- Rozumiem tych ludzi. Giną Ukraińcy i musimy na to reagować - powiedział o protestujących przed rosyjską ambasadą w Kijowie ukraiński minister spraw zagranicznych Andrij Deszczyca. - To, co się zdarzyło z samolotem (zestrzelonym w sobotę przez separatystów - red.) jest potwierdzeniem, że rosyjska broń jest wykorzystywana na Ukrainie - dodał w rozmowie z TVN24. Ukraińskie MSZ zapewniło jednocześnie, że podjęto wszystkie środki, aby protest przebiegał spokojnie.
W sobotę przed rosyjską ambasadą w Kijowie zgromadziło się kilkaset osób protestujących przeciwko wsparciu udzielanemu przez Moskwę prorosyjskim separatystom na wschodzie Ukrainy. Demonstranci ściągnęli z budynku flagę Rosji i blokowali wejście do ambasady. Bezpośrednią przyczyną protestów było zestrzelenie przez separatystów ukraińskiego samolotu na lotnisku w Ługańsku. Zginęło 49 osób.
O to, co popchnęło Ukraińców do demonstracji przed ambasadą korespondent TVN24 zapytał szefa ukraińskiego MSZ Andrija Deszczycę.
- Ludzie są bardzo zdenerwowani tym, co się dzieje na wschodzie Ukrainy, że Rosja cały czas wspiera i dostarcza im (separatystom - red.) amunicję. Coraz częściej na wschód Ukrainy przyjeżdżają ludzie z Rosji - wyjaśnił.
Frustracja obywateli uzasadniona, ale protest musi być pokojowy
Deszczyca dodał, że zestrzelenie samolotu w Ługańsku jest potwierdzeniem tego, że "rosyjska broń jest wykorzystywana na Ukrainie". Wyjaśnił, że frustracja społeczeństwa jest z tego powodu tak duża, że Ukraińcy decydują się czasem na agresywną formę protestu, tak jak w przypadku sobotniej demonstracji przed rosyjską placówką.
- My jesteśmy tutaj, żeby nie dopuścić do szturmu na ambasadę, ponieważ to jest też nasz obowiązek chronić placówki dyplomatyczne na Ukrainie - podkreślił Deszczyca.
Ukraińskie MSZ w wieczornym komunikacie podkreśliło, że podjęło wszelkie środki, by protest przebiegał pokojowo. Przyznało jednak, że oburzenie demonstrantów zostało wykorzystane przez prowokatorów, których działalność zakłócała normy przyjęte w relacjach dyplomatycznych. Powołując się na informacje służb bezpieczeństwa, MSZ podało, że aresztowano prowokatorów.
Rosja musi przestać wspierać separatystów
W rozmowie z TVN24 Deszczyca przyznał, że rozumie protestujących pokojowo obywateli: - Giną Ukraińcy i musimy na to reagować - zaznaczył. Dodał, że jeśli "rosyjskie wsparcie dla grup terrorystycznych na wschodzie Ukrainy będzie kontynuowane", Ukraina będzie musiała podjąć bardziej zdecydowane kroki niż do tej pory. Wyjaśnił, że konkretne decyzje w tej sprawie mogą zapaść na poniedziałkowych obradach Rady Bezpieczeństwa.
Deszczyca wytłumaczył, iż w najbliższym czasie do najważniejszych zadań ukraińskiego rządu będzie należało uszczelnienie granicy z Rosją i "wyniszczenie grup wojujących na wschodzie". Dodał również, że Ukraina liczy na bardziej zdecydowane działania społeczności międzynarodowej. - Oczekujemy od Unii Europejskiej i USA, że będą podjęte decyzje o nowych sankcjach przeciwko Rosji, ponieważ kraj ten nie wypełnia tych zobowiązań, które zapowiedział - podkreślił szef MSZ.
Protest się uspokoił
Wieczorem w sobotę sytuacja przed ambasadą została opanowana, mimo że zgodnie z doniesieniami ukraińskich mediów niektórzy protestujący usiłowali rzucać w budynek koktajle Mołotowa. Na miejscu pojawili się strażacy, którzy zabezpieczyli przewrócone przez demonstrantów samochody przed zapaleniem.
Самооборона відгородила всіх людей, бо у машинах пролився бензин. #посольствоРФ pic.twitter.com/vLTAIEnJEs
— Bogdana Shevchenko (@bbshevch) June 14, 2014
Autor: kg//kdj / Źródło: tvn24, pravda.com.ua
Źródło zdjęcia głównego: tvn24