Greenpeace wszedł Merkel na dach


Bundestag przyjął nowe prawo, które zakłada przedłużenie okresu funkcjonowania niemieckich elektrowni atomowych. Przeciwko ustawie przez cały dzień intensywnie protestowali ekolodzy. Aktywiści Greenpeace wspięli się nawet na dach siedziby rządzącej partii CDU i rozpięli na fasadzie budynku wielki transparent. Widniał na nim napis "CDU - Polityka dla koncernów atomowych".

Dwugodzinna akcja Greenpeace miała miejsce w czasie, gdy w Bundestagu rozpoczęła się decydująca debata przed głosowaniem na temat rządowej strategii polityki energetycznej. Zakłada ona między innymi wydłużenie okresu eksploatacji niemieckich energii atomowych o średnio 12 lat. Według obecnie obowiązujących przepisów reaktory w Niemczech miałyby zostać wyłączone po 2021 roku.

Ostatecznie Bundestag przegłosował nowe prawo i elektrownie będą działać dłużej. W zamian niemieckie koncerny energetyczne mają przeznaczyć 30 mld euro ze swoich zysków, wynikających z wydłużenia eksploatacji reaktorów, na inwestycje w energię odnawialną, a także na renowację składowiska odpadów atomowych Asse.

Nie tylko dachy

Ekologów to nie przekonuje. Na plakacie Greenpeace, powieszonym na fasadzie budynku CDU, poza napisem, było widoczne zdjęcie kanclerz Angeli Merkel i prezesa koncernu energetycznego RWE Juergena Grossmanna wznoszących toast kieliszkami z wódką. Protest przeciw zamierzeniom rządu nie ograniczył się tylko do dachu siedziby CDU. Przed siedzibą parlamentu demonstrowało około dwa tysiące osób.

Także na forum Bundestagu doszło do sporu o nowe prawo pomiędzy politykami chadecko-liberalnej koalicji rządzącej i opozycji. Przewodniczący Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) Sigmar Gabriel zarzucił koalicji, że blokują rozwój energetyki opartej na źródłach odnawialnych na korzyść wielkich koncernów E.ON, RWE, EnBW i Vattenfall. - Dbacie o interesy czterech dinozaurów w branży zaopatrzenia w energię - powiedział Gabriel.

- Rząd dzieli niemieckie społeczeństwo. Zyskują cztery koncerny, a miliony ludzi tracą - powiedział z kolei szef frakcji Lewicy Gregor Gysi. Posłowie frakcji Zielonych oskarżyli koalicję o "pucz atomowy" i przyszli na debatę ubrani na czarno.

Zarzuty opozycji odpierał minister środowiska Norbert Roettgen. - Jesteście dyletantami w sprawach polityki energetycznej - powiedział, zwracając się do krytyków w ławach opozycyjnych. Jego zdaniem, celem opozycji jest wyłącznie podsycanie obaw społeczeństwa i zbijanie na tym kapitału politycznego. Roettgen zauważył, że podstawowym założeniem rządowej strategii energetycznej jest rozwój energetyki opartej na źródłach odnawialnych, tak by w 2050 roku pokrywała ona 80 proc. zapotrzebowania na prąd.

Długofalowe zamierzenia

Według planów rządu w Berlinie 17 niemieckich elektrowni atomowych będzie pracować - w zależności od ich wieku - od 8 do 14 lat dłużej, niż przewidują obecne plany. Energetyka jądrowa, ale także węglowa mają odgrywać rolę technologii pomostowych, które powinny być stosowane do czasu rozwoju energetyki opartej na źródłach odnawialnych.

Koncerny energetyczne będą musiały zainwestować znaczne sumy w bezpieczeństwo elektrowni atomowych, a część zysków, wynikających z wydłużenia okresu pracy reaktorów przeznaczać na fundusz, z którego finansowane będą badania i inwestycje w energię odnawialną. Niezależnie od tego koncerny opłacać też będą nowy podatek od elementów paliwowych, który przynieść ma budżetowi państwa 2,3 mld euro rocznie.

Koncepcja polityki energetycznej Niemiec do 2050 roku przewiduje też rozbudowę sieci energetycznych, badania nad technologiami magazynowania energii czy ocieplanie budynków.

Źródło: PAP