Do niedawna prowadzący w sondażach przed wyborami prezydenckimi we Francji konserwatysta Francois Fillon w oświadczeniu wygłoszonym w poniedziałek bronił swoich działań związanych z nagłośnionymi przez prasę doniesieniami dotyczącymi płacenia setek tysięcy euro żonie za pracę, której miała nigdy nie wykonać.
W czasie konferencji prasowej 62-letni Fillon "przeprosił naród francuski" za swoje zachowanie, uznając, że "błędem" było zatrudnianie w przeszłości członków swojej rodziny.
Uznał, że "to stare praktyki w polityce, które nie są już tolerowane".
Fillon odpiera zarzuty
Odparł jednak zarzuty prasy, która informuje od ostatnich dni stycznia o tym, że jego żona - Penelope - otrzymała ponad 800 tys. euro pensji za świadczenia, których nigdy nie wykonywała.
Fillon podkreślił, że jego wybranka życiowa przez 15 lat (od końca lat 90.) "uczciwie pracowała", m.in. jako jego asystentka w czasie, gdy zasiadał w parlamencie i rządzie i zarobiła pieniądze uczciwie.
- Wykonywana przez nią praca była zasadnicza dla pełnienia mej roli jak wybranego (w wyborach - red.) urzędnika. Wszystko to było legalne - dodał. Powiedział, że nie widzi powodu, aby zwracać pieniądze, które Penelope Fillon zarobiła. - Ona zajmowała to stanowisko przez 15 lat i to za przeciętną wysokość miesięcznego wynagrodzenia 3677 euro netto. Wynagrodzenie w pełni uzasadnione dla osoby po prawie i literaturoznawstwie - podkreślił były premier.
Dodał, że nie odniósł się od razu do oskarżeń wobec swej żony, gdyż potrzebował czasu, żeby zagłębić się w sprawę. - Tak, trudno mi było z tym oskarżeniem. Potrzebowałem czasu, żeby zareagować - powiedział Fillon na konferencji prasowej. - Jestem uczciwy. To oskarżenie spadło na mnie jak grom z jasnego nieba - wskazał.
Nie wycofa kandydatury
Były premier powiedział też, że nie widzi powodu, dla którego miałby się wycofywać z wyścigu prezydenckiego i zapowiedział, że jeszcze w poniedziałek jego kampania wyborcza wejdzie w kolejną fazę.
Francois Fillon zapowiedział też opublikowanie w poniedziałkowy wieczór informacji wskazujących, za co w przeszłości jego żona otrzymywała od niego wynagrodzenie.
- Jestem jedynym kandydatem, który może przynieść krajowi naprawę - powiedział. Fillon bronił swej reputacji, mówiąc: - Z pewnością nie jestem idealny, ale prowadzę życie polityczne, które mówi za mnie.
W zeszłym tygodniu skarżył się publicznie na "profesjonalną operację destabilizacji", której padł ofiarą mniej niż trzy miesiące od wyborów prezydenckich, oraz, że "wiarygodność jego kandydatury jest podawana w wątpliwość".
Praca żony i dzieci
Fillon traci popularność od czasu, kiedy 25 stycznia satyryczny tygodnik "Le Canard Enchaine" ujawnił, że małżonka byłego premiera pełniła w latach 1998-2002 funkcję parlamentarnej asystentki najpierw męża, a potem jego następcy, za co otrzymała z kasy parlamentu łącznie około 500 tys. euro. "Le Canard Enchaine" twierdzi jednak, że brak dowodów, by Penelope faktycznie pracowała w tym charakterze.
We wtorek ten sam tygodnik napisał z kolei, że żona Fillona zarobiła o 331 tys. euro więcej niż podawano wcześniej, wykonując dla niego rzekomą pracę również w kolejnych latach.
W międzyczasie prokuratura zaczęła się zajmować sprawą i w ostatnich dniach rozszerzyła śledztwo również na dwójkę dzieci Fillona, podejrzewając, że także im płacono znaczne sumy za pracę, której być może wcale nie wykonywali. W ub. piątek policja zbierała dokumenty dotyczące dzieci polityka we francuskim Senacie.
Agencja Reutera, powołując się na "źródło parlamentarne" napisała wtedy, że śledczy starają się ustalić zakres prac wykonywanych przez Marie i Charlesa Fillonów dla ich ojca w latach 2005-2007, kiedy był on senatorem i za które otrzymali w sumie 84 tysiące euro.
Autor: adso / Źródło: reuters, pap