W nieoficjalnych prawyborach obozu prodemokratycznego do regionalnego parlamentu w Hongkongu zagłosowało ponad 600 tysięcy ludzi. To symboliczny protest przeciwko narzuconemu przez Pekin prawu o bezpieczeństwie narodowym. Organizatorzy prawyborów spodziewają się, że opozycja może we wrześniu zdobyć nawet ponad 45 spośród 70 miejsc w hongkońskiej izbie.
Hongkońska opozycja liczy na historyczne zwycięstwo we wrześniowych wyborach do Rady Ustawodawczej, lokalnego parlamentu regionu. Większość mogłaby jej pozwolić na blokowanie części inicjatyw propekińskiej administracji regionu.
Jak ocenił jeden z organizatorów nieoficjalnych prawyborów obozu demokratycznego w regionie Benny Tai, "opozycja może we wrześniu zdobyć nawet ponad 45 spośród 70 miejsc w parlamencie Hongkongu, gdyż wielu sympatyków rządu zmienia preferencje". Jego zdaniem tendencja ta wynika z niezadowolenia z narzuconych Hongkongowi przez władze centralne ChRL kontrowersyjnych przepisów o bezpieczeństwie państwowym, które przewidują nawet karę dożywocia za "działalność wywrotową" czy "zmowę z obcymi siłami".
Liczenie na 45 miejsc w hongkońskim parlamencie
Według Taia, jeśli obecny trend się utrzyma, demokraci mogą zdobyć nie tylko 35 mandatów rozdzielanych w powszechnym głosowaniu z okręgów geograficznych, ale również więcej spośród 30 miejsc obsadzanych przez specjalne komitety branżowe, tradycyjnie zdominowane przez propekińskie elity.
- Jeśli kandydaci demokratyczni zwyciężą w komitetach branżowych, w ich rękach będzie ponad 45, a nie tylko ponad 35 mandatów – powiedział Tai, wykładowca prawa na Uniwersytecie Hongkongu (HKU) i jedna z kluczowych postaci rewolucji parasolek z 2014 roku.
Odniósł się również do obaw o dyskwalifikację kandydatów wyłonionych w prawyborach. Jego zdaniem w przypadku wykluczenia przez władze tacy kandydaci mogą wyznaczyć inne osoby do startu w wyborach.
"Nadal jesteśmy w obozie demokratycznym"
Obóz prodemokratyczny w Hongkongu, w skład którego wchodzi wiele partii, próbuje połączyć siły i wykorzystać prawybory do wyłonienia najsilniejszych kandydatów, którzy wezmą udział w wyborach do hongkońskiej Rady Ustawodawczej, zwykle zdominowanej przez obóz propekiński.
Prawybory odbyły się dwa tygodnie po tym, jak Pekin narzucił prawo o bezpieczeństwie państwowym w regionie cieszącym się dotąd autonomią sądowniczą i ustawodawczą, co jest powszechnie postrzegane jako odchodzenie od zasady "jeden kraj, dwa systemy", która przyświecała przekazaniu Hongkongu przez Wielką Brytanię Chinom w 1997 roku.
- Wysoka frekwencja będzie bardzo silnym sygnałem dla społeczności międzynarodowej, że my, obywatele Hongkongu, nigdy się nie poddajemy - powiedział agencji Reutera 24-letni Sunny Cheung, jeden z wielu młodych demokratów, prowadzących kampanię wyborczą. - Nadal jesteśmy w obozie demokratycznym, nadal wspieramy demokrację i wolność - dodał.
Obawy i nadzieje
Wbrew ostrzeżeniom wysokiego urzędnika państwowego z Hongkongu, że głosowanie może być niezgodne z nowo wprowadzonym prawem, młodzi i starzy mieszkańcy gromadzili się w ponad 250 lokalach wyborczych w całym mieście, obsługiwanych przez tysiące wolontariuszy.
W celu przeprowadzenia prawyborów działacze zbierali pieniądze przez tzw. finansowanie społeczne (crowdfunding). Jeśli uzyskają większość w Radzie, chcą zawetować budżet rządu, ponieważ zgodnie z Prawem Podstawowym (hongkońską małą konstytucją) szef administracji Hongkongu musi zrezygnować, jeśli ważna ustawa, taka jak budżetowa, zostanie dwukrotnie zawetowana.
Niektórzy prodemokratyczni działacze obawiają się jednak, że władze mogą jeszcze próbować powstrzymać pewnych kandydatów przed startem we wrześniowych wyborach. - Mogą aresztować lub wykluczyć każdego kandydata, który im się nie podoba, zgodnie z prawem o bezpieczeństwie państwowym, bez uzasadnionego powodu - wyjaśnił cytowany przez Reutera Owen Chow, młody kandydat prodemokratyczny.
- Mimo zagrożenia prawem o bezpieczeństwie państwowym nadal blisko 600 tysięcy osób przybyło i zagłosowało - w tym widzimy odwagę Hongkończyków - powiedział Au Nok-hin, jeden z organizatorów prawyborów, cytowany przez AFP.
35 spośród 70 członków Rady Ustawodawczej wyłanianych jest w wyborach powszechnych z okręgów geograficznych. Pięć miejsc przypada wybranym w głosowaniu radcom dzielnic, a pozostałych 30 zajmują osoby wyłonione przez specjalne komitety branżowe, zdominowane przez miejskie elity.
"Dla Chin przesłanie jest takie, że ostatnie działania zmieniły zasady"
Do kwestii narzucenie przez Chiny Hongkongowi przepisów o bezpieczeństwie państwowym odniósł się w poniedziałek szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. - Rozmawialiśmy o drakońskim prawie dotyczącym bezpieczeństwa państwowego w Hongkongu. Będziemy mieli poważne pytania dotyczące jego zgodności z ustawą zasadniczą i chińskimi zobowiązaniami międzynarodowymi - powiedział na konferencji prasowej po posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych UE.
Jak zaznaczył, przesłanie UE jest dwutorowe. Dla mieszkańców Hongkongu to wsparcie ich wolności fundamentalnych oraz autonomii terytorium. - Dla Chin przesłanie jest takie, że ostatnie działania zmieniły zasady. Będą one wymagały rewizji naszego podejścia i będą miały w oczywisty sposób wpływ na nasze relacje - zaznaczył Borrell.
Szef dyplomacji UE poinformował, że UE odpowie na chińskie zachowanie w sposób skoordynowany zarówno na poziomie narodowym jak i wspólnotowym. Przewidywane jest m.in. ograniczenie eksportu określonych towarów czy technologii do Hongkongu. Z wcześniejszych nieoficjalnych informacji wynika, że chodzi m.in o zakaz wywozu tam wyposażenia policji, takiego jak gaz pieprzowy czy gumowe kule.
- Zgodziliśmy się dziś, aby wypracować skoordynowaną europejską odpowiedź, aby pokazać wsparcie dla autonomii Hongkongu i tamtejszego społeczeństwa obywatelskiego - zaznaczył Borrell.
Źródło: PAP