Skrajna prawica jednak wejdzie do hamburskiego parlamentu

Według oficjalnych cząstkowych wyników niedzielnych wyborów landowych w Hamburgu, skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD) jednak dostała się do lokalnego parlamentu. Sondaże exit poll przewidywały, że prawicowe ugrupowanie nie przekroczy 5 proc. progu wyborczego.

Według wyników podanych w poniedziałek nad ranem przez landową komisję wyborczą Hamburga wynika, że AfD zdobyła 5,3 proc. głosów. Przekłada się to na 7 miejsc w 121-osobowym parlamencie tego miasta, funkcjonującego na prawach landu. Liberalna FDP, która osiągnęła 5 proc. (czyli tyle, ile wynosi próg wyborczy) wciąż nie jest pewna swoich sześciu mandatów. W okręgu wyborczym Langenhorn mogło dojść do pomyłki przy liczeniu głosów i są one ponownie przeliczane. W przypadku pozostałych partii oficjalne wyniki nie przynoszą większych zmian względem badania exit poll. Na pierwszym miejscu pozostaje SPD z 39-procentowym poparciem (51 miejsc w parlamencie). Na Zielonych zagłosowało 24,2 proc. wyborców (31 miejsc). Na trzecim miejscu, z najgorszym w Hamburgu wynikiem w swojej historii znalazła się CDU - 11,2 proc. (14 miejsc). Lewica uzyskała 9,1 proc. (12 miejsc).

Exit poll nieco inaczej

Według opublikowanego w niedzielę po zakończeniu głosowania sondażu exit poll, przeprowadzonego przez instytut badania opinii infratest dimap, SPD zdobyła 37,5 proc. głosów, Zieloni 25,5 proc., CDU 11,5 proc., a Lewica 9 proc. AfD według sondażu miała 4,7 proc. i przez kilkanaście godzin wyglądało na to, że partia poniesie porażkę tym większą, że Hamburg był pierwszym landem zachodnich Niemiec, gdzie w 2015 roku ugrupowanie to wprowadziło swoich przedstawicieli do lokalnego parlamentu.

Frekwencja wyborcza była wysoka i wyniosła 62 proc. Pięć lat temu - 56,5 proc.

Wskaźnik nastrojów

Wyniki wyborów w Hamburgu nie są reprezentatywne dla całego kraju - są one determinowane przez specyficzny liberalny, portowo-mieszczański charakter tego najbogatszego landu Niemiec. Również lokalne oddziały partii działających w Hamburgu wyraźnie różnią się od swoich "baz" z poziomu federalnego. Np. tamtejsza SPD, z której wywodzi się obecny wicekanclerz i minister finansów Olaf Scholz jest uważana za konserwatywną i bliższą CDU. Z kolei chadecy mają opinię bardziej liberalnych.

Mimo to głosowanie w Hamburgu przykuwało uwagę obserwatorów w Niemczech. Były to jedyne wybory na poziomie landowym w tym roku w RFN i są one traktowane jako wskaźnik nastrojów po kryzysie rządowym w Turyngii, który wybuchł 5 lutego. Jak podkreślają komentatorzy, każde wybory landowe - więc również te w Hamburgu - są swojego rodzaju recenzją działań rządu i partii na poziomie federalnym, a także potrafią wywoływać efekt domina w innych landach.

Pierwsze komentarze po ogłoszeniu sondażowych wyników głosowania w portowej metropolii - oprócz przyznawania, że wyborcy są zadowoleni z pracy obecnej koalicji rządowej - zwracają uwagę, że CDU, FDP i AfD zostały ukarane za swoje działania w Turyngii.

Czytaj także: