Dla 26-letniego Vangelisa Kapatosa dalsze życie nie miało sensu. Postanowił więc skoczyć z swojego mieszkania na dziewiątym piętrze w kamienicy w Nowym Jorku. W sposób dla siebie nieoczekiwany mężczyzna przeżył upadek. Uratowała go góra nieuprzątniętych śmieci.
Ubiegłotygodniowa burza śnieżna, która na kilka dni zupełnie sparaliżowała Nowy Jork, wstrzymała wywóz odpadów przez służby miejskie. Góry worków ze śmieciami piętrzyły się na chodnikach przed wieloma nowojorskimi budynkami. Podobnie było przed domem, w którym mieszkał Kapatos.
Pechowy samobójca
Mężczyzna spadł z dziewiątego piętra i wylądował plecami na górze około 100 worków z śmieciami. Siła uderzenia rozerwała większość pakunków rozrzucając ich zawartość po okolicy. Odpadki jednak na tyle zamortyzowały upadek, że samobójca przeżył. W stanie krytycznym, ale stabilnym, został odwieziony do szpitala. - Żyje tylko dzięki tym śmieciom - powiedział jeden z policjantów.
Jak podają śledczy, Kapatos próbował wcześniej bez powodzenia powiesić się. Tuż przed skokiem podciął sobie gardło. Bezpośrednią przyczyną nieudanego samobójstwa miała być groźba eksmisji z powodu zaległego czynszu.
Rodzina twierdzi, że mężczyzna miał wcześniej problemy z psychiką. Miesiąc wcześniej przeżył załamanie nerwowe i spędził dwa tygodnie w klinice psychiatrycznej. Kapatos mieszkał w Nowym Jorku od dwóch lat sam, po tym jak mama wróciła do Grecji, a ojciec trafił do domu starości. - Chyba samotność bardzo mu doskwierała - powiedziała matka.
Źródło: NY Daily News