"Żółte kamizelki" gotowe do rozmów. "Oficjalnie rząd pozostaje twardy"


Tak zwane żółte kamizelki, niezorganizowany dotąd ruch protestu przeciw wzrostowi akcyzy na benzynę, stworzyły w poniedziałek ośmioosobową "oficjalną delegację" do rozmów z francuskimi władzami. Zasadniczym tematem, który chcą poruszyć, jest "obniżenie podatków pośrednich".

Kolejny kluczowy punkt rozmów miałby dotyczyć utworzenia "zgromadzenia obywatelskiego", które debatowałoby nad problemami transformacji ekologicznej. Podwyżkę akcyzy na paliwa władze usprawiedliwiały koniecznością tej transformacji.

W "komunikacie oficjalnym", podpisanym przez ósemkę delegatów, żądają oni również "zwiększenia siły nabywczej" oraz "podjęcia walki z ubóstwem". Sygnatariusze zapowiadają, że jeśli rząd odmówi spotkania lub nie przedstawi na nim "poważnych propozycji", protesty nadal będą prowadzone i zostaną zaostrzone.

Protest "żółtych kamizelek"

Na drogach Francji wciąż trwają "blokady filtrujące", nie stanowią jednak poważnej przeszkody dla ruchu. Gorzej przedstawia się sytuacja blokowanych centrów handlowych, sparaliżowanych w momencie rozpoczęcia zakupów świątecznych.

W sprawozdaniu z poniedziałkowej rady ministrów rzecznik rządu francuskiego odpowiedział, że jeśli delegaci nie będą się domagać ustąpienia prezydenta czy nowych wyborów parlamentarnych, władze "gotowe są z nimi rozmawiać".

17 listopada w całej Francji manifestowało około 300 tysięcy "żółtych kamizelek". W zeszłą sobotę mobilizacja spadła do 100 tysięcy osób, ale w Paryżu doszło do walk z policją.

Prefekt policji paryskiej Michel Delpuech poinformował w poniedziałkowym wywiadzie telewizyjnym, że siły porządkowe użyły ponad 5 tysięcy granatów gazowych. Stwierdził jednak, że 24 manifestantów i siedmiu policjantów, którzy odnieśli rany i obrażenia, to "biorąc pod uwagę intensywność i długotrwałość zdarzeń, bilans naprawdę umiarkowany".

Przedstawiciele rządu oskarżali "żółte kamizelki", że podporządkowane są ugrupowaniom skrajnej prawicy, których członkowie doprowadzili do eskalacji sobotniej manifestacji i zniszczeń na Polach Elizejskich. W poniedziałek szef MSW Christophe Castaner powtórzył te oskarżenia i zapowiedział, że rząd będzie walczył bezwzględnie z tymi ugrupowaniami.

Wielu komentatorów podważa te informacje, a deputowany partii Republikanie Eric Ciotti uznał, że "szef MSW próbuje manipulować opinią, podczas gdy prowodyrzy zajść są ze skrajnej lewicy".

"Macron się nie cofnie"

W komentarzach radiowych i telewizyjnych powtarza się, że władze, które odmawiały odpowiedzi na żądania protestujących, są zadowolone z początków organizacji "żółtych kamizelek", gdyż "jest z kim rozmawiać".

Prezydent Francji Emmanuel Macron, zaznaczając, że nie ma mowy o wycofaniu się z podwyżki akcyzy na paliwa, zapowiedział, że we wtorek zaprezentuje "swą strategię i metodę" w kwestii "transformacji ekologicznej".

Dziennik "Le Monde" napisał, że "oficjalnie rząd pozostaje twardy", ale "wszystko wskazuje na to, że Emmanuel Macron zdecydował się na zrobienie jakiegoś ruchu" w stronę protestujących. Powołując się na Pałac Elizejski (urząd prezydenta), dziennikarz zapowiada, że prezydent pokaże "szacunek, jaki ma dla nich władza wykonawcza", i że "będą pieniądze, debata i metoda".

Autor artykułu, podobnie jak inni komentatorzy, przekonany jest, że "głowa państwa nie cofnie się w sprawie cen paliw", gdyż "byłoby to rezygnacją z transformacji ekologicznej", ale "ujawni krótko- i długoterminowe posunięcia, jakie zamierza podjąć". Komentatorzy zwracają uwagę, że rząd zrezygnował z możliwości wprowadzenia opłat za wjazd do dużych miast, choć figurowało to już w projekcie ustawy. Wstrzymano też wprowadzenie podatku od ciężarówek.

We wtorek Emmanuel Macron ma wystąpić przed nowo powołaną Najwyższą Radą na rzecz Klimatu. Autor, powołując się na "doradcę prezydenta", tłumaczy, że władze zrozumiały, jak ważne jest przekonanie społeczeństwa do konieczności transformacji ekologicznej, i dlatego "postanowiły otoczyć się mędrcami".

Autor: ft/adso / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: