Reżyser Steven Spielberg w wywiadzie dla BBC przyznał, że zdaje sobie sprawę z tego, iż nakręcony w 1975 roku film "Szczęki" przyczynił się do spadku populacji żarłacza białego. Filmowiec przyznał, że pracując nad filmem, dopuścił się "manipulowania" widzami i stwierdził, że "do dziś bardzo żałuje" tego, do czego przyczynił się jego film.
"Szczęki" z 1975 roku były sukcesem kasowym. Wyreżyserowany przez Stevena Spielberga film opowiadał historię potężnego rekina, żarłacza białego, który siał przerażenie w jednym z nadmorskich miasteczek w USA. Produkcja sprawiła, że - jak podkreślają dziennikarze BBC - żarłacze białe zyskały ponurą sławę rekinów ludojadów i stały się celem dla wielu myśliwych, co doprowadziło do spadku ich liczby wzdłuż wybrzeży Ameryki Północnej.
Zdobywca trzech Oscarów w rozmowie z radiem BBC stwierdził, że jego negatywny wpływ na populację rekinów wynikający z przesłania zawartego w "Szczękach" jest czymś, czego "do teraz bardzo żałuje". Przyznał, że pracując nad filmem, dopuścił się "manipulowania widzami", chociaż w swojej karierze stara się tego unikać.
Zemsta na rekinach
Steven Spielberg nakręcił swój film na podstawie bestsellerowej książki o tym samym tytule napisanej przez Petera Benchleya. Powieść została oparta na prawdziwym zdarzeniu z 1916 roku, kiedy żarłacz biały zaatakował pływaków przy wybrzeżu New Jersey. Autor książki - już po sukcesie filmu Spielberga - był przerażony faktem, że rekiny zostały znienawidzone przez ludzi.
- Wiedząc, że do tego dojdzie, nie napisałbym tej książki. Rekiny nie atakują ludzi intencjonalnie, nie są mściwe - mówił po latach. Jak podkreśla BBC, przez resztę życia angażował się w kampanie na rzecz ochrony rekinów. Zmarł w 2006 roku.
***
Z badań przytaczanych przez BBC wynika, że w latach 1986-2000 na północno-zachodnim Atlantyku nastąpił spadek populacji rekinów młotów o 89 proc., żarłaczy białych o 79 proc. i rekinów tygrysich o 65 proc.
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: Frazer Harrison/Getty Images