Hongkońska policja zwróciła się do Facebooka o usunięcie wpisów, które zawierają "nieścisłe doniesienia" i treści "rozbudzające nienawiść". Chodzi o posty, w których pojawia się krytyka pod adresem funkcjonariuszy w związku z antyrządowymi protestami w Hongkongu. - To otwarte wyzwanie dla wolności prasy i wypowiedzi - ocenił opozycyjny poseł.
Policja przekazała Facebookowi dwa formalne wnioski o skasowanie postów, które jej zdaniem zawierają bezpodstawne zarzuty w sprawie działań funkcjonariuszy w związku z antyrządowymi protestami. Serwis wezwano również do przekazania wszelkich związanych z tymi wpisami informacji, które miałyby zostać wykorzystane w śledztwie.
Według "SCMP" Facebook nie zamierza jednak usuwać treści wskazanych przez policję.
Trwające od czerwca prodemokratyczne protesty pogrążyły Hongkong w największym kryzysie politycznym od przekazania regionu Chinom w 1997 roku. Komentatorzy zwracali uwagę, że obie strony sporu często w odmienny sposób interpretują fakty, a w mediach społecznościowych pojawiają się częściowo lub całkowicie nieprawdziwe informacje, które dodatkowo polaryzują społeczeństwo regionu.
Niewygodne wpisy
W pierwszym wniosku, datowanym na 9 października, policja zgłosiła zastrzeżenia do wpisów opublikowanych we wrześniu. W jednym z nich policjantom zarzucono napastowanie demonstrantki podczas przeszukania samochodu.
W innym poście funkcjonariuszy oskarżono o "zabijanie Hongkończyków" i zaapelowano o wysyłanie do Białego Domu skarg na "brutalność policji". Jest wśród nich również wiadomość opublikowana przez posła opozycyjnej Partii Obywatelskiej Alvina Yeunga, dotycząca postrzelenia jednego z demonstrantów przez policjanta.
"Facebook jako globalna platforma społecznościowa jest całkowicie odpowiedzialny za zapewnienie, że treści wysyłane przez jego użytkowników są prawdziwe i są w interesie publicznym" - oceniła policja.
W drugim piśmie z 24 października policja wskazała kolejne wpisy, które oceniła jako zniesławiające, i zażądała od Facebooka zdecydowanych działań przeciwko "nieścisłym doniesieniom" i treściom "rozbudzającym nienawiść". "Stanowczo domagamy się od hongkońskiego biura Facebooka, aby usunęło takie treści i przekazało związane z nimi informacje na potrzeby dalszego śledztwa" - napisano.
"Otwarte wyzwanie dla wolności prasy i wypowiedzi"
Yeoung oświadczył we wtorek, że nie zamierza usuwać swojego wpisu i nie został o to poproszony przez Facebooka. - Hongkong jest wolnym społeczeństwem. Opublikowałem na mojej stronie facebookowej to, co widziałem w telewizji (…) My, Hongkończycy, nie potrzebujemy, by policja mówiła nam, co mamy czytać w mediach społecznościowych - powiedział prodemokratyczny poseł.
Aktywny w mediach społecznościowych krytyk hongkońskiego rządu Henry Chan ocenił z kolei, że wysunięte przez policję żądanie usunięcia wpisów to "otwarte wyzwanie dla wolności prasy i wypowiedzi" - podał "SCMP".
Rzeczniczka policji oświadczyła natomiast, że policja często kontaktuje się z różnymi organizacjami i mediami, prosząc o sprostowanie nieścisłych lub nieprawdziwych informacji oraz przekazać swoje stanowisko. Odmówiła dalszych komentarzy w sprawie Facebooka.
Wojna na fake newsy
Rozpowszechnianie fałszywych informacji zarzucano zarówno chińskim władzom, jak i zwolennikom trwających w Hongkongu protestów. Twitter, Facebook i YouTube informowały w sierpniu o wykryciu skoordynowanej operacji wywierania wpływu, prowadzonej przy wsparciu chińskiego rządu, w ramach której przy pomocy fałszywych kont usiłowano zdyskredytować ruch protestu.
Na Uniwersytecie Hongkongu (HKU) działa zespół zajmujący się potwierdzaniem prawdziwości informacji przekazywanych w mediach społecznościowych w związku z protestami. Badacz Masato Kajimoto, który kieruje zespołem, oceniał niedawno, że obie strony sporu rozpowszechniają selektywnie dobrane zdjęcia i nagrania wideo, by przekonać opinię publiczną do swoich racji, a dezinformacja stała się narzędziem prowadzonej przez nie "wojny psychologicznej".
Spadek poparcia
Hongkońskie media, powołując się na najnowsze badanie opinii publicznej, podały w środę, że na fali prodemokratycznych protestów wskaźnik poparcia społecznego dla szefowej administracji Hongkongu Carrie Lam spadł do najniższego poziomu w historii.
Tylko 11 proc. spośród 1038 uczestników ankiety przeprowadzonej w dniach 17-23 października przez Hongkoński Instytut Badania Opinii Publicznej (HKPORI) wyraziło poparcie dla Lam, natomiast 82 proc. respondentów zdeklarowało, że jej nie popiera. Oznacza to, że popularność netto szefowej władz spadła od poprzedniego tygodnia o 6 punktów procentowych.
Autor: momo\mtom / Źródło: PAP