Wojciech Jaruzelski ma sojusznika w osobie Michaiła Gorbaczowa. Były prezydent Związku Radzieckiego powiedział, że jest przeciwny procesowi twórców stanu wojennego, który ruszył w piątek w Warszawie. Zapowiada też, że do żadnego sądu nie pojedzie - to reakcja na zapowiedź, że może zostać wezwany na świadka.
W Warszawie w piątek ruszył proces twórców stanu wojennego - w tym Wojciecha Jaruzelskiego, Czesława Kiszczaka oraz Stanisława Kani. (CZYTAJ WIĘCEJ)
- Jestem zdecydowanie przeciwny temu pomysłowi. To wszystko robi się wychodząc z obecnych ocen politycznych. Sytuacja była taka, że w jego położeniu należało podejmować decyzję, bo inaczej kraj by się rozpadł, a to mogłoby doprowadzić do wielkiego rozlewu krewi - argumentował Gorbaczow w radiu Echo Moskwy.
Według Gorbaczowa polskie władze "powinny się zatrzymać". Jak dodaje, większość Polaków jest przeciwna procesowi sądowemu i "władze powinny to zrozumieć".
Gorbaczow zaznaczył, że władze radzieckie kierowały się wówczas zasadą "nieingerowania w wewnętrzne sprawy Polski". - Nasze kierownictwo uważało, że tę decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego powinien podjąć Jaruzelski i jego otoczenie. Kiedy ją podjął, poparliśmy go - powiedział dawny przywódca Związku Radzieckiego.
"Do żadnego sądu nie pojadę"
Michaił Gorbaczow kategorycznie wykluczył, że będzie zeznawał w tym procesie. - Do żadnego sądu nie pojadę. Niech przeczytają moje listy do Sejmu i moje artykuły, także w polskiej prasie - powiedział.
W piątek przed sądem okręgowym w Warszawie rozpoczął się proces autorów stanu wojennego. Oskarżeni to Wojciech Jaruzelski, Czesława Kiszczak oraz Stanisław Kania Wszyscy oni odpowiadają za kierowanie i udział w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw". Oskarżeni nie przyznają się do zarzutów.
Źródło: TVN24, PAP