Jeżeli wygramy tutaj, wygramy w całym kraju - mówił dwa dni przed wyborami w czasie wiecu na Florydzie Barack Obama, zachęcając do głosowania na Hillary Clinton. Demokraci mieli nadzieję, że zdobędą dla swojej kandydatki ten "wahający się" stan i tak zablokują Donaldowi Trumpowi drogę do prezydentury. Kandydat republikanów wziął jednak przebojem nawet stany, których utrata nie przyszła demokratom do głowy.
"Gdzie zmierza Ohio, tam i Ameryka (As Ohio goes, America goes) - mówi się za oceanem i w tym roku ta zasada się potwierdziła.
Ohio, Floryda, Karolina Północna
Kluczowy stan dla każdego walczącego o prezydenturę kandydata okazał się we wtorkowym głosowaniu szczęśliwy dla Donalda Trumpa.
W stanie tradycyjnie "wahającym się" w ostatnich dekadach tylko raz wygrał kandydat, który potem nie stał się prezydentem Stanów Zjednoczonych, dlatego wyniki w tym miejscu zawsze elektryzują opinię publiczną w innych częściach kraju. Trump wygrał w Ohio zdecydowanie. Wstępne prognozy wskazują, że pokonał kandydatkę demokratów stosunkiem głosów 53,2 proc. do 42,3 proc - znacznie wyraźniej, niż wskazywały na to przedwyborcze sondaże. Ohio dało Trumpowi 18 głosów elektorskich.
Bez Florydy Trump miał mieć tylko minimalne szanse na zwycięstwo w wyborach. Aż 29 głosów elektorskich dawałoby mu szansę na zbliżenie się do Hillary Clinton i przedłużenie wyścigu do ostatniej chwili - przewidywała przed wyborami stacja CNN, a także największe amerykańskie dzienniki.
Demokraci mieli być przed wtorkiem 8 listopada w dobrych humorach, bo na Florydzie w rekordowych kolejkach do lokali wyborczych ustawiali się Latynosi, od ponad roku stale przez Trumpa obrażani. Hillary Clinton liczyła też na głosy kobiet w wyborach. Na Florydzie to nie wystarczyło. Kiedy kolejne media publikowały informacje o przewidywanym zwycięstwie Trumpa na Florydzie, atmosfera w sztabie wyborczym byłej sekretarz stanu wyraźnie się pogarszała.
W Karolinie Północnej w ostatnich dniach pojawiała się nie tylko Clinton, ale i prezydent Barack Obama. Stan, w którym podziały rasowe są bardziej wyraźne niż w wielu innych częściach kraju, wzbudzała kontrowersje już w ostatnich latach, kiedy władze stanowe zmieniły prawo wyborcze. Miało ono - jak orzekł w tym roku sąd federalny - zniechęcać przedstawicieli mniejszości do głosowania poprzez zmuszanie obywateli do dostarczania szerszej dokumentacji przy dopisywaniu się do rejestrów wyborczych. Im więcej biurokracji, tym mniej Afroamerykanów i Latynosów w urzędach - ogłosili w swoim wyroku sędziowie.
Prezydent Obama miał w związku z tym pomóc w Karolinie Północnej zmobilizować czarnoskórych obywateli. To się nie udało. Trump wygrał tam, zdobywając ok. 4 proc. więcej głosów od rywalki i zgarnął 15 głosów elektorskich.
Dwa wielkie zwycięstwa
Do ostatniej chwili ważyły się losy wyścigu wyborczego w innych wahających się stanach. W Pensylwanii (20 głosów elektorskich) i Wisconsin (10) demokraci byli przed wyborami dosyć pewni zwycięstw, jednak z kolejnymi godzinami docierały do nich coraz gorsze informacje. W rezultacie Donald Trump zwyciężył we wszystkich tych stanach, otrzymując 30 kolejnych głosów.
Jak wynika z sondażu stacji CNN, to po zdobyciu 20 głosów w Pensylwanii Donald Trump przekroczył próg 270 głosów elektorskich w kolegium, które w grudniu ma potwierdzić wybór nowego prezydenta. 270 głosów daje większość w 538-osobowym zgromadzeniu.
Clinton dostała resztki
Hillary Clinton wygrała tylko w dwóch stanach "wahających się": Kolorado i Wirginii. Jej zwycięstwo w pierwszym z nich i zdobycie 9 głosów elektorskich nie było jednak tak dużym zaskoczeniem, w sondażach przedwyborczych prowadziła tam bowiem niewielką różnicą głosów od wielu tygodni. Barack Obama także wygrał w tym stanie, zarówno w 2008 i 2012 roku.
W Wirginii, w której zwycięstwo dużą różnicą głosów miało być dobrym znakiem dla kandydatki demokratów, Clinton zwyciężyła minimalnie - 48 proc. do 47 proc. - wynika z sondażu CNN. Wirginia dała jej 13 głosów.
Autor: adso / Źródło: CNN, PAP