To normalne, że przywódcy dwóch takich państw spotykają się ze sobą. Nienormalne było to, że przez tyle lat się nie spotykali - powiedział o spotkaniu Donalda Trumpa z Władimirem Putinem amerykanista profesor Zbigniew Lewicki. Wspólnie z Michałem Baranowskim z German Marshall Fund i korespondentem "Gazety Wyborczej" w Moskwie Wacławem Radziwinowiczem byli gośćmi programu "Horyzont" w TVN24.
Podstawowe pytanie, na które odpowiedzi szukali goście programu, brzmiało: po co właściwie Trump zdecydował się na spotkanie z Putinem w Helsinkach? Zdania były podzielone.
Według Michała Baranowskiego prezydent USA po pierwsze, od dawna chciał normalizować relacje z Moskwą, o czym mówił już w kampanii wyborczej. Po drugie, pragnął kontynuować sukces, za jaki uważał niedawny szczyt w Singapurze i spotkanie z Kim Dzong Unem.
- To było jasne, że następny sukces, jaki Trump będzie chciał wykuć to właśnie spotkanie z Putinem - ocenił Baranowski.
Putin szuka sposobu na dogadanie się z Ameryką
- Bardzo ładnie Rosjanie ujmują to, dlaczego Trump wszedł do tej klatki. Mówią, że chce być światowym pogromcą tygrysów. Po spotkaniu z Kim Dzong Unem chciał zostać treserem Putina - skomentował z kolei Wacław Radziwinowicz. Zwrócił też uwagę, jaki cel w spotkaniu prawdopodobnie miała druga strona, czyli prezydent Putin.
- Na pewno nie chodziło o to, by zdobyć kolejną błyskotkę i pokazać, że "Trump jest przy mnie malutki". Tak naprawdę sytuacja jest i dla Rosji, i dla niego [Putina - red.] bardzo poważna. Rosjanie szykują cały pakiet bardzo poważnych ustaw, które mają ich ochronić przed sankcjami - powiedział dziennikarz.
Dodał, że obywatele Rosji obawiają się tych sankcji, a poparcie dla Putina nieco spada. - Dlatego on musi szukać sposobu na dogadanie się z Amerykanami - przekonywał.
Profesor Lewicki nie ukrywał natomiast, że dziwi się, dlaczego w ogóle odbywa się debata na temat celu spotkania obu prezydentów. - To jest normalna sprawa, że przywódcy dwóch takich państw spotykają się ze sobą. Nienormalne było to, że przez tyle lat się nie spotykali - oświadczył.
Michał Baranowski zauważył, że rozmawiając o spotkaniu w Helsinkach, nie należy zapominać o tym, jakie działania Stany Zjednoczone podejmują na innych polach polityki międzynarodowej. Mówił tu między innymi o "wyzwalaniu się" prezydenta Trumpa z różnych sojuszy, na przykład z NATO, które traktuje jako coś ograniczającego i krępującego. Podkreślił też, że od kilku miesięcy Trump staje się szefem w kreowaniu polityki zagranicznej USA i bardziej ufa swoim instynktom niż otaczającym go ekspertom.
Ameryka przede wszystkim
Profesor Lewicki zwrócił natomiast uwagę na silne - u prezydenta Trumpa - stawianie interesu Ameryki na pierwszym miejscu, według powiedzenia "America first". - Trump ma rację, mówiąc, że świat jest nie fair w stosunku do Stanów Zjednoczonych, jeśli chodzi o kwestie ceł czy sprawy finansowe. Dąży do ich wyrównania i nie ma w tym nic dziwnego - wskazywał.
Według profesora wszyscy prezydenci, nie tylko Stanów Zjednoczonych, stawiali interes swojego państwa na najwyższej szali i będą to robić dalej.
- Jednak sposób, w jaki prezydent Trump definiuje ten interes jest zupełnie różny w jednej kluczowej kwestii. Przez ostatnie 70 lat Stany Zjednoczone były dobroczynnym hegemonem, który nie starał się wykręcać innym rąk. Nie mówił, co mają robić. Budował oparty na wartościach system sojuszy. Teraz coraz bardziej widzimy Trumpa przesuwającego ten nacisk "America first" w takim sensie konfrontacyjnym i transakcyjnym - odpowiedział Baranowski.
- USA z jednej strony mają wrogów, z drugiej fanów. Można rzec, że wręcz klientów i taki system jest znacznie mniej stabilny - dodał.
Podzielić świat między "dużych"
Radziwinowicz pytany, czy prezydent Putin przejawia podobną politykę (interes Rosji na pierwszym miejscu), wskazał, że Putin ma nieco inną strategię - podzielenia świata na strefy wpływów.
- W Rosji lubią budować strategię w oparciu o doświadczenia historyczne. To, co się w historii tego państwa udało, to między innymi konferencja w Wiedniu w 1815 roku czy konferencja jałtańska, gdzie wielcy podzielili między siebie świat - powiedział Radziwinowicz. - To może być dla Putina atrakcyjne. Takie podejście: podzielmy między siebie świat, mniejsi niech nas słuchają - dodał.
Podkreślił też, że na szczycie w Helsinkach obaj przywódcy próbowali się porozumieć w sprawie podziału rynku gazowego Europy. - To jest dla Rosji bardzo ważne. W Moskwie obserwatorzy już nazywają te próby "małą gazową Jałtą" - podsumował.
Autor: kw//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | TVN24