięki tej reprezentacji dostali szansę startu na igrzyskach.

- Przesłanie tej reprezentacji jest bardzo ważne: uchodźcy to normalni ludzie, z marzeniami i ambicjami. Każdy olimpijczyk startujący w reprezentacji uchodźców pokonał niesamowite trudności, by się tu znaleźć - przekonuje Yusra Mardini, była syryjska pływaczka, olimpijka z Rio i z Tokio. Wie co mówi, bo taka też jest jej historia, opowiedziana w filmie "Pływaczki".

Mardini też uciekła ze swojego kraju, pogrążonego w wojnie domowej. Motorówka, którą płynęła z siostrą i innymi uchodźcami, zepsuła się podczas przeprawy przez Morze Egejskie. Mardini i jej siostra, które dobrze pływały, spędziły w wodzie ponad trzy godziny, pomagając w dopchaniu łódki do wyspy Lesbos. Po kolejnych etapach swojej przeprawy Yusra Mardini wylądowała w Niemczech, gdzie szybkie pływanie otworzyło jej drzwi na igrzyska.

To poruszające, ale jednak pojedyncze przypadki. W Paryżu wystartowało 37 sportowców-uchodźców. Nijak ma się to do skali kryzysu uchodźczego.

Aktualnie czytasz: Trening tak, paszport nie. Ta reprezentacja to szansa na lepsze życie czy wybielanie wizerunku MKOl?

- Mamy 37 osób. 37 bohaterów, ludzi, którzy coś osiągnęli. A co z tymi wszystkimi, którzy właśnie teraz marzną gdzieś na granicach Unii Europejskiej albo toną w morzu? Widzę tutaj ogromny rozstrzał między tym wszystkim - mówi Anna Alboth, obrończyni praw człowieka, aktywistka zaangażowana w sprawy związane z migracją z Minority Rights Group International.

- Yusra Mardini zyskała na igrzyskach - i w karierze sportowej, i później w karierze prawniczej. To historia podobna do przypadku innego uchodźcy, który we Francji wskoczył w ogień i wyniósł z pożaru małe dziecko. Dostał za to obywatelstwo. Dla niego samego super, ale to się w ogóle nie przekłada na podejście krajów do polityki migracyjnej i uchodźców. Tak jak medal Iranki czy Afganki nie ma przełożenia na traktowanie ich rodaczek w innych krajach - mówi Anna Alboth.

Gdy w 2016 roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski ogłaszał powstanie Olimpijskiej reprezentacji uchodźców, Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) informował, że zawodnicy będą reprezentować blisko 60 milionów osób, zmuszonych do opuszczenia swoich domów z powodu konfliktów i prześladowań. Tylko 24, spośród ponad 200 startujących w Rio reprezentacji, niosło flagi państw o większej populacji.

Przed igrzyskami w Paryżu MKOl prowadził kampanię "1 na 100 milionów" przypominając, że liczba przymusowo przesiedlonych wciąż rośnie.

Ale i tę liczbę trzeba było szybko zaktualizować. W lipcu UNHCR podał, że liczba osób uciekających przed wojną i prześladowaniami przekroczyła 120 milionów. W ciągu ośmiu lat, od pierwszego występu reprezentacji uchodźców na igrzyskach, uległa podwojeniu.

- Według mnie istnienie tej reprezentacji nie ma żadnego wpływu na problem migracji. Rozumiem potrzebę jej stworzenia, natomiast mam wrażenie, że wystawianie takiej reprezentacji trochę jednak upupia uchodźców i że to taki trochę whitewashing (wybielanie - red.) wizerunku organizatorów igrzysk. Nie znam uchodźców, którzy wspierają tę reprezentację olimpijską. Dlaczego chłopak z Sudanu miałby kibicować dziewczynie z Afganistanu? Co oni mają wspólnego poza tym, że są uchodźcami? - zastanawia się aktywistka.

Trening tak, paszport nie

Ci z uchodźców, którym dane było znaleźć się w bądź co bądź uprzywilejowanej grupie, pomni są swojego szczęścia. Yusra Mardini założyła fundację prowadzącą działania na rzecz edukacji uchodźców i wsparcia innych sportowców-uchodźców.

MKOl też nie ogranicza się do wyboru niewielkiej grupy olimpijczyków. Olimpijska Fundacja dla Uchodźców, od momentu powołania w 2017 roku, wydała na stypendia dla swoich podopiecznych ponad 20 milionów dolarów. To z jej podopiecznych wybierani są członkowie olimpijskiej reprezentacji.

- Medalistka olimpijska Cindy Ngamba od 14 lat jest w Wielkiej Brytanii. Jestem przekonana, że gdyby tylko miała tam papiery, to Wielka Brytania wystawiłaby ją w swojej reprezentacji. I dla mnie to byłaby idealna sytuacja. Przecież wszyscy ci sportowcy, którzy startują w reprezentacji uchodźców, są już w innych krajach i mogliby je reprezentować - twierdzi Anna Alboth.

I większość pewnie by chciała, bo utożsamia się z krajem, który dał im szansę na lepsze życie, w wielu przypadkach przygarnął też ich rodziny i zapewnił warunki do uprawiania sportu. Karateka Hamoon Derafshipour, który kilka lat temu opuścił Iran i zamieszkał w Kanadzie, to właśnie kanadyjskie flagi ma swoim biogramie na Instagramie. Ale kanadyjskiego paszportu nadal nie ma.

Reprezentacja uchodźców jest nowa, choć problem z odnalezieniem swojej tożsamości na politycznej mapie świata nowy nie jest.

Na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, tyle że tych w 1900 roku, w barwach Imperium Rosyjskiego wystartował szermierz Julian Michaux. Zawdzięczane pochodzącym z Belgii dziadkom francuskobrzmiące nazwisko nie sugeruje, że Michaux był Polakiem. A urodził się w Warszawie, będącej wówczas pod rosyjskim zaborem. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, Michaux wstąpił do Wojska Polskiego.

Inne czasy, inne mapy, inne igrzyska - jednak już wtedy nie wszyscy sportowcy mieli komfort reprezentowania barw, dla których biło ich serce.

Czytaj także: