570 tysięcy osób demonstrowało w czwartek w całej Francji przeciwko proponowanej przez rząd reformie emerytalnej - twierdzi tamtejsze MSW. Zdaniem związkowców na ulice francuskich miast wyszły dwa miliony osób. Według wstępnych informacji podczas starć z manifestantami rannych zostało 154 policjantów.
W Paryżu, gdzie późnym popołudniem doszło do poważnych zamieszek na Pl. Włoskim, policja zatrzymała - według wstępnych informacji - 31 osób. Zatrzymania wieczorem jeszcze trwały.
Według policji w paryskiej manifestacji brało udział 57 tys. osób, zdaniem związkowców z CGT było ich 400 tys. Związkowcy zapowiedzieli kolejne strajki i manifestacje na 13 kwietnia.
Demonstrowano także w innych francuskich miastach
W Lyonie doszło do przepychanek z policją, która użyła gazu łzawiącego. Grupka zamaskowanych protestujących zdewastowała siedzibę jednego z banków.
Do bójki podczas protestów doszło także w Rennes, w którym kierowca ciężarówki próbował sforsować blokadę drogową ustawioną przez przeciwników reformy emerytalnej.
Do zamieszek doszło również w Nantes, gdzie przeciwnicy reformy podpalili fasadę przedstawicielstwa Banku Francji, a także w Strasburgu i Bordeaux, gdzie demonstranci starli się z policją.
Kolejny dzień protestów
Czwartek był we Francji kolejnym dniem strajków i protestów wymierzonych w rządową reformę emerytalną. W stolicy obecny na manifestacji lider skrajnie lewicowej partii Francja Nieujarzmiona Jean-Luc Melenchon powiedział, że "mamy do czynienia z najdłuższymi protestami społecznymi w kraju od 1968 roku.". Polityk oskarżył rząd o doprowadzenie do "kryzysu demokracji" w kraju.
Źródło: PAP